Imperium
-
Nawet tego nie dostał, bo wciąż miałaś zawiązane oczy. Mężczyzna nie przejął się Twoim brakiem odpowiedzi i odszedł, jak powiedział do Davida, aby sprawdzić okolicę, a ten, zgodnie z poleceniem rewolwerowca, zaczął krępować Ci dokładniej ręce i nogi. Gdy miałaś je już związane nie tylko w kostkach i nadgarstkach, ale i udach, łydkach, ramionach i przedramionach, Twój kompan z więziennej ucieczki pozbawił Cię knebla. Dobra pora, bo chyba jedyna, nim Star wróci, aby dowiedzieć się czegoś o Twojej przyjaciółce i pokrzepić się przed zemstą na Starze lub powrocie do gospodarstwa.
-
A niby co mógł David wiedzieć o miejscu, w którym rewolwerowiec przetrzymywał białowłosą? Mogła zapytać o coś innego:
— Plantacja. Piękny pomysł, mogę pogratulować wam kreatywności. Gdzie on sobie ją ubzdurał? — -
- Pewnie gdzieś na Wielkich Równinach, rząd kolonii sam dopłaca dla każdego osadnika, który chce spróbować swoich sił, bo wie, że im się to zwróci. No i dokopią tak dzikusom jeszcze bardziej. - odparł i napił się czegoś. - Głodna? Spragniona? Cokolwiek?
-
Nienawidziła takich sytuacji, ale tym razem musiała przełknąć dumę, pragnienie było o wiele silniejsze.
— Daj wody. — Odpowiedziała cicho. Gdy już złapała manierkę w usta, piła do dna.// Dobra, teraz dam odpisy w reszcie twoich grup. //
-
Zgodnie z życzeniem, przystawił Ci manierkę do ust, a Ty opróżniłaś ją w całości, w końcu minęło sporo czasu, gdy ostatni raz cokolwiek wypiłaś lub zjadłaś.
-
Gdy już odtrąciła szyjkę manierki od ust, nasłuchała czy Star już powrócił. Miała do niego pytanie. Wątpiła, że dostanie od niego odpowiedź, ale jak stare powiedzenie głosiło; nadzieja umiera ostatnia.
-
Nie powracał, a chyba nie teraz, więc David przerwał ciszę:
- Jak to w końcu było z Tobą i Starem? Ciężko połapać się w tej historii, a mi jakoś trudno uwierzyć, że najpierw odstawił Cię do więzienia, a potem pomógł uciec. To nie był jakiś ukartowany przez Was wcześniej plan? -
— Myślisz, że gdybym to z nim omówiła, to teraz siedziałabym związana tutaj i teraz? — Rzuciła z ponurym sarkazmem w głosie. — Powiem Ci jak było, ale najpierw ściągnij mi tą szmatę z oka. Nie lubię gadać do kawałka materiału, wiesz? —
-
- Niewiele mnie to obchodzi, a skoro Star zawiązał Ci oczy, to chyba miał jakiś powód, żeby to zrobić. Dlatego albo mi odpowiesz, albo znów wepchnę Ci do ust szmatę i na tym skończy się nasza pogawędka.
-
— No dobra, dobra. — Nie zamierzała się kłócić, w końcu miała jeszcze słowo do Stara. — Poznałam go jak siedział razem z ekipą takiego Clarka na Wielkich Równinach. Szukałam wtedy… pewnej osoby, a Ci ją widzieli. W zamian za pomoc w jej odszukaniu i odbiciu miałam im znaleźć jakiegoś bandytę. Nie miałam zbyt wielkiego wyboru, to poszłam na ten układ. Znaleźliśmy ją i ruszyliśmy w kierunku Imperium. Najpierw nie kumałam o co w tym chodzi, myślałam, że jedziemy tam gdzie go ostatni raz widziano tego chuchro. Star rozmawiał z nami przez większość drogi, jakoś starał się pocieszyć, ogólnie wydawał się dobrym w gruncie rzeczy gościem. Do momentu aż nie ogarnęłam, że tym kogo, szukają, jestem ja. Czaisz, że aż 60 złotników na mnie rzucili? Nieźle, nie> Problem w tym, że dowiedziałam się tego po tym, jak kilku facetów zrzuciło mnie z dzika i związało. Kurwa, będę szczera, dałam się im zrobić. No, ale dalej… Ekipa Clarka rozbiła obóz na noc, rano chcieli wysłać jednego posłańca do Imperium. Nie wyszło im, bo zanim zrozumieli skąd do nich strzelają, wszyscy byli podziurawienie. Wszyscy, oprócz Stara. Widzisz, dogadał się tak z swoim znajomkiem, że wybili całą tą ekipę żeby zgarnąć kasę dla siebie. Ten stary, jak on miał, Hugh… — Głos ugrzązł jej w gardle na moment. — …zabrał moją Patricię nie wiadomo gdzie, a Star poszedł ze mną do Imperium, żeby zgarnąć za mnie pieniądze. — Odetchnęła głębiej. — Resztę historii już znasz. —
-
David nie miał już żadnych pytań, a nawet gdyby, to nie mógłby ich już chyba zadać, bo właśnie usłyszałaś kroki, które zwiastowały powrót Jimmy’ego Stara.
