Imperium
-
Dziwne. Stwierdziła w myślach Jannet. Trzech z pięciu facetów siedzących w celi nie od razu zaprowadzono na szubienicę. Soapy’ego cały czas próbują przymusić do współpracy z Hoodoo, z Clyde’a chcieli wyciągnąć informacje na temat jego towarzyszy, a Amaksjanin już od dwóch tygodni czekał na wyrok, który powinien odbyć się natychmiastowo. Jak dla Jannet, zbyt wiele ciekawych przypadków w jednym miejscu, choć znając życie tak właśnie było - przypadki. Ale jej uwagę zwróciło także coś innego:
— Skąd znasz ich język? — Zapytała Sopy’ego. -
- Kiedyś jedno plemię schwytało mnie i przez prawie pół roku uczyłem się ich języka, kultury i obyczajów. To mógł być początek świetnej współpracy, gdyby nie to, że nagle okazało się, że chcą wykorzystać mnie do ataku na kilka ludzkich osad, więc uciekłem, gdy tylko miałem okazje, a nasze drogi już się więcej nie spotkały. A ich język jest dość prosty, tak jak oni sami, chociaż nie mają żadnego słowa, które określałoby pokój, ale za to mają blisko dwadzieścia na opisanie czyjejś śmierci.
- Dobra, skoro wszyscy się już znamy i lubimy, to może w końcu wtajemniczysz ją w ten swój genialny plan, Soap? Wiesz, im nas więcej, tym weselej. - powiedział Clyde, uśmiechając się lekko pod wąsem.
- Plan? - zapytał Soapy, marszcząc brwi. - Ach, tak: Ten plan. - dodał, gdy rozjaśniło mu się w głowie i zwrócił się do Ciebie: - Planujemy ucieczkę, żaden z nas nie chce zginąć na szubienicy, a już prędzej podczas próby wydostania się na wolność. -
I z wszystkich rzeczy, jakie Jannet tutaj usłyszała, ta zdecydowanie zainteresowała ją najbardziej, szczególnie, że wciąż była w posiadaniu małego fantu, który tą ucieczkę mógł by im ułatwić. Nachyliła się bliżej rozmówców: — Jak ten plan ma wyglądać? — Zapytała, żądna szczegółów.
-
- Jeszcze nie mamy. Ale siedzę tu cały miesiąc, dobrze wiem, jak to wszystko działa. Ci dwaj Konstable to nowicjusze, ale i tak nie powinniśmy ich lekceważyć. Mimo to, zaglądają tu bardzo rzadko, więc musimy jakoś zwabić tu jednego, jak najbliżej krat, a potem spróbować go zabić lub ogłuszyć, żeby zabrać mu klucze od cel. Z tego, co zaobserwowałem, chodząc po więzieniu nie zawsze noszą ze sobą broń, ale pęk kluczy już tak. Później wystarczy pozbyć się jakoś drugiego Konstabla, zabrać broń z depozytu i spróbować ucieczki, najlepiej nocą. Dyskutowaliśmy o tym już wiele razy, ale liczymy, że rzucisz nieco światła na tę sprawę z innego punktu widzenia.
-
– Musiałabym pomyśleć…– Mruknęła ni to do nich, ni to do siebie, po czym nasłuchiwała przez moment czy Konstabla nie ma w pobliżu. Jeżeli go nie było, powiedziała:
— Ale mam coś, co może się przydać. —
Po czym sięgnęła do swoich piersi i wyciągnęła z pomiędzy nich rewolwer, aby pokazać go pozostałym. -
Jak już mogłaś zauważyć przez ten czas, który spędziłaś w celi, a co potwierdził potem Soapy, Konstablowie średnio się Wami interesowali, bo byliście więźniami Celi Straceńców, niewielką różnicę robiło im to, czy zawiśniecie na szubienicy, czy zabijecie się nawzajem, w czym pewnie miało pomóc umieszczenie Amaksjanina i ludzi w jednej celi.
Gdy tylko pokazałaś innym swoją broń, niektórzy zagwizdali z podziwem dla Twojego sprytu, a Soapy klasnął raźno w dłonie.
- To ułatwi zabicie drugiego Konstabla, nie będziemy musieli teraz martwić się tym, co by było, gdybyśmy zabili pierwszego, a ten nie miałby broni i drugi zwyczajnie przyszedłby i zastrzeliłby nas przez kraty. Ale i tak nie wiemy, jak go zwabić, możemy się nawet pozabijać, ich to nie obchodzi, bo i tak wszyscy prędzej czy później zawiśniemy.
