Imperium
-
-- Jakie macie tutaj desery? – zapytał.
-
- Ciasta, ciastka, torty, suflety i wiele więcej, proszę pana.
-
-- To poproszę zwykła szarlotkę… – czasami prostota jest najlepsza.
-
- Oczywiście. Czy to wszystko? - zapytał, notując twoje zamówienie. Pozostali pokiwali głowami, najwidoczniej nie mając ochoty na cokolwiek.
-
-- W takim razie to będzie wszystko.
-
Kiwając ci głową, odszedł przekazać zamówienie. Nie minął kwadrans, a miałeś już przed sobą gotowe ciasto, które świetnie wyglądało i jeszcze lepiej pachniało. Możesz się więc domyślać, jak dobrze będzie smakować.
-
i oby takie było pomyślał sobie. Wziął do ręki widelczyk i przystąpił do degustacji szarlotki.
-
Rzeczywiście, była dobra, choć jadałeś już lepsze desery. Ale i tak jak na warunki tej kolonii, było to przyjemnym zakończeniem.
-
Odłożył łyżeczkę.
-- Dobrze, wypadałoby wreszcie znaleźć sobie jakieś lokum do spędzenia nocy. Wyruszymy na spokojnie jutro. Trzeba trochę odpocząć po tej długiej podróży. -
- Jak dobrych warunków oczekujesz? - zagadnął cię Paul.
-
@kubeł1001 napisał w Imperium:
Kasyno w Imperium, jak chyba zawsze, pełne było klientów wszelkiej maści, ale tylko z wyższych sfer, bo tylko takich stać było na wejście tutaj, nie licząc może barmanów, krupierów, kelnerek i tancerek. Nie dane było ci jednak zapatrzeć się na to miejsce, bo milicjant poprowadził cię od razu na piętro, gdzie wprowadził cię do eleganckiego gabinetu, w którym to zastałeś właściciela tego kasyna, a także burmistrza i Szeryfa Imperium, Hoodoo Browna.
-- Szeryfie – przywitał się, zdejmując kapelusz ze swojej kościanej głowy. Poczekał jednak na dalsze wprowadzenie, nie chciał wywoływać zamieszania tym, że jest człowiekiem z trupią czaszką jako głową.
-
- Wiele o panie słyszałem, Panie Horseinstorm. - powiedział mężczyzna, do tej pory odwrócony do ciebie tyłem, zapatrzony w panoramę Imperium rozciągającą się za wielkim oknem. Dopiero po tych słowach odwrócił się do ciebie, skinął ci głową i wskazał na fotele stojące w gabinecie, samemu zajmując miejsce w jednym z nich. - Uznaję to za dar od niebios, że ktoś taki jak pan zjawił się tu akurat teraz. Choć, prawdę mówiąc, moi ludzie chcieli porozmawiać z panem już w Dodge, ale odjechał pan, nim mieli ku temu okazję.
-
@kubeł1001 napisał w Imperium:
- Jak dobrych warunków oczekujesz? - zagadnął cię Paul.
-- Bez różnicy, mój drogi. Jakbym chciał nocować w apartamencie to bym się nie ruszał ze wschodniego wybrzeża. Po prostu niech będzie łózko i stolik nocny. Nic więcej mi nie potrzeba
-
- Czyli nie będzie problemów. Nie wiem czy ten lokal oferuje noclegi, ale nawet gdyby, obawiam się, że byłoby dla nas zdecydowanie zbyt drogo. Lepiej poszukać motelu gdzieś indziej, ale wciąż w okolicy centrum.
-
-- Też tak sądzę. Poza tym źle by mi się spało ze świadomością, że piętro niżej oddają się hazardowi… – powiedział James. Fakt, niczego tak nie cierpiał jak hazardu. Nawet na jego statkach nie ma wydzielonych stref do czegoś takiego! – Chodźmy więc po nasze rzeczy – rzekł i wyruszył w stronę służby Hoodoo, która była odpowiedzialna za kontrolę wnoszenia oręża.
-
@kubeł1001 napisał w Imperium:
- Wiele o panie słyszałem, Panie Horseinstorm. - powiedział mężczyzna, do tej pory odwrócony do ciebie tyłem, zapatrzony w panoramę Imperium rozciągającą się za wielkim oknem. Dopiero po tych słowach odwrócił się do ciebie, skinął ci głową i wskazał na fotele stojące w gabinecie, samemu zajmując miejsce w jednym z nich. - Uznaję to za dar od niebios, że ktoś taki jak pan zjawił się tu akurat teraz. Choć, prawdę mówiąc, moi ludzie chcieli porozmawiać z panem już w Dodge, ale odjechał pan, nim mieli ku temu okazję.
Lekko zastanawiał się, co konkretnie Szeryf miał na myśli, kiedy zajął miejsce w fotelu. Szybki rzut myślami w przeszłość dał mu do zrozumienia, że najprawdopodobniej Szeryf potrzebował doświadczonego żołnierza do jakiegoś zadania. I chociaż znał kilka lepszych opcji w tym przypadku, to jednak nie zamierzał rezygnować z potencjalnego zarobku.
-- Mam nadzieję w takim razie, że nie opóźniłem niczego ważnego – odpowiedział Szeryfowi. – Jednak teraz jestem do pańskiej dyspozycji. -
Woofy:
Wydano wam cały sprzęt, ale dopiero wtedy, gdy uregulowałeś rachunek za swój deser oraz napoje całej grupy. Później bez problemu mogliście opuścić Pałac, nie minęło też dużo czasu, gdy udało się wam odnaleźć pozostałych członków ekspedycji oraz odnaleźć motel, gdzie w przyzwoitej cenie mogliście spędzić resztę dnia i całą noc.
//Jeśli chcesz coś jeszcze zrobić w mieście to śmiało, jeśli nie, to napisz tylko, że odpoczywał, przygotowywał się do wyprawy i tak dalej, a ja w następnym poście przewinę do momentu, w którym opuścicie Imperium.//
Vader:
- Powiedzmy, że ma pan idealne wyczucie czasu. - odparł tamten, nie naciskając, żebyś usiadł. - Potrzebuję pomocy doświadczonego łowcy nagród i prawdziwego żołnierza. Nie byle jakiego rewolwerowca, łasego na pieniądze, przekupnego najemnika czy bezwzględnego cyngla. Owszem, misja będzie wymagać znajomości użycia broni, zostawi pan za sobą niejednego trupa… Ale przysłuży się pan mnie, Imperium i całej kolonii. A nagroda… Cóż, jestem majętnym człowiekiem i bez cienia przesady mogę powiedzieć, że przejdzie pana najśmielsze wyobrażenia, nawet jeśli ma pan bujną wyobraźnię. -
James po finalnym znalezieniu miejsca do spania czym prędzej zdjął z siebie eleganckie ubrania, które go krępowały, a zamiast tego przywdział na się bardziej oskadowe odzienie.
Spojrzał jeszcze na zegarek, żeby zobaczyć, która to godzina. -
Dochodziła osiemnasta, a więc wieczór. Dość czasu, aby poszukać sobie rozrywek w mieście, omówić coś jeszcze z kompanami przed wyprawą czy po prostu dobrze się wyspać.
-
-- Proszę kontynuować – odpowiedział, wyraźnie zainteresowany tematem. Nie pierwszy raz będzie zabijał za żołd, a w końcu może będzie otrzymywał tyle, co wysocy rangą oficerowie w armii.