Trzewia
-
Położone w centrum Złych Ziem, Trzewia to miejsce, których nazwa wzbudza autentyczny lęk i przerażenie we wszystkich niewolnikach i jeńcach Demonów, Upadłych czy Mrocznych Elfów, a niekiedy tyczy się to ich samych, bowiem zesłanie tu jest często zamiennikiem dla kary śmierci, w ten sposób wyciąga się konsekwencje czynów wobec najgorszych przestępców pośród mieszkańców Piekieł i Imperium Shenara.
Trzewia liczą sobie setki metrów głębokości i pełnią różnorakie funkcje. Najniższe poziomy to zwykle trupiarnie, tam trafiają zwłoki i dogorywający więźniowie, którzy stają się pożywką dla rozmaitych trupojadów i innych padlinożerców. Nieco wyżej znajdują się cele nieszczęśników, gdzie zwykle po kilkanaście czy kilkadziesiąt osób na małym metrażu spędzają swój wolny czas na rozpaczy, śnie, posiłkach czy odchodzeniu od zmysłów. Środkowe kondygnacje to miejsce na kopalnie, magazyny, kuźnie i tym podobne miejsca, ponieważ o ile same Trzewia wyeksploatowano do cna już wiele dekad temu, to wciąż prowadzą z nich tunele, które rozrywają ziemię, aby wydrzeć jej kolejne minerały, mające zasilić przemysł wojenny Demonów i Upadłych. Na najwyższych piętrach znajduje się coś, co jednych wprawia w największą grozę, a innych doprowadza wręcz do euforii. Tutaj bowiem znajdują się szkółki gladiatorów, różnorakich więźniów, banitów, jeńców wojennych i niewolników, jacy są tutaj wyposażani i szkoleni do śmiertelnej walki. Ich los jest lepszy, niż ten, który przypada zwykłym górnikom i robotnikom wiele pięter niżej, ale to dlatego, że taki górnik może przeżyć wyczerpującą do cna pracę nawet kila miesięcy, i dopiero wtedy zemrzeć, a gladiator rzadko kiedy żyje więcej, niż kilka tygodni, bowiem codziennie rozgrywają się tu różnorakie krwawe spektakle. Sama arena znajduje się na samej górze Trzewi, a rozpadlina poniżej poziomu gruntu otoczona jest trybunami dla widzów, którzy obserwują zmagania swoich ulubieńców.
Trzewia nie są otoczone żadnymi fortyfikacjami, ponieważ panujące tu warunki i odpowiednio silny garnizon Demonów i Upadłych jest w stanie zdusić każdy bunt w zarodku, a nigdy też nie zdarzyło się, aby ktokolwiek przybył więźniom na pomoc z zewnątrz, ponieważ położenie w centrum Złych Ziem sprawia, że nim jakakolwiek ekspedycja by się tam dostała, to już w połowie drogi zostałaby wyrżnięta, a ci, którzy trafiliby do Trzewi, zostaliby kolejnymi górnikami czy gladiatorami.
Skąd nazwa? Niewielu to wie i nikt nie chce tego wyjaśnić, choć pośród wszystkich tu żyjących panuje plotka, że pod Trzewiami żyje jakiś potężny Demon czy inna piekielna istota, którą trzeba karmić świeżą krwią i trupami. To wyjaśniałoby ulubione powiedzonko strażników, którzy raczą nim zwykle nowych bywalców: “To są Trzewia! A Trzewia trzeba karmić!”. Zwykle gdy usłyszy się te słowa, ktoś rzeczywiście pada martwy, a jego zwłoki są zrzucane na sam dół, do trupiarni… -
Bulwa:
Wraz ze swoją gromadką piekielnych potępieńców, wysłanych do Trzewi nie po to, aby zyskać chwałę czy bogactwo, ale żeby pomóc wygrać swojej pani zakład, a przy okazji może zginąć, dotarliście do Trzewi, miejsca, do którego z całego kontynentu ściągały tłumy Upadłych, Demonów, a nawet Mrocznych Elfów, aby pozbyć się swoich niewolników, zakładać się w walkach gladiatorów, zbijać i tracić majątek na tym biznesie oraz zwyczajnie dobrze się bawić, upajając się krwią na piaskach areny tak, jak ludzie upajają się dobrym winem.
