Imperium
-
// K. //
“Kurwa.” Pomyślała Jannet.
W duszy prosiła Davida, by ten nie strzelał. Tu nie ma grubych, betonowych ścian, tutaj strzał będzie słyszany przez zdecydowanie zbyt dużo osób.
Starała się cały czas nie spuszczać wzroku z milicjanta, chcąc by podszedł bliżej. Wtedy David będzie mógł szybko i bezgłośnie go ogłuszyć. -
Ten nie miał takiego zamiaru, a plan aby pozbyć się go po cichu spalił na panewce, gdy wydarł się do swoich kompanów, których para przyszła po chwili. Wszyscy ruszyli w Twoją stronę, czułaś od nich woń jakiegoś taniego alkoholu.
- Co my tu mamy? - zapytał ten, który przyszedł pierwszy, przyglądając Ci się. - Ja ją chyba skąd kojarzę.
Dopiero po kilku chwilach ciszy jeden z pozostałych Milicjantów doznał nagłego olśnienia, mówiąc:
- Ta, ja też. Sześćdziesiąt jebanych złotników za to wielkie babsko. Widziałem list gończy.
- No, chłopaki, chyba wygraliśmy kasę na roczny urlop, a ona nam to nawet ułatwiła. - dodał trzeci, wskazując na Twoje więzy i knebel. - Cholera wie, co tu robi, ale lepiej zabierzmy ją do więzienia, bo nie ma co dzielić się z resztą.
Gdy wszyscy radośnie zarechotali i odwrócili się, David wykorzystał okazję, aby dyskretnie przekraść się do innej uliczki, zabierając Twoją broń i zostawiając Cię kompletnie samą z trójką milicjantów. -
Z jednej strony Jannet była absolutnie sama i związana w niekoniecznie pożądanym towarzystwie trzech milicjantów, ale z drugiej strony Jannet była sama na sam z tylko trzema, pijanymi milicjantami i miała wolne nogi. Nie miała zamiaru dać się zamknąć w kiciu.
Gdy tylko nadarzyła się okazja i przynajmniej jeden z prowadzących ją do więzienia milicjantów (//bo zakładam, że zaczną prowadzić ją do więzienia//) znalazł się odpowiednio blisko ściany budynku, rozpędziła się i z całym rozpędem wpadła na niego, chcąc przyprzeć go do muru i ogłuszyć. Jeżeli udałoby jej się, to od razu ruszyła na pozostałych dwóch, używając nóg i głowy do walki. -
Udało Ci się pozbyć w ten sposób pierwszego, ale dwaj kolejni sięgnęli kolejno po toporek oraz nóż i rewolwer, co nie stawiało Cię w zbyt dobrej sytuacji. Wiedziałaś, że Cię nie zabiją, ale mogli Cię okaleczyć, w końcu to było gdzieś poza zleceniem, które zwykle opiewało na “żywy lub martwy”. Gdy zastanawiałaś się, co powinnaś teraz zrobić, zobaczyłaś jak metalowy przedmiot, który wirował w Twoim kierunku, odbijając księżycowe światło. Gdy jego ostrze ucięło głowę jednego z milicjantów, poznałaś w tym topór Khalida, Amaksjanina, który po udanej dekapitacji zatoczył łuk i trafił prosto w pierś drugiego, przerażonego i zdziwionego, mężczyzny, aby potem w jakiś sposób wrócić w ciemność, do swojego właściciela, pomimo ciała, w które wciąż był wbity, i które za sobą ciągnął.
Tymczasem ten zaatakowany przez Ciebie milicjant, który wciąż żył, szybko się pozbierał i zaczął uciekać, teraz pewnie zapominając o nagrodzie, najpierw chciał uratować życie, później opowiedzieć o tym innym, a na koniec zemścić się za swoich kumpli od kieliszka. -
// Bumerang zawsze w modzie. Poza tym, informuję, iż zakładam że milicjant mający zamiar uciec dopiero zaczął stawiać pierwsze kroki. //
O nie, Jannet nie miała zamiaru pozwolić mu na ucieczkę. Wiedziała, że próba cywilizowanego dogonienia go w jej przypadku nie miała wielkiego sensu, dlatego wytężyła swoje siły i najzwyczajniej rzuciła się na niego, chcąc szybko skrócić dystans do milicjanta i powalić go na ziemię swoją wagą.
-
Nie udało Ci się, mężczyzna był lżejszy, szybszy i napędzany adrenaliną, która zdawała się wypalać w nim resztki alkoholowego upojenia, przez co gnał nie tylko szybko, ale i w miarę prosto, znikając Wam z pola widzenia. Wbiegł najpierw w tę samą uliczkę, w której skryłaś się wcześniej z Davidem, a później skręcił. Nie minęło kilka sekund, a zza rogu rozległy się rewolwerowe strzały.
-
Szybko podniosła się z ziemi i ostrożnie wróciła do uliczki. Zastrzelenie przez sojusznika to całkiem głupi sposób na śmierć, czyż nie?
