Trzewia
-
- Kerion, powinieneś go flankować, kiedy twój partner jest w zwarciu. Na tym polega współpraca w czasie walki, a nie jesteście półmagami by robić Zmiany. - Pouczył młodego. Zmianą nazywało się technikę walki, gdy jeden z wojowników brał na siebie całą uwagę przeciwnika, by ten drugi mógł użyć zaklęcia czy innego rodzaju umiejętności, która wymaga czasu. Następnie na ustaloną komendę wojownik odskakiwał, a mag wykonywał swoje. Sendemir czekał spokojnie, dalej uważny, by ktoś mógł mu zaatakować plecy. Obserwował walki swoich ludzi, co jakiś czas patrząc na odrąbaną głowę demona, czy kałużę po Magmowcu.
-
Na pewno był wdzięczny za to, że powiedziałeś mu to właśnie teraz, na sam koniec starcia. Zresztą, herszt przeciwnej drużyny też nie dawał się łatwo flankować, jego stopy były równie szybkie jak dłonie trzymające miecze, sprawnie wycofywał się, nacierał, uskakiwał lub w inny sposób zmieniał pozycję, byleby tylko mieć dwóch swoich oponentów przed sobą. Żaden z trzech wojowników nie dawał po sobie oznak zmęczenia, ale jednak widziałeś, że to nie Twoi podwładni biorą górę w walce.
Lawa nie rozlewała się zbyt szybko, musielibyście walczyć tu jeszcze z godzinę, aby być nią zagrożeni. Głowa zaś była i leżała, jak na odcięty czerep przystało, obok jej zaś oba topory Demona i jego rozczłonkowane ciało. -
- Kerion, powalcz jeszcze trochę, odejdź i odpocznij, możesz pomóc w walce ze zwierzakiem, zastąpię cię. - rozkazał Sendemir, po czym przygotował się do walki. Musi się w końcu zgrać z nowym oddziałem, a czy jest coś lepszego niż walka ramię w ramię z każdym po kolei? Leari i orka już obskoczył, zostali Kerion i ten tu, niby materiał na Herolda. Przekonamy się. Krótki miecz to nie ulubiona broń Sendemira, ale nada się, tym bardziej duecie będzie może i lepsza niż włócznia.
-
//Pamiętasz, że Magii raczej nie powinieneś używać, tak?//
-
\ roztopienie piasku pod stopami wroga to za bardzo?
-
//Jakakolwiek Magia to za bardzo, bo walka trwa wtedy za krótko dla publiki.//
-
// Poprawione
-
Byłeś ich wodzem, to fakt, ale żaden tak naprawdę nie ślubował Ci lojalności. Wszyscy służyliście Demonowi, wszyscy pragnęliście chwały, zaszczytów, potęgi, dla których zdradziliście własne rasy i pobratymców, towarzyszy broni. A kto otrzyma najwięcej chwały, jeśli nie ten, który zgładzi największego wojownika z konkurencyjnej drużyny gladiatorów? No właśnie. Dlatego żaden się nie wycofał, obaj wręcz natarli ze zdwojoną furią. Tymczasem po drugiej stronie areny odkryłeś wreszcie, że Twój obrzydliwy podwładny powalił wreszcie demoniczną małpę, co oznacza, że został Wam już tylko jeden wróg.
-
- Czyli nacinanie stóp w ramach kary za niesubordynację jak wrócimy. I mały spacerek… Po rozżarzonych kamieniach. Pięć sążni. - Mówił ze średnią głośnością, ale pewnie w trakcie walki nie usłyszą. Może nawet to i lepiej. Sendemir podszedł do Laeri. - Jak ci się podoba służba u naszej Pani? - Zagaił. Laeri nie dorastała ich Pani do pięt w żadnym stopniu, jednak wyglądem była bliżej niż resztą. Jako zamiennik będzie dobra, nada się na nałożnicę. Teraz tylko poznać charakter i odpowiednio zdominować.