Przy bramie nikt nie pytał Was o personalia czy powód przybycia, bo i po co? Dzięki temu wjechaliście na swoich Zmorach do środka bez żadnego problemu. -
Jechali w kierunku koloseum, mieli być niezwłocznie i będą. Trzeba wypytać widownie kto dzisiaj walczy, może dowiedzą się, komu dzisiaj stawią czoła i poznają ich słabości.
-
A więc pora się tym zająć, bo jeśli ktoś miał Wam tu pomóc czy o Was zadbać, to albo o tym zapomniał, albo się spóźnił, więc jesteście zdani na siebie, a im szybciej wdrożysz swoje plany w życie, tym lepiej.
-
W sumie miał to w dupie. Poszukał wzrokiem, jakiegoś upadłego, który wyglądał jak tutejszy stary wyga. Pouzbrajany po zęby, masa blizn wypalonych ogniem. -
Witaj. Wiesz kto dzisiaj walczy? Jest tu jakaś rozpiska? - -
- Świeże mięso kieruje się tam. - odparł z niejaką pogardą, jak przystało na weterana rozmawiającego z nowicjuszami, w których widział pewnie tylko pole do rozbiegu, gdybyście spotkali się na piasku areny. Ale pomógł, i to było najważniejsze, wskazując na jakiś budynek, zbudowany z granitu i bazaltu, bezpośrednio przylegający do trybun okalających arenę na dole, na najwyższym piętrze Trzewi.
//Z ciekawości: Zgadniesz, czym się inspirowałem, tworząc tę lokację?// -
Parsknął tylko z lekką pogardą i ruszył w tamtym kierunku, dając swojemu oddziałowi znak, by poszli za nim. Wywiad przed walką jest najważniejszy
-
//Chyba nie.//
W środku zastałeś wielki chaos i rozgardiasz, dziesiątki Demonów i Upadłych, setki niewolników i gladiatorów. Tutaj najwidoczniej skupywano tych, którzy mieli trafić do aren czy kopalni albo szkół gladiatorów, przyjmowano też zapisy gotowych drużyn na walki dziś i później, obstawiano oficjalne zakłady, wpatrując się przy okazji w wielką tablicę zawieszoną na suficie, gdzie rozpisano ścierające się ze sobą drużyny i terminy pojedynków. Walka była najwidoczniej toczona do całkowitej eliminacji przeciwnika, ponieważ z kilku gladiatorów w przegranej drużynie, zawsze wszyscy kończyli martwi, nikt, jeśli nawet mógł, nie okazywał tu łaski słabym. Tak jak powinno być. -
Nie lubił takich miejsc, masa pyszałków mających się za nie wiadomo kogo i ci, którzy zostali tak zezwierzęceni, że nawet Upadłymi ich nazwać nei można. Instynkt przetrwania to dar, a zarazem klątwa. Spojrzał na rozpiskę i poszukał swojej drużyny.
-
Świetny plan, szukać swojej drużyny kilka minut po tym, jak przybyło się do Trzewi, gdzie nigdy nie byliście i nikt Was nie znał. W sumie to dziwne, że nikt Was nie wpisał… Czyżby chcieli, żebyście zrobili to sami? Żebyście w ogóle zaistnieli gdzieś jako oficjalna drużyna?
-
Myślał, że jego pani już ich zgłosiła… Dobra, poszukał jakiejś kolejki zgłoszeniowej, czy czegoś takiego.