Amaksjanin ponownie zerwał się na równe nogi i powiedział coś w swoim języku.
- Nie, Khalid, nie możesz złamać Clyde’owi drugiej ręki, to w niczym nam nie pomoże. Nawet gdybyś kogoś zabił, to i tak by nie pomogło. - odparł po ludzku mężczyzna w różowym garniturze, choć przetłumaczył później tubylcowi tylko pierwsze zdanie, w obawie, że drugie weźmie zbyt na poważnie. -
Jannet z powrotem schowała broń do jej kryjówki i myślała, wysłuchując rozmowy i propozycji Amaksjanina. W głowie zaświtał jej pewien pomysł:
— A jakbyśmy albo ktoś z nas udał, że jest martwy? Przecież zwłoki musieli by stąd wynieść, nie? — -
- Może i tak, może i nie. Mówię, że nie zależy im na tych, którzy i tak będą martwi. Może inaczej by było, gdybyśmy mieli jeszcze jakąś nadzieję na przeżycie, ale to wątpliwe, skoro na wszystkich podpisano już wyrok.
//Radio, na Twoją postać nie, rusz mózgownicą, ja w Ciebie wierzę.// -
// No kurła tylko ona cały czas nie chciała ujawniać tego, że ona nie idzie na szubienicę. Myślisz, że kiedy myślałem, to o tym nie myślałem? //
— No… Nie na nas wszystkich. — Dopowiedziała cicho, ale słyszalnie dla pozostałych Jannet, spoglądając z niemałym zakłopotaniem na towarzyszy.
-
Domyślali się pewnie, o co chodzi, ale woleli usłyszeć to z Twoich ust. Grunt, że nie wyglądali na wściekłych, tak jak mogłabyś się tego spodziewać.
-
– Na mnie nie spisali kary śmierci. – Dopowiedziała po kilku sekundach. Właściwie, nie chodziło o to, że Jannet bała się ich rekacji, co sama przed sobą nie chciała przyznać, że jako jedyna z tej celi nie idzie na stracenie, a najbardziej na nie zasłużyła.
-
- Czyli na Tobie będzie im zależeć… Musi, skoro nie idziesz na szubienicę. Dlatego to Ty musisz zagrać główną rolę w naszym planie, a Clyde weźmie rewolwer i zastrzeli drugiego Konstabla, jest najlepszym strzelcem z nas wszystkich, a choć ma jedną rękę, to na pewno mu nie zadrży. Ja brzydzę się przemocą, a młodzi nie wyglądają na będących w odpowiednim stanie, żeby zrobić coś takiego. Przynajmniej nie teraz.
-
Westchnęła, ale kiwnęła głową godząc się na ten plan.
– Wiesz już jak ta “rola” będzie wyglądać? Co będę.musiała zrobić? – -
- Liczyłem właśnie, że to Ty coś zaproponujesz, skoro będziesz musiała zwabić tu Konstabli.
-
Przyłożyła dłoń do ust, pogryzając lekko skórę w zamyśleniu. — Hmm…Możemy udać, że chcecie mnie zabić albo pobić albo coś w tym stylu. — Odpowiedziała po chwili: — Będą musieli zareagować i przelecieć tutaj, żeby was “powstrzymać”, a tego chcemy, nie? —
-
- Proste, ale nie wiem, czy skuteczne. Pamiętaj, że mamy tylko jedną szansę, a przy tym chcemy wszyscy to przeżyć, gdyby Konstablowie doszli do wniosku, że stanowimy dla Ciebie prawdziwe zagrożenie, mogliby strzelać i bez większych oporów zabić jednego z nas, aby reszta odstąpiła.
-
— Dobra, czyli trzeba wymyślić coś innego. — Stwierdziła, po czym znowu popadła w zamyślenie. Nowy pomysł przyniósł jej żołądek.
— Jak często dostajecie tu coś do jedzenia? Kto to przynosi? — Zapytała. -
- Nam dali ostatni posiłek dzisiaj i prawie nie padli ze śmiechu, mówiąc, że to ostatni na jaki możemy tu liczyć. Nie wiem, czy będą Cię karmić, zwłaszcza że pewnie wyjdziesz stąd o wiele szybciej niż my, może nawet dziś lub jutro.
-
Ten post został usunięty!
-
//Powiedziałeś, że nie skazali tej postaci na śmierć, więc domyślił się, że nie zamknęli jej tu dla zabawy, ale dlatego, że nie było innych cel i, skoro nie powieszą jej jak reszty, jest jakiś powód, aby żyła, a także nie siedziała tu razem z nimi aż do momentu wykonania wyroku.//