-
Nawet w ciemności David raczej rozpoznałby Twoją sylwetkę, więc nie masz co raczej się o to martwić, bo to on strzelał. Gorzej, że dźwięk wystrzału rozpoznali na pewno wszyscy milicjanci w okolicy, którzy pewnie się tym zainteresują. Pewnie uznają to za przypadkowy strzał w wykonaniu jakiegoś podchmielonego kompana, ale są spore szanse na to, że wykryją Was i Waszą próbę ucieczki, co nie jest zbyt miłe, zwłaszcza że jesteście w rozproszeniu i bez środka transportu.
-
Świetnie, czyli teraz wyglądało na to, że będą musieli albo się jakoś skryć albo zginąć. Zajebiste perspektywy. Spojrzała pytająco na Davida, zastanawiając się czy wymyślił coś w kwestii ich sytuacji.
-
On nie był tu od myślenia, to Soapy był mózgiem operacji, on miał tylko Cię pilnować i strzelać od czasu do czasu.
- Podzielmy się na małe grupy… Na obrzeżach miasta, na wschód stąd, jest niewielki zajazd, a obok niego stajnia do koni podróżnych. Tam się spotkamy i, przy odrobinie szczęścia, zdobędziemy konie. - zarządził szuler i ruszył razem z buntownikiem ze złamaną ręką w tamtym kierunku, podobnie jak Amaksjanin wraz z Wiliamem. David, nieco niepewny, bo chyba nie znał drogi i miał jedynie niedokładną wskazówkę od Soapy’ego, również ruszył tam, gdzie reszta. -
A Jannet trzymała się Davida. W końcu w dwójkę zawsze raźniej, nie? Szczególnie, gdy jedna osoba z tej dwójki ma związane dłonie. Szła razem z niedoszłym złodziejem.
-
- Byłaś tu już kiedyś? - zapytał, a chyba nie chciał przez to podtrzymać Cię na duchu pogawędką, zwłaszcza że przez knebel w ustach nie mogłaś mu odpowiedzieć, ale dać w dyskretny sposób znać, że sam zawitał do Imperium po raz pierwszy, nie licząc feralnej próby napadu, a w tym rejonie miasta nigdy nie był, przez co chyba się zgubiliście…
-
Pokiwała mu głową na tak. Była już kiedyś w Imperium, choć było to dawno. Babka zabrała ją tu na wycieczkę, jakieś dziesięć lat temu. Niewiele pamiętała z tego wypadu, ale na pewno miała większą wiedzę niż David. Wschodnie obrzeża, tak? Zdając się na pamięć, gestem wskazała mężczyźnie by trzymał się jej. Udała się w tamtym kierunku, raczej wybierając boczne uliczki.
-
Problem był taki, że on również wiedział, gdzie jest wschód, oraz czym są obrzeża. Bardziej chodziło o to, że nie mógł znaleźć wspomnianego zajazdu i stajni, które były Waszym celem, Ty też raczej niespecjalnie wiedziałaś, co to może być za budynek, a błądzenie uliczkami i tracenie czasu też nie jest dobrym pomysłem, gdy ma się na karku zgrają milicjantów i Konstabli.
-
To co mogli zrobić? Jannet wyciszyła się i spróbowała nasłuchać czy w pobliżu nie było słychać głosów tawerny bądź rżenia koni.
-
Na rozmowy, śmiechy i szczęk kufli nie ma co raczej liczyć o tej porze, wszędzie wokół było cicho, a w żadnym budynku nie paliło się światło.
- No, czyli jednak się zgubiliśmy. - mruknął pod nosem David, opierając się plecami o ścianę. -
Świetnie, teraz jeszcze on się poddał… Ale właściwie co Jannet mogła na to poradzić? Zajrzała jeszcze w pobliskie (nie będące dalej niż kilkanaście, kilkadziesiąt metrów dalej) ulice, uliczki i podwórka. Jeśli to nic nie dało, wróciła do Davida i oparła się o ścianę koło niego z nadzieją, że wpadnie na jakiś pomysł.
-
Gdy zajrzałaś w ostatnią uliczkę, jakieś dwadzieścia metrów od Davida, nie wypatrzyłaś nic w mroku. Gdy odwróciłaś się, aby odejść, poczułaś chłodną lufę rewolweru na skroni, a w mroku nocy rozległ się dźwięk odciąganego kurka tejże broni.
- Spokojnie. - usłyszałaś znajomy głos. - Odwróć się. Powoli. -
Zawahała się przez sekundę. Pamiętała, do kogo należał głos?
-
Oczywiście, że tak. Nigdy nie byłabyś w stanie zapomnieć tego głosu. Należał do osoby, którą polubiłaś, której zaufałaś, a która Cię zdradziła i za sporą sumę w złocie oddała wymiarowi sprawiedliwości, która rozłączyła Cię z Twoją przyjaciółką, a także związała, zakneblowała i obmacywała. Był to nie kto inny, jak Jimmy Star, zuchwały rewolwerowiec i łowca nagród, który podobno opuścił Imperium od razu po tym, jak zostawił Cię na łasce Konstabli…
- Wchodź do uliczki, szybko… Wszystko Ci wyjaśnię, ale możesz być pewna, że nawet ja miewam wyrzuty sumienia. Dlatego wróciłem.