-
No i pomyliłeś się. Zapisy przeprowadzał jakiś Upadły, wysoki, chudy ze spiralnie skręconymi rogami, który za cholerę nie wyglądał na wojownika, choć pewnie mógł być Magiem. Lub obdarzono go w inny sposób, słyszałeś przecież o Demonach, które swoich podopiecznych zaopatrują w telekinezę, telepatię, wielką inteligencję i tym podobne, przydatne, acz niebojowe umiejętności.
-
Sendemir zawsze chciał mieć coś podobnego do demonicznych mocy. Coś jak przeciwieństwo magii światła… Magia ciemności, tak to chyba można nazwać. Cóż, może po tej misji uda mu się to uzyskać. Stanął w kolejce.
-
Nie była zbyt długa, toteż szybko nastąpiła kolej Twoja, a także pozostałych Upadłych, a siedzący przed Wami Upadły obdarzył Was znudzonym spojrzeniem, jak wszystkich innych wojowników.
- Podajcie swej imiona i nazwę drużyny, żebym mógł zająć się formalnościami. -
- Sendemir, wierny sługa Pani Azer`Khalit. - Poczekał, aż reszta się przedstawi i kontynuował: - Niech będzie “Biesy Azer”. - Rzucił pierwsze, co mu przyszło do głowy. To tylko jeden turniej.
-
Skinął głową i zajął się wpisywaniem Was na zwoju papirusu, który przekazał latającemu Impowi, a ten poleciał z nim na górę, do tablicy, gdzie to zostaliście wpisani.
- Pierwsza walka zacznie się już za godzinę, przygotujcie się. - odparł Upadły i odprawił Was gestem dłoni, ale szybko się zreflektował. - A skoro przysłała Was ta Demonica z Popielnej Grani, to udajcie się najpierw na dolne poziomy i poszukajcie nadzorcy niewolników imieniem Khalid, do niego miałem skierować wysłanych przez nią gladiatorów. -
Tam też ruszył, przelotem sprawdzając na liście z kim walczą. Dolne poziomy… To dobrze nie zwiastuje. Albo zwiastuje bardzo dobrze, zależy jak na to patrzeć. Pierwszy musi sobie przypomnieć… Arena ma jakiś regulamin?
-
Z tego, co przelotnie słyszałeś na temat Trzewi, każdy ruch był dozwolony, o ile pomógł Ci zabić rywala. Może poza atakami na publikę. Mogłeś nawet zabić własnych kompanów z drużyny, a nikt Cię za to nie ukarze. Gorzej, że później nikt nie chciałby być z Tobą w jednej drużynie i jako samotnik padłbyś prędzej niż później. No i był jeden zakaz: Jak najmniej Magii. A najlepiej wcale. Choć była efektowna, to pozwalała zakończyć walkę zbyt szybko, a publika łaknęła długich, satysfakcjonujących walk, które mogłaby później opowiadać innym lub rozpamiętywać przez miesiące czy lata. Co zajmującego jest w walce trwającej kilka sekund, które sprawnemu Magowi wystarczą, aby spopielić całą drużynę przeciwną? Może i to spektakularne, ale każdy, kto liczył na długi rozlew krwi i szczęk oręża, poczułby się co najmniej zawiedziony. Jeśli chodzi zaś o walki, to dopiero co Was wpisali, a nawet jeszcze mogli tego nie skończyć, nie masz co liczyć na to, że jakaś tajemna machina losująca dobierze Wam przeciwników z marszu. A to, że Upadły wiedział, kiedy zaczyna się walka, wynikało pewnie z jakiegoś harmonogramu czy innego grafiku, który znał po miesiącach pracy na tym stanowisku.
-
Poszukał jakiegoś zarządcy niewolników. - Gdzie znajdę Khalida? - Spytał od razu, nie tracąc czasu na zbędne dyskusje. Im szybciej, tym lepiej. I dobrze, że jak najmniej magii, ogniem nie zabije odpornych na ogień, a z pioruna korzystać jeszcze nie może. Jeszcze. Użyje swojego standardowego zestawu, włócznia i tarcza, a jako broń boczna krótki miecz.
