Imperium
-
Od razu zajęła się przekazywaniem swojej idei:
— A gdybyśmy nie musieli się przekradać między milicjantami, tylko przewieźlibyśmy się? Macie tutaj jakichś znajomych? Pomyślcie - Dalibyśmy komuś z wozem w łapę, on ukryłby nas w środku razem z jakimś towarem i wywiózł z Imperium? Gdyby zatrzymali go milicjanci, mógłby powiedzieć, że jedzie z porannym dowozem do jakiegoś miasta. —// Ah, dobre wspomnienia, gdy wywoziłem Grigora z Stalingradu na pace ciężarówki z ziemniakami. //
-
- Potrzebowalibyśmy do tego przynajmniej dwóch wozów, które zawsze milicjanci mogliby skontrolować, a wtedy mogiła. No i nie mamy tu przyjaciół, a nawet gdyby, to każdego trzeba byłoby zmotywować garścią srebra lub nawet złota czy rewolwerem wbitym w plecy, bo nikt nie chce tutaj podpaść milicji Hoodoo, bo to niemalże równoznaczne z podpadnięciem samemu burmistrzowi.
-
— Dobra, w mojej głowie wyglądało to lepiej. Nie było tematu. —Zakończyła wątek. Bez znajomych w Imperium ten plan nie ruszy.
-
- Masz nam coś jeszcze do powiedzenia przed próbą ucieczki?
-
— Jakbyście mogli, to poluźnijcie mi trochę sznur na rękach i chyba nic poza tym. —
-
Szuler pokiwał głową i od razu się tym zajął, później zaś dwiema szmatkami zakneblował Ci z powrotem usta, choć nieco lżej niż poprzednio. W tym czasie William spakował wybraną przez Ciebie broń i amunicję do podróżnej sakwy, którą przerzucił sobie przez ramię, pewnie po to, żeby wręczyć Ci po ucieczce. Wtedy cała grupa zaczęła powoli i ostrożnie opuszczać budynek więzienia.
-
Więc i Jannet opuszczał więzienie z nimi. Cóż, spodziewała się wybyć z tego budynku po nieco dłuższym czasie, ale wcześniejszy termin jak najbardziej jej odpowiadał. Trzymała się z tyłu, by w razie czego nie zwalniać reszty swoją powolnością.
-
Szło sprawnie, dopóki nie natrafiliście na obrzeża. Tam rzeczywiście roiło się od ognisk, a wokół ognisk pełno było milicjantów. Ciężko będzie Wam przejść obok nich niezauważenie, a zostaje jeszcze kwestia zdobycia wierzchowców.
-
Tylko gdzie można by było znaleźć konie? W okolicach miasta musiały być położone jakieś pastwiska czy stadniny dla nich, ale dobrze byłoby wiedzieć, gdzie ich szukać.
Za to Jannet było żal Bimba. Jeżeli rzeczywiście tamten strzał go uśmiercił, to… Dzik był dobrym zwierzęciem. Wiernym.Co do ognisk, rzeczywiście stanowiły problem. Miała nadzieję, że nie będzie musiała robić za zakładniczkę by przejść między nimi.
-
To, że rozstawiono je tutaj akurat wtedy, gdy postanowiliście uciec, było przypadkiem, osobista milicja Hoodoo już jakiś czas trzymała wartę dniami i nocami wokół miasta, obawiając się tubylczych rajdów. Chociaż, z drugiej strony, czemu dzikusy miałyby to robić? Ubairgowie czy Amaksjanie byli odważni, silni, wojowniczy i mieli ludziom za złe ich rozwój na ziemiach należących od dawien dawna do ich przodków, ale nigdy nie porwali się jeszcze na atak na miasto, zwłaszcza tak duże jak Imperium. Czyżby naprawdę stali się tak pewni siebie i ręce urosły im na tyle, żeby sięgnąć już nie po jakąś karawanę, grupę podróżnych czy pomniejszą osadę, ale nieformalną stolicę kolonii?
Po krótkiej naradzie ustalono, że David zostanie z Tobą w jednej z bocznych uliczek, kryjąc się przed milicją, co było konieczne, skoro sama byłaś obecnie bezbronna, a reszta podzieli się na dwie grupy i spróbuje ukraść skądś konie, co też od razu wcielili w życie, znikając w mroku nocy: Clyde z Williamem i Soapy z Khalidem. -
Usiadła pod ścianą, namyślając się nad tym, co począć już po ucieczce. Jak mogłaby odszukać Patricię i Jimmiego? A może powinna od razu udać się do Liwiusza i dopiero stamtąd rozpocząć poszukiwania?
-
Druga opcja wydawała się rozsądniejsza, gdyby zsumować czas, jaki spędziłaś w więzieniu, w niewoli Stara i na poszukiwaniach Patricii, to w gospodarstwie nie było Cię kilka dni. Nie miałaś złudzeń co do tego, że pewnie tylko Liwusz okazywał szczerą troskę o Twój los, ale innych mogło to chociaż zaniepokoić i kto wie, co wydarzyło się, gdy Ciebie tam nie było? Samotne poszukiwania Stara też były problematyczne, powiedział Ci wiele o swoich planach, ale i tak nie wiesz, gdzie możesz go znaleźć, gdzie ma zamiar założyć swoją wymarzoną farmę.
-
// James jeszcze jedzie? //
Prawda… Choć zakładając, że już znalazł kawałek ziemi i kupił go, można by odszukać osobę, która go sprzedała albo jakieś papiery… Nie, to też odpada. Później będzie musiała wymyślić jakiś sposób na odszukanie go, teraz ważniejsza jest ucieczka. Czekała dalej na powrót reszty, od czasu do czasu spoglądając to na okoliczne domy, to na Davida, to na ulicę.
