Imperium
-
Przyłożyła dłoń do ust, pogryzając lekko skórę w zamyśleniu. — Hmm…Możemy udać, że chcecie mnie zabić albo pobić albo coś w tym stylu. — Odpowiedziała po chwili: — Będą musieli zareagować i przelecieć tutaj, żeby was “powstrzymać”, a tego chcemy, nie? —
-
- Proste, ale nie wiem, czy skuteczne. Pamiętaj, że mamy tylko jedną szansę, a przy tym chcemy wszyscy to przeżyć, gdyby Konstablowie doszli do wniosku, że stanowimy dla Ciebie prawdziwe zagrożenie, mogliby strzelać i bez większych oporów zabić jednego z nas, aby reszta odstąpiła.
-
— Dobra, czyli trzeba wymyślić coś innego. — Stwierdziła, po czym znowu popadła w zamyślenie. Nowy pomysł przyniósł jej żołądek.
— Jak często dostajecie tu coś do jedzenia? Kto to przynosi? — Zapytała. -
- Nam dali ostatni posiłek dzisiaj i prawie nie padli ze śmiechu, mówiąc, że to ostatni na jaki możemy tu liczyć. Nie wiem, czy będą Cię karmić, zwłaszcza że pewnie wyjdziesz stąd o wiele szybciej niż my, może nawet dziś lub jutro.
-
Ten post został usunięty!
-
//Powiedziałeś, że nie skazali tej postaci na śmierć, więc domyślił się, że nie zamknęli jej tu dla zabawy, ale dlatego, że nie było innych cel i, skoro nie powieszą jej jak reszty, jest jakiś powód, aby żyła, a także nie siedziała tu razem z nimi aż do momentu wykonania wyroku.//
-
// Dziękuję. //
– Czyli to też nie zadziała…– Stwierdziła, odrzucając kolejny pomysł. Co jeszcze mogło by przyciągnąć tu Konstabla?
– A jakbym zaczęła go obrabiać? Wiecie, każdą z jego cech po kolei wyzywać, tak żeby nie mógł nie słyszeć. Wkurzyłby się, nie? – -
- To już jest jakiś plan. Jeśli się nie uda to spróbujemy planu B.
- Od kiedy mamy jakikolwiek plan, a do tego plan B, Soapy? My, do cholery, nie możemy nawet jednego porządnie wymyślić.
- Stul się, Clyde. Nie widzisz, że mam przebłysk?
- A żeby wszyscy diabli wzięli Ciebie i Twoje przebłyski, karciarzu. Nie mogłeś mieć jakiegoś z tydzień czy dwa temu? Jakby wtedy stąd wyszedł, dzięki Twoim przebłyskom, byłbym już w Górach Granitowych i zbierał kolejnych partyzantów. -
Właściwie to Jannet “przebłysk” kanciarza był na rękę, bo dzięki temu miała okazję uciec razem z tą ekipą, a nie musiała wysilać się na pewnie o wiele większy trud z wychodzeniem stąd w pojedynkę. Dlatego przerwała Clyde’owi, od razu wychodząc do Soapy’ego z pytaniem:
– Jak wygląda plan B? – -
- Wziąć Cię za zakładnika. Oczywiście, nie dosłownie, ale powinni się nabrać, skoro wiedzą, że Ty masz przeżyć, a nas powieszą, to domyślają się pewnie, że jesteśmy zdesperowani. Będziemy udawać, że chcemy wymusić na nich jakieś ustępstwa, a gdy spróbują negocjować, Clyde ich zastrzeli, a potem zdobędziemy klucze, uciekniemy z celi, weźmiemy broń i droga do wolności stoi przed nami otworem.
-
Pokiwała głową z uznaniem:
– To też jest niezły plan, mi pasuje. Teraz czekamy do nocy i wprowadzamy go w życie? – Dopytała dla pewności. -
//Jeśli nie chcesz sobie jeszcze z nimi pogadać albo coś to przewinę akcję o te kilka godzin w następnym poście, daj tylko znać.//
-
//Jeszcze chwilę pogadam, a później dam Ci znać. //
-
//KKK.//
-
//To mi kurde dasz odpowiedź na pytanie czy mam dalej sam pisać i uznać, że mnie zignorowali? //
-
//Dam Ci kurde odpowiedź.//
- Na to wychodzi. - potwierdził krótko Soapy, -
— No i w porządku. — Odpowiedziała Jannet i już miała zamilknąć, gdy przypomniała coś sobie: — A w ogóle, to zapomniałam się przedstawić. Jannet jestem. —
-
Pokiwali głowami, oni już się przedstawili, może z wyjątkiem tamtych niedoszłych rabusiów banku: Jeden nazywał się William a drugi David.
-
// No i cyk, przewijamy. //
-
//Naprawdę liczyłem na coś więcej, gdy mówiłeś, że chcesz “jeszcze chwilę pogadać”.//
Godziny wlokły się niemiłosiernie, wszyscy się nudzili, ale w końcu nadeszła pora do działań. Nie mieliście tu okna, więc pewnie nie znalibyście pory dnia, gdyby nie Soapy, który sprawdził godzinę dzięki złotemu zegarkowi na łańcuszku, który wyjął z kieszeni różowej marynarki.
- Pani i panowie, pora działać i wybyć wreszcie z tego śmierdzącego więzienia.