-
Może i dobrze, ale w ten sposób Upadła z Twojej wesołej ekipy traciła na możliwościach bojowych niemalże całkowicie, skoro znała Magię i to pewnie na niej się skupiała. Kto wie, może nie będzie do końca bezużyteczna, powinna potrafić walczyć, ale nie widziałeś, aby nosiła jakąkolwiek broń… A wpisaliście ją do drużyny, musi stawić się na arenie, gdzie ktoś będzie musiał ją ochraniać, żeby nie padła łupem innych gladiatorów.
Jak się okazało, Khalid był jakimś Demonem, wysokim na ponad dwa metry, z bicepsami wielkości pni drzew, wyrzeźbioną jak dłutem sylwetką, którą okazywał chyba zbyt demonstracyjnie, nosząc się nago od pasa w górę, z krótkimi rogami i ogonem. Znaleźliście go, gdy smagał grupę ludzi batem, nie wiedziałeś, czy dla czystej przyjemności, czy może miało to jakiś większy cel, choćby reprymendę lub karę za porażkę. -
- Azer Khalit nas do ciebie przysyła, Khalidzie. - Powiedział głośno, tak by przebić się przez odgłosy biczowania. Spyta się jej o to po rozmowie z demonem, możliwe, że będzie musiał jej kupić broń z własnych funduszy.
-
Pokiwał głową, przypinając bicz do pasa i krzyżując dłonie na masywnej piersi.
- Widywałem lepszych. - skwitował po chwili taksowania Was wzrokiem i machnął ręką. - Za mną. -
- Zmysły czasem mamią. - Skwitował i ruszył za nim.
-
- Ale Wy będziecie mieli dopiero przejebane. - odparł Demon, choć nie miałeś pewności, czy była to odpowiedź na Twoją uwagę. Zaprowadził Was wprost do kwater niewolników, ale nie zatrzymaliście się tutaj na dłuższą chwilę, ponieważ splątanymi korytarzami poprowadził Was jeszcze dalej, aż do szerokiego, zakratowanego okienka.
- Walki dawno się zaczęły, nie wpuściliby Was na arenę. Dlatego możecie tutaj rzucić sobie okiem na tych, z którymi będziecie walczyć. -
Doszedł do krat na tyle blisko by widzieć swych adwersarzy i na tyle daleko, by nie zostać dźgniętym kosą przez nie. Niewolnicy potrafią wiele, szczególnie nieczysto zabijać.
-
Choć Twoje obawy mogły być słuszne, to nie miały najmniejszych szans na spełnienie, krata znajdowała się dość daleko od walczących gladiatorów i ci pewnie nie mieli o niej nawet pojęcia. A gdyby, to i tak ich głowy zaprzątały o wiele ważniejsze sprawy.
Jak się zorientowałeś, przesiąknięty krwią piasek areny zaścielały już trupy, głównie ludzi, ale nie brakowało Orków, Goblinów czy Krasnoludów. Była to chyba jakaś forma wstępu do właściwych zmagań lub rozgrzewka dla prawdziwych gladiatorów, bo choć tamci mieli niezgorszą broń i potrafili walczyć, dla czwórki Upadłych i Demonów byli niczym, jedynie właśnie ową rozgrzewką lub polem do popisu przed wiwatującą na ich cześć publiką. Była ich czwórka.
Pierwszy był Demonem, prymitywnym Magmowcem, silnym, agresywnym i wytrzymałym, odzianym w hełm i fragmenty zbroi płytowej, walczącym za pomocą swoich fizycznych zalet, a także pary długich mieczy z bazaltu, którym bliżej było właściwie do maczug niż broni tnącej. Choć nie ukazał tego w tym pojedynku, miał zdolność plucia magmą na odległość, mógł się też poświęcić i zabrać kilku z Was w wielkiej eksplozji, choć jego działania wydawały się przemyślane, nie był więc taki tępy, jak większość jego gatunku, lub przynajmniej się czegoś nauczył przez spędzony na arenie czas, dochodząc do tak wysokiej pozycji.