-
Snucie planów na przyszłość i rozmowę z Upadłą przerwała Ci gwałtowna owacja tłumu. Domyśliłeś się, że chodzi o walczących na arenie wojowników, jednak spodziewałeś się, że to Twoi podwładni skończyli z ostatnim gladiatorem. Musiało być jednak inaczej, bowiem nim zdążyłeś się odwrócić i przyjrzeć całej sytuacji, coś trafiło Cię z wielkim impetem i powaliło na cuchnący krwią piasek areny. Tym, co Cię powaliło, był Kerion, a raczej jego rozszarpane, pozbawione prawej ręki i głowy, resztki. Melechis leżał przy ścianie areny, jego topór i tarcza nieopodal, a wgniecenie w czarnej skale pokazywało, że został ciśnięty na nią z wielką siłą, nie wiesz, czy przeżył, czy tylko stracił przytomność. Zaś Upadły, z którym wcześniej walczyli, stał tam, gdzie wcześniej, jak gdyby nigdy nic, wznosząc swój oręż ku uciesze gawiedzi, gdy szedł w kierunku Twoim i Laeri, chcąc skrócić Was o głowę, podobnie jak jednego z Twoich podwładnych.
-
- Dajmy ludziom to czego pragną! - Zakrzyknął i stanął w pozycji bojowej. - Leari, gdy krzyknę ZMIANA i sparuję atak, wycofam się, a ty zaatakujesz z kontry i przejmiesz walkę. Potem gdy ty osłabniesz, zrób tak samo, w ten sposób nie zmęczymy się i będziemy mieli przewagę. Oni się zmęczyli i mnie nie usłuchali, widzisz jak skończyli. Wielu chce umrzeć dla chwały. Śmierć jest prosta, przeżycie trudniejsze. - Rozkazał. - Dodatkowo, oddaj mi na razie swoją tarczę i weź tą Melechisa. Bez tarcz nie przetrwamy. - Odrzekł podając jej sztylet i czekając aż odda mu tarczę. Był osłabiony, ale wróg raczej też, nawet jeśli tego nie okazuje. Znał Upadłych, którym dary pozwalały walczyć mimo obrażeń na tym samym poziomie, korzystając z siły niszczącej ich mięśnie. Tacy wojownicy stali z równym zapałem na nogach, aż nie doznali zawału, albo ich organizm nie zmienił się w mieszaninę kości, skóry i krwi. Czyli im dłużej przeciwnik będzie walczył, tym gorzej dla niego. Na to pozostaje przynajmniej liczyć i uderzać mocno.
-
Ledwo co zdążyłeś wygłosić swoje instrukcje, gdy do Upadły rzucił się do ataku, rozpoczynając walkę dwoma szerokimi zamachami w poziomie, licząc na to, że choć jedno ostrze trafi, rozpruwając Twój brzuch lub odcinając głowę.
-
Jedynym plusem utraty zbroi przez Sendemira jest to, że teraz jest szybszy. Odskoczył do tyłu i tarczą walnął od góry w oba ostrza, gdy te były w tej samej pozycji, by wybić przeciwnika z rytmu, po czym odskoczył jeszcze raz i zaczął szukać luk w pancerzu przeciwnika. Oczywiście uniósł tarczę.
-
Luk w pancerzu było sporo, szczególnie dobrym miejscem wydawała się klatka piersiowa, cel nie tylko dostatecznie duży, aby mieć wysokie szanse na trafienie, ale i skrywające żywotne organy, co pozwalało skończyć walkę jednym, celnym pchnięciem.
//Dla przypomnienia: Wygląd// -
- Wszyscy muszą umrzeć! - Zakrzyczał hasło, które w jego życiu sprzed przemiany było okrzykiem bitewnym jego chorągwi po czym ruszył do ataku. Tarcza w kierunku ostrza topora wroga i krótki miecz tuż nad barkiem Sendemira, biceps był napięty najbardziej jak to było możliwe. Przeciwnik najpewniej świadom obecności tarczy wykona atak trzonkiem, chcąc przy okazji osłonić się przed atakiem mieczem Sendemira. To, czego się nie spodziewa, to to, iż Sendemir chcę uderzyć właśnie w topór wroga, a zaatakować go tarczą. Jest tez opcja, że wróg uderzy w tarczę, chcąc ją zniszczyć. Wtedy Sendemir pokieruje cięcie miecza na łokieć wroga, chcąc uniemożliwić mu walkę. Jeśli żadna z tych opcji się nie sprawdzi, wykona po prostu bloku i spróbuje wykonać dowolny kontratak z odskokiem. Wszystko w rękach wroga. Zobaczymy, czy wygra zwinność Sendemira czy siła wroga.