-
//Jedzie, zacznę mu dzisiaj albo jutro.//
Nie działo się nic ciekawego, dopóki nie usłyszeliście kroków. Wiedzieliście, że to nie mogą być Wasi kompani, nawet Khalid potrafił poruszać się cicho, gdy musiał, więc to pewnie był ktoś spoza grupy. David dobył swojego rewolweru i skrył się za Tobą, mierząc do wejścia do uliczki, w której się skryliście, gdzie po chwili stanął milicjant. Nie miałaś wątpliwość, że należał do tej formacji, nawet w mdłym blasku księżyca dostrzegałaś jego zakazaną gębę, kaburę z rewolwerem i toporek przy pasie. On również zobaczył Ciebie, ale chyba nie dostrzegł Davida, i stał tak, zbyt zdziwiony, aby zrobić cokolwiek. -
// K. //
“Kurwa.” Pomyślała Jannet.
W duszy prosiła Davida, by ten nie strzelał. Tu nie ma grubych, betonowych ścian, tutaj strzał będzie słyszany przez zdecydowanie zbyt dużo osób.
Starała się cały czas nie spuszczać wzroku z milicjanta, chcąc by podszedł bliżej. Wtedy David będzie mógł szybko i bezgłośnie go ogłuszyć. -
Ten nie miał takiego zamiaru, a plan aby pozbyć się go po cichu spalił na panewce, gdy wydarł się do swoich kompanów, których para przyszła po chwili. Wszyscy ruszyli w Twoją stronę, czułaś od nich woń jakiegoś taniego alkoholu.
- Co my tu mamy? - zapytał ten, który przyszedł pierwszy, przyglądając Ci się. - Ja ją chyba skąd kojarzę.
Dopiero po kilku chwilach ciszy jeden z pozostałych Milicjantów doznał nagłego olśnienia, mówiąc:
- Ta, ja też. Sześćdziesiąt jebanych złotników za to wielkie babsko. Widziałem list gończy.
- No, chłopaki, chyba wygraliśmy kasę na roczny urlop, a ona nam to nawet ułatwiła. - dodał trzeci, wskazując na Twoje więzy i knebel. - Cholera wie, co tu robi, ale lepiej zabierzmy ją do więzienia, bo nie ma co dzielić się z resztą.
Gdy wszyscy radośnie zarechotali i odwrócili się, David wykorzystał okazję, aby dyskretnie przekraść się do innej uliczki, zabierając Twoją broń i zostawiając Cię kompletnie samą z trójką milicjantów. -
Z jednej strony Jannet była absolutnie sama i związana w niekoniecznie pożądanym towarzystwie trzech milicjantów, ale z drugiej strony Jannet była sama na sam z tylko trzema, pijanymi milicjantami i miała wolne nogi. Nie miała zamiaru dać się zamknąć w kiciu.
Gdy tylko nadarzyła się okazja i przynajmniej jeden z prowadzących ją do więzienia milicjantów (//bo zakładam, że zaczną prowadzić ją do więzienia//) znalazł się odpowiednio blisko ściany budynku, rozpędziła się i z całym rozpędem wpadła na niego, chcąc przyprzeć go do muru i ogłuszyć. Jeżeli udałoby jej się, to od razu ruszyła na pozostałych dwóch, używając nóg i głowy do walki. -
Udało Ci się pozbyć w ten sposób pierwszego, ale dwaj kolejni sięgnęli kolejno po toporek oraz nóż i rewolwer, co nie stawiało Cię w zbyt dobrej sytuacji. Wiedziałaś, że Cię nie zabiją, ale mogli Cię okaleczyć, w końcu to było gdzieś poza zleceniem, które zwykle opiewało na “żywy lub martwy”. Gdy zastanawiałaś się, co powinnaś teraz zrobić, zobaczyłaś jak metalowy przedmiot, który wirował w Twoim kierunku, odbijając księżycowe światło. Gdy jego ostrze ucięło głowę jednego z milicjantów, poznałaś w tym topór Khalida, Amaksjanina, który po udanej dekapitacji zatoczył łuk i trafił prosto w pierś drugiego, przerażonego i zdziwionego, mężczyzny, aby potem w jakiś sposób wrócić w ciemność, do swojego właściciela, pomimo ciała, w które wciąż był wbity, i które za sobą ciągnął.
Tymczasem ten zaatakowany przez Ciebie milicjant, który wciąż żył, szybko się pozbierał i zaczął uciekać, teraz pewnie zapominając o nagrodzie, najpierw chciał uratować życie, później opowiedzieć o tym innym, a na koniec zemścić się za swoich kumpli od kieliszka. -
// Bumerang zawsze w modzie. Poza tym, informuję, iż zakładam że milicjant mający zamiar uciec dopiero zaczął stawiać pierwsze kroki. //
O nie, Jannet nie miała zamiaru pozwolić mu na ucieczkę. Wiedziała, że próba cywilizowanego dogonienia go w jej przypadku nie miała wielkiego sensu, dlatego wytężyła swoje siły i najzwyczajniej rzuciła się na niego, chcąc szybko skrócić dystans do milicjanta i powalić go na ziemię swoją wagą.
-
Nie udało Ci się, mężczyzna był lżejszy, szybszy i napędzany adrenaliną, która zdawała się wypalać w nim resztki alkoholowego upojenia, przez co gnał nie tylko szybko, ale i w miarę prosto, znikając Wam z pola widzenia. Wbiegł najpierw w tę samą uliczkę, w której skryłaś się wcześniej z Davidem, a później skręcił. Nie minęło kilka sekund, a zza rogu rozległy się rewolwerowe strzały.