Drugi był typową górą mięcha, niezbyt szybką, zwinną czy rozgarniętą, ale i tak sprawiającą wiele kłopotów bardziej wymagającym przeciwnikom, tych tutaj rozgniatał na krwawą masę przy pomocy swoich wielkich, silnych łap zakończonych rękawicami z wielkimi kastetami.
Kolejny również był z całą pewnością Demonem, a poruszał się z wielką szybkością, zwinnością i gracją, jego przeciwnicy nie mieli nawet szans, aby go trafić ani uniknąć ciosu jednego z dwóch bliźniaczych jednoręcznych toporków. Choć pewnie stanowił on uzupełnienie dla poprzedniego Demona, to pewnie skrywał jeszcze jakieś sztuczki, których nie opłacało mu się wykorzystywać na niewolnikach.
Ostatni zaś na pewno był Upadłym, wielkim wojownikiem, choć tutaj musiał pokazywać tylko cząstkę swoich umiejętności, bardziej był skupiony na graniu pod publikę. Nawet jeśli był liderem, to reszta radziła sobie wystarczająco dobrze bez jego porad.
- Życzę powodzenia. - skomentował krótko Demon, gdy ostatni niewolnik został rozerwany na pół przez Demona przypominającego wielką małpę. - Cholernie się Wam przyda. -
- Aż mi się Kalgara przypomina. Piękne czasy. Spokojnie Khalid, teraz mam przynajmniej pewność, że jak odejdziemy, to w wielkim stylu. - Uśmiechnął się szaleńczo na myśl o walce z tymi osobnikami. Galgara, to miejscowość, w której Upadli i demony dokonali największej rzezi, jaka mogła się zdarzyć. Miasto w ogóle nie miało obrońców poza chłopami, więc demoniczne siły obróciły miejsce w płonące zgliszcze. Mówi się, że niewolnicy używali krwi z ulic do gaszenia budynków, żeby nie marnować wody. Była to też pierwsza bitwa Sendemira, jako Upadłego. Miłe wspomnienie. Zwrócił się do swoich. - Dobra drużyna, teraz idziemy na miasto nakupować mikstur, amuletów i reszty tego gówna, które zwiększy nam szanse na przeżycie. Tobie, będziemy musieli kupić broń, jeśli żadnej nie masz. - Wskazał na Upadłą. Ruszył w kierunku wyjścia
-
Wszyscy ruszyli za Tobą, rzecz jasna poza Khalidem, choć nie miałeś pewności, czy mogłeś kupić tu to, na czym Ci zależało. Rzecz jasna, broń na pewno była, wprost z demonicznych kuźni, a więc najlepsza możliwa, ale pytanie, czy odnajdziesz tam inne pozycje z listy zakupów, które miałyby wspomóc Twoją drużynę w boju.
-
- Leari, jaką zdolność do walki ci wtłoczono podczas przemiany? Szabla? Rapier? - Spytał dziewczynę idąc na rynek. Rozglądał się za czymś ciekawym.
-
- Magia. - odparła nieco niepewnie. - Mój pan nie uznawał za konieczne, abym potrafiła władać jakąśkolwiek bronią, chciał abym skupiła się na rozwijaniu mojego talentu.
Na targu zobaczyłeś jakiegoś dwugłowego Demona targującego się o cenę krasnoludzkiego niewolnika. Było to dość ciekawe, trzeba przyznać. -
Stanął obok jednym uchem przysłuchując się tej dyskusji. - No to mamy problem, młoda. Na arenie magii im mniej tym lepiej, a magia ognia większego wrażenia na nich nie zrobi. Dobra, dostaniesz długą włócznię. Mówi się, że chłop z bronią drzewcową jest w stanie zabić generała. Twoim głównym zadaniem będzie unikanie walki i trzymanie przeciwnika na odległość, chyba, że umiesz coś co pozwoliłoby ci na efektywną walkę. - Skwitował przysłuchując się jednocześnie targowi. Szukał wzrokiem stoiska z amuletami czy miksturami. Co prawda, większość alchemików zginęła po podbojach demonów, ale część zmieniła się w Upadłych i zachowała fach.