- Wszystko gotowe. Przygotuj nasze konie do drogi, teraz ja się nią zajmę. - powiedział do Davida i po chwili poszedł do Ciebie.
- W końcu możemy pogadać, co nie? Za kilka chwil będę stąd odjeżdżać, żeby zacząć nowe życie, więc lepiej się pospiesz, zanim znowu Cię zaknebluję. -
— Gdzie ją trzymacie? — Zapytała Jannet gwałtownie i twardo. Miała nadzieję, że mimo wszystkiego, Star puści jej ukochaną przyjaciółkę bez większych zobowiązań. Jeżeli nie, to miała nadzieję na to, by choćby dowiedzieć się gdzie ona jest. Jak powtarzał jej ojciec, nadzieja matką głupich.
-
- W dobrych rękach i bezpiecznym miejscu, tak jak obiecałem Ci przed schwytaniem. Nic jej nie będzie, masz na to moje słowo.
-
— Uwierzę, jak ją zobaczę. — Syknęła, po czym powtórzyła pytanie, mniej spokojnym głosem. — Gdzie ona jest? —
-
- Nie, nie zobaczysz. - odparł Star i znów wypchał Ci usta szmatą. - Gdy ostatnio się widzieliście, wpadła w łapska Ubairgów i pewnie by zginęła, gdyby nie banda spotkanych przypadkiem rewolwerowców, bez których byś sobie nie poradziła. Dlatego, dopóki nie wyjdzie z szoku, zostanie ze mną, a później znajdę jej jakieś lepsze miejsce do życia. - dodał i wokół zakneblowanych ust obwiązał szmatę, abyś nie mogła pozbyć się tej, którą Cię zakneblował. - Coś jeszcze? - spytał sarkastycznie, zaciskając pasek tkaniny mocniej z tyłu głowy.
-
W tym momencie Jannet od stóp do głowy był już w całości wypełniona chęcią zemsty na tym pieprzonym skurczybyku… Poddając się emocjom i presji okazji, szarpnęła głową do tyłu, by wyrżnąć prosto w facjatę rewolwerowca, która jak przypuszczała, znajdowała się gdzieś za nią.
-
Nie usłyszałaś charakterystycznego dźwięku łamanego nosa czy wybijanych zębów, ale w coś trafiłaś, bo wyraźnie poczułaś trafienie oraz ból.
- Dlaczego musisz wszystko utrudniać? - zapytał Star, coraz bardziej poirytowanym tonem. - Wciąż mogę oddać Cię Milicji Imperium, zabić, zgwałcić czy zrobić cokolwiek tylko mi się spodoba. Nawet zabrać w najdziksze rejony Wielkich Równin i pozostawić tam na śmierć. Naprawdę tego chcesz? -
Nie mogła mu składnie odpowiedzieć, ale też nie miała zamiaru brać jego słów do siebie, nie mógł jej zastraszyć. Co miała do stracenia, oprócz własnego życia? Nie wierzyła, że jeszcze zobaczy Patricię. Była wściekła na niego i na samą siebie. Tylko prychnęła przez knebel, choć wątpiła, że Star zrozumie z tego coś więcej niż niewyraźny pomruk.
-
Star jedynie poklepał Cię w odpowiedzi po policzku i piersiach, a chwilę później usłyszałaś, jak wbił nóż w burtę wozu, abyś mogła się uwolnić, zgodnie z obietnicą. Krótko po tym tętent kopyt dał Ci znać, że rewolwerowiec i David odjechali.
-
Zrezygnowana, zawiedziona samą sobą, sięgnęła ramionami do tyłu, by rozciąć więzy i uwolnić się z wszystkich sznurów i knebla.