Złe Ziemie
-
Trinitrotoulentn
Kierran zaczął szukać jednoręcznych młotów bojowych, ewentualnie innych broni obuchowych, w międzyczasie mówiąc do Wampirzycy ‐Po pierwsze: będę potrzebował nieco więcej nieumarłych od Kolektywu. Po drugie: ile wynosi moja działka? Po trzecie: Zagarnę sobie tę broń. Pomoże mi i moim podwładnym bronić kopalni‐
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Z broni obuchowych odnalazłeś młoty bojowe, ale tylko dwuręczne, choć możesz też wybrać zamiast niego dwie buławy, równie eleganckie co zabójcze. Jeśli zaś chodzi o pierścienie, to w skrzynkach ze złotem, srebrem i innymi precjozami, znalazłeś ich wiele, więcej nawet, niż masz palców u obu dłoni i stóp.
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
//Teraz to już właściwie nic, skoro kazałeś opróżnić jaskinię. No i z drugiej strony nie ma sensu zostawiać tam teraz kogokolwiek.//
W ten sposób wróciliście do swojego zamku, a Ty byłeś uboższy o kilka Szkieletów, choć w porównaniu z tym, co zyskałeś, wyszedłeś na gigantyczny plus.
//Zmiana tematu. Zacznij w swoim zamku.// -
Radio:
Podróż przez Złe Ziemie zajęła ci dzień dłużej, niż początkowo szacowałeś, ale to i tak niezłe tempo, biorąc pod uwagę, że nie wziąłeś ze sobą konia ani nic, co przyspieszyłoby marsz. Chociaż każdej nocy niemal umierałeś na zawał serca ze strachu, to nic nie zaatakowało twojego obozu, a podczas marszu musiałeś jedynie odpędzać się od różnych kreatur, z czego żadna z nich ci nie zagroziła. Zamek odnalazłeś tam, gdzie wskazywała mapka. Trudy podróży zostały ci wynagrodzone, gdy zbliżając się do niego, ktoś wychylił się zza blanki i oddał strzał, który szczęśliwie cię minął.
- Debilu, przecież on żywy! - krzyknął ktoś chwilę po tym, jak padł strzał.
- Ki diabeł?! - odezwał się ktoś inny, a ty zauważyłeś, że na murach znajduje się przynajmniej sześciu ludzi, każdy uzbrojony w karabin, rewolwer czy strzelbę, z których to celowali do ciebie. -
Widząc sześć, wycelowanych w niego luf, Seymour nie próbował dobierać broni, a jedynie dał Ogryzkowi znak, by trzymał się u jego nogi. Sam powoli uniósł dłonie nad głowę w geście odparcia wszelkich posądzeń o nieczyste zamiary.
— Taki diabeł, że człowiek, do cholery! Człowiek! Mam list dla profesora Levine! — Odkrzyknął. -
- Profesora?
- Kurwaaaa…
- To się Stary zdziwi.
Dobiegły głosy z murów. Po kilku chwilach ciężka, stalowa krata niezauważalnie drgnęła, a potem zaczęła się mozolnie podnosić. Gdy ukazała ci się metalowa brama, nie minęło wiele czasu, aż ktoś po drugiej stronie ją otworzył. Zauważyłeś w niej sylwetki kilku rewolwerowców.
- Wchodź no, byle szybko! - przynaglił cię jeden z nich. -
Nie mając zamiaru przebywać na zewnątrz ani chwilę dłużej, niż było to konieczne, od razu klepnął na psa, by ten trzymał się blisko niego, i biegiem ruszył ku bramie.