-
Wspomaganie się w ten sposób nie było zakazane, ale najwidoczniej dbano tutaj o sam biznes areny: Gdyby pierwszy z brzegu niewolnik, który ledwo co potrafi machać toporem, nafaszerowałby się nagle miksturami i innymi alchemicznymi nowinkami, a potem zabiłby niekorzystającego z tych udogodnień czempiona kochającego publikę… Dlatego bardziej preferowano tu sprzedaż takich wzmacniających mikstur i nie tylko dla tych, którzy są nieco starsi stażem na arenie, bo w nich opłacało się inwestować, więc jako nowicjusz nie masz większych szans na znalezienie odpowiedniego stoiska czy sklepu, a potem na zakupienie odpowiednich produktów. No i zawsze może być też tak, że zwyczajnie nie sprzedają tu niczego takiego.
Upadła pokiwała jedynie głową, wolała w tej kwestii zdać się na Ciebie, jeśli miało jej to ułatwić przeżycie.
Targowanie się nie było zbyt zażarte, Demon, płacąc jedynie czterdzieści sztuk złota, odebrał niewolnika i udał się w swoją stronę. -
Ruszył dalszym rynkiem, szukając kowala, który za razem nie wygląda na zbyt wyszukanego lalusia, jak i nie przypomina żebraka handlującego złomem. Tacy wyśrodkowani są najlepsi, zawsze najbardziej się starają.
-
Odnalazłeś takiego bez trudu, postawnego Upadłego, który uderzał młotem kowalskim o kawał żelastwa na kowadle, który może być w przyszłości mieczem.
-
- Czuwaj. Potrzebujemy długiej włóczni i małej tarczy do parowania dla tej panienki. Odporne na ogień i w chuj wysokie temperatury, więc najlepiej coś na pograniczu żeliwa i stali. Onyks czy obsydian będą jeszcze lepsze. - Zagaił składając przy okazji coś jak propozycja zamówienia.
-
- Nie wyglądasz na kogoś z odpowiednio grubą sakwą. - odparł kowal, nie przerywając pracy.
-
- A ty nie wyglądasz na kogoś z odpowiednio wielkim mózgiem, by przetworzyć to co powiedziałem, ale czasem zmysły mogą mylić, więc zaniechałem. - Odgryzł się.
-
//To jest ten moment, w którym rzucam kością. Później dostaniesz odpis, adekwatny do tego, co wypadło.//
-
// Im niżej, tym lepiej, jak zgaduję.
-
//Mogło być gorzej. A im niżej, tym gorzej, jeszcze trochę i straciłbyś postać.//
Denerwowanie jakiegokolwiek kowala przy pracy to ryzykowny sport, a zwłaszcza jeśli jest to Upadły o iście ognistym temperamencie. Obrażenie go mogło poskutkować tylko jednym, celną ripostą, a że widać po nim, iż słowem nie wywijał tak zręcznie jak kowalskim młotem, to odłożył kawał żelastwa, nad którym pracował, do misy z wodą, aby wystygł, a potem zamachnął się nim w Twoją stronę, wyraźnie wkurwiony bezpodstawną obelgą. Gdybyś miał na sobie zbroję, a nie podróżną szatę, to może jeszcze coś by dało, a tak młot trafił Cię prosto w lewy bark, gruchocząc kości, co doprowadziło do niesamowitego bólu, który sprawił demonicznemu kowalowi olbrzymią przyjemność. Nie chciał chyba zadawać kolejnego ciosu, a tym bardziej Cię zabić, mimo że niemalże wiłeś się na klęczkach z bólu, a nawet gdyby, pozostali Upadli otoczyli Cię na wypadek takiego zamiaru. Wokół kuźni zebrała się też spora grupa Demonów i Upadłych, ciekawa jak rozwinie się sytuacja, choć teraz nie mogłeś zrobić za wiele, nie w tym stanie. -
Przyłożył drugą rękę do miejsca trafienia i obmacał je. Sprawdził czy nie ma złamania i otwartej rany. Jeśli taka wystąpiła, użył magii, by ją wypalić. Był wkurwiony, wkurwiony jak chuj, ale najpierw trzeba zadbać o siebie, potem o zemstę. Jaki był jego stan, nie licząc bólu?