-
Manewr był sprytny, jednak cios miecza nie mógł zniszczyć broni Upadłego, topór był w całości wykonany z jakiegoś minerału, wątpliwe, aby była to zwykła stal, bowiem Twój cios nawet go nie drasnął. Za to cios tarczą w pełni się powiódł, Twój oponent dostał prosto w twarz, a na jego twarzy poza krwią cieknącą ze złamanego nosa pojawiła się również wściekłość, która objawiła się serią morderczych ciosów, wykonywanych w Twoim kierunku, a spadały z różnych stron, pod różnymi kątami, w pionie i poziomie.
-
- No, teraz bardziej przypominasz swojego Pana. Trzeba ci tylko jeszcze odciąć kutasa i będzie w sam raz. - Zaszydził z Upadłego i Demona, który nim rządził, żeby jeszcze bardziej wzbudzić tę furię. Wróg mógł być silniejszy podczas takiego zrywu, był też bardziej niebezpieczny, ale przede wszystkim tracił czujność. Sendemir wycofywał się powoli starając się blokować ciosy, najlepiej tarczą, ale gdy trzeba, to i mieczem. Gdy uznał, że odległość jest odpowiednia, bez patrzenia na swoją podkomendną wydał rozkaz: - ZMIANA! - I postarał się odbić jeden atak przeciwnika, tak by lekko nim zachwiać i odskoczył jak tylko mógł do tyłu zasłaniając się tarczą przed atakami. Jeśli Młoda jest uważna, wykorzysta szansę i dokliwie zrani, a może nawet zabije chuja.
-
Nim zdążyłeś wydać rozkaz, zobaczyłeś efekty wściekania tak potężnej istoty, gdy któryś z kolejnych ciosów jego topora przebił się przez Twoją tarczę, doszczętnie ją niszcząc. Miałeś szczęście, że przy tym ostrze zboczyło z drogi i nie rozpłatało Ci czaszki, ale i tak poczułeś ogromny ból, gdy zacząłeś zalewać się krwią broczącą z okazałej rany, jaką Upadły wykonał, przecinając ostrzem topora Twój policzek mniej więcej na wysokości ust, po czym na pewno zostanie coś więcej niż blizna. Ból powalił Cię na ziemię i teraz już byś go nie czuł, nie czułbyś nic innego, gdyby nie Leari, która w ostatniej chwili zablokowała cios topora tuż nad Twoją głową. Upadły chwycił Cię za szyję w miażdżącym uścisku i odrzucił na kilka metrów, a potem skupił się na Twojej podkomendnej, która póki co unika jego ciosów bądź je blokuje, ale doskonale wiesz, że sama tego pojedynku nie wygra.
