O dziwo, gość był słownym rewolwerowcem, i zabrał swoją broń, więc nic Ci już nie zagraża. Chyba że to posiadacz najszybszej ręki w całym Oskad, który zastrzeliłby Cię, nim Ty pomyślałbyś o kropnięciu jego.
Nie zamierzał tego sprawdzać, więc powoli się odwrócił.
‐Skoro kwestię bezpieczeństwa mamy za sobą, to czy mógłbym się spytać, któż to celował mi w plecy?
‐ Colton White. ‐ odparł rewolwerowiec, uśmiechając się szeroko, choć wątpliwe, żeby był to uśmiech do końca szczery. Dalsze wyjaśnienia były zbędne, nawet Ty słyszałeś o tym łowcy nagród i jego bogatym życiorysie.
‐ Miło spotkać kolegę po fachu, który nie poluje na mnie, a na jakiegoś koniokrada. ‐ odparł tamten, odwzajemniając gest. Zamaszystym ruchem dłoni wskazał Ci ścieżkę, którą mógłbyś dostać się do jego obozowiska. ‐ Zapraszam, Jack.