-
Oczywiście, że miałeś złamane kości (nawet napisałem coś o gruchotaniu w poprzednim poście), czego się spodziewałeś? Na szczęście połamane kości nie przebiły skóry, więc złamanie było zamknięte, choć nie wiesz, czy wystąpiły inne szkody wewnątrz, pod skórą. Poza cholernym bólem, który utrudniał nawet myślenie, kolejnymi falami promieniując na całe ciało, nie byłeś w stanie poruszać ręką, zwisała ona luźno wokół tułowia, będąc bezużyteczną.
-
Czy mógł z pomocą demonologii demona, który podporządkowałby się mu i uleczył, znając jedynie podstawy?
-
//Jaki czasownik miał być pomiędzy słowami “demonologii” i “demona”?//
-
// przyzwać
-
Problematycznym było to, że jeśli nawet istniały Demony potrafiące leczyć, to Ty nie znałeś żadnego takiego, a jeśli nie wiedziało się nic o rodzaju Demona, który chce się przyzwać i kontrolować, to lepiej nie próbować, żeby jakiś potwór w rodzaju Czarta nie skorzystał z okazji i wślizgnął się tak z Piekła tutaj, przy okazji zabijając pechowego Demonologa.
-
Dobra, kurwa. Liczyć, że zwyczajna szyna da radę. Chwycił miecz, który był przypięty do jego pasa zdrową ręką. - Wiesz co? Mogłeś odejść ze zranioną dumą. Teraz odejdziesz bez jebanej głowy. - Stwierdził stając w pozycji bojowej.
-
//Demony nie potrafią leczyć, ale możesz poszukać medyka gdzieś w okolicy, Upadłego, który znał fach przed przemianą i tylko nauczył się anatomii i przypadłości nowych pacjentów. Także daję Ci jeszcze szansę, jak nie skorzystasz, to kontynuujemy.//
-
Machnął ręką na mężczyznę, spluwając mu pod nogi. Przyjdzie tu po arenie. Ruszył dalej rynkiem, szukając namiotu medyka.
-
Musisz też zdawać sobie sprawę, że choć społeczeństwo Demonów i Upadłych różni się od tego ludzkiego, którego byłeś w końcu kiedyś członkiem, obrażanie każdego z byle powodu nie jest dobrym pomysłem, a zabijanie ot tak również może pociągnąć za sobą konsekwencje, całe Trzewia są czymś na kształt gigantycznego folwarku, jakiego niegdyś widywałeś na ziemiach Zakonu Gryfa, a więc zbyt intratnym biznesem, żeby ktoś się w niego mieszał w tak brutalny sposób.
Znalezienie medyka przyszło o wiele łatwiej, niż kowala. Pewnie opatruje on głównie gladiatorów, czasem niewolników, ale wątpliwe, żeby miał coś przeciwko poskładaniu Twojej rany. Nie żeby odmowy zabraniała mu etyka, zapewne takiej nie miał, zwyczajnie kilka złotych monet więcej to coś, czym pogardzi niewielu.
//A tak poza tym, to Twoi Upadli wciąż za Tobą łażą, możesz wysłać ich po ten sprzęt, na jakieś przeszpiegi po karczmach czy coś, jakoś sobie poradzą bez Twojej pomocy.//