-
Najchętniej pierdolnął by się teraz na ziemi i zdechł z wykrwawienia. Jego życie było pracowite, dostatnie, zarówno to po przemianie jak i przed. Piach jest taki ciepły i miękki, zabierze wszystkie jego smutki i zmęczenie. Jest jak… Jak włosy mojej Pani. Włosy Panienki, która posłała mnie tu, bym zwyciężył w jej imieniu. Jest jak ręce tej, która przed chwilą uratowała mu życie przed ostrzem topora wroga. Przykro mi Sendemir, pozdychasz sobie kiedy indziej. Teraz kurwa WSTAŃ! WSTAŃ ROZKAZUJĘ! JAKIEM HEROLD TWEJ PANI I DUCHA TWEGO! I dźwigam się. Rozpoznaję sytuację. Ona walczy, trzyma dystans, umrze za 10 sekund, dłużej nie wytrzyma. Ja krwawię, obficie i nie mogę mówić, szczęka ledwo utrzymuje się na swoim miejscu. Jeden problem na raz, reguła tych, którzy przeżyli. Przytrzymuję zębami obie części rozwalonego policzka razem, tak by mięso przywierało do siebie i odsłaniało lekko do zewnętrznego świata. Napierdala jakbym rodził skurwysyna wielkości tamtego magmowca. Ale teraz będzie tylko gorzej. W mojej lewej ręce pojawia się płomień, mały, ale cholernie gorący, prawie zmienił barwę na niebieski. Wyjebane w zasady, powinni zrozumieć, że wypalanie krwawiącej rany to coś, co sprawi iż będę mógł się napierdalać dalej i zapewnić im pokaz godny królów. Krew wlewa mi się do gardła utrudniając oddychanie, przełykam ją, smakuje jak gówno. Z zamkniętymi oczami i wstrzymanym oddechem jak najszybciej przykładam ogień do polika i jakby spawam ranę za pomocą krwi, mięsa, ognia i skóry. Zęby czernieją osmolone. Prawie tracę przytomność, ale siłą woli zostaję na tym świecie. Nauczę się nekromancji, wskrzeszę Keriona i zajebię go za to, że nie usłuchał. To jego wina. A ja teraz sprzątam, jak zawsze. Od tego jestem. Teraz inny problem, Leari umrze. Ona jest cenna, słucha rozkazów, zna magię i szybko się uczy. Jej stracić nie mogę, moja Pani odkupiła ją od innego demona, pewnie była droga. Mam tylko krótki miecz, broń szybka, celna, ale o małym zasięgu i powierzchni. Tam jest Melechis. Ma tarczę i topór. Wytrzymała tarcza, starczy na przyjęcie ataku, topór ma duże parcie, wróg będzie musiał blokować. Młoda dźgnie go. Tak. Teraz tylko dążyć. Biorę krótki miecz w zęby. Biegnę sprintem, a przynajmniej tak mi się zdaje, bo przy tej ranie policzka wygląda to raczej jak paniczny bieg. Podnoszę tarczę i topór upadłego wojownika. Biorę głęboki wdech i szarżuję bez żadnego okrzyku na wroga, z zimną furią. Czysta kalkulacja. Wróg jest zajęty, wie że ją zabije, kiedy tylko trochę zwolni. Nagle błysk geniuszu, kolejny plan. Zmienia pozycje krótkiego miecza w ustach, ostrze jest teraz skierowane do przodu, jakby róg jednorożca, tylko ujebany błotem, krwią i ozdobiony kilkoma szczerbami. Będzie jak żądło. Przjedzie jak najszybciej do jaknajbliżeszego dystansu i poderżnie gardło wrogowi w czasie przepychanki. Teraz jednak trzeba uderzyć toporem. Upadły wziął zamach, nei najmocniejszy jaki mógł, ale dość porządny. Celuje w cokolwiek odsłowniętego, co ma wróg, uwalniając cios w finalnym momencie szarży, zasłaniając swój przód tarczą. Po ciosie nie zatrzyma się, będzie parł tarczą, nie pozwoli mu atakować Młodej.
-
//Post-kobyła, dlatego nie odpisałem jeszcze w nocy, a dopiero teraz. Ale bardzo mi się podoba, choć to GM’owanie samego siebie już mniej.//
Zwierzęcy ryk bólu Twojego oponenta był nagrodą samą w sobie, gdy ostrze topora zagłębiło się w ręce, pomiędzy karwaszami a naramiennikiem, zatrzymując się dopiero na kości, sprawiając, że porzucił swoją broń. To wystarczyło, aby odwrócić jego uwagę, co wykorzystała Leari, tnąc go na odlew w twarz. Może celowała, może to był czysty fart, ale fakt faktem, że trafiła idealnie, rozcinając twarz i trafiając w lewe oko, na które Upadły nie będzie już nic widział. Jednak to był jej jedyny sukces, wściekły gladiator wykonał potężny zamach i trafił ją w policzek, odrzucając o kilka metrów. Później chwycił za wbity w swoje ramię topór, próbując wyszarpnąć go z rany.