Imperium
-
-
Kuba1001
Jak najbardziej, przez chwilę miałeś nawet wrażenie, że obu Konstabli odprowadzi Cię pod same jej drzwi, ale ostatecznie skończyło się na tym, że towarzyszyli Ci tylko przez kilkanaście metrów, kiedy szliście razem. Dopiero wtedy udali się w swoją stronę, a Ty w swoją, wracając do pracowni bez żadnych ekscesów po drodze.
-
FD_God
To teraz pora sporządzić powszechny spis swoich narzędzi, maszyn, składników rzemieślniczych oraz innych materiałów. Jeżeli są stare i istnieją lepsze modele, to od razu wypada wpisać je na listę, podobnie z tymi, które pomimo tego, że są dobre, to są nieprecyzyjne. Podobnie z lepszą jakością surowców na tworzenie broni.
-
Kuba1001
I tak to w ciągu kilkunastu minut stworzyłeś listę tego, co będzie Ci niezbędne, aby zacząć zmieniać Oskad na lepsze.
//Nie licz, że zrobię jakąś szczegółową listę produktów i towarów, zwłaszcza że masz ją tylko wręczyć komuś od Hoodoo, a potem czekać, aż to załatwią, a załatwią prawie na pewno.// -
FD_God
//Spokojnie, nawet sam nie wiem co do końca chce//
‐Jeszcze jakby tak mieć całą fabrykę… Wtedy to by było, ha!‐ powiedział do siebie rozmarzając na ten temat, jednakże zdołał szybko się otrząsnąć i ruszyć na poszukiwania kogoś komu mógłby dostarczyć listę tego czego potrzebuje. Najlepiej komuś z kim miał już do czynienia. -
-
-
Kuba1001
Skinął głową i odebrał kartę, przeglądając poszczególne pozycje na liście, przez co nie obserwował Cię przez chwilę, toteż nie musiałeś obawiać się, że zauważy, jak z uliczki wypada jakiś mężczyzna, pchnięty ze sporą siłą, z zakrwawioną twarzą, na pewno pozbawiony kilku zębów, ze złamanym nosem i rozciętym łukiem brwiowym, a mimo to chwilę później jakaś wielka dłoń wciąga do środka z powrotem. Akurat gdy Webb skończył czytać, z tego samego zaułku wyszedł Radburgh, klepiąc drugiego Konstabla w ramię.
‐ Zajmiemy się tym, panie Clark, i dostarczymy do pańskiego domu. ‐ odparł tamten, uśmiechając się szeroko pod wąsem, i skinął swojemu kompanowi, a po chwili obaj ruszyli przed siebie z rękoma w kieszeni czarnych skórzanych płaszczy. -
-
Kuba1001
Gdybyś postawił za tę tezę rękę to nie miałbyś już ku*wa ręki. Wszystkie przedmioty z listy znalazły się w Twojej pracowni jeszcze tego samego dnia, co prawda wieczorem, ale jednak tego samego dnia! Obaj Konstablowie wręczyli Ci je bez słowa i odeszli w ten sam sposób, zostawiając Cię z całą masą tych przyjemności.
-
FD_God
Nie wnikał nawet za bardzo w to jak szybko mogło się tutaj to wszystko znaleźć, ale najwidoczniej czeka go dzisiaj nieprzespana noc. O ile wszystkiego wcześniej nie przeniesiono do środka, to zabrał się za to w pierwszej kolejności. Następnie od razu przeszedł do rozrysowywania swojego projektu na niewielki rewolwer zdatny do schowania w rękawie i urządzenia, które je z niego wypchnie.
-
Kuba1001
O ile rewolwer nie był kłopotem, to dodatkowy mechanizm wypychający już niestety tak. Poza tym sama broń mogła sprawiać kłopoty, ponieważ zmniejszenie jej rozmiarów skutkuje zmniejszeniem się zasięgu, a jeśli chcesz, aby nadal był to sześciostrzałowiec, to musisz też stworzyć specjalną amunicję dla tak zminiaturyzowanej broni. Ewentualnie spróbować upchnąć bęben na jeden lub dwa naboje klasycznego gabarytu.
-
Radio:
Uwiązana do konia Jimmy’ego Stara, związana i zakneblowana wkroczyłaś do Imperium, największego miasta kolonii, a przez to jej nieformalnej stolicy. O tej porze po głównej ulicy miasta, którą szłaś do biura szeryfa, kręciło się wiele osób, nie mających nic lepszego do roboty, załatwiających swoje sprawy czy szukających jakiejś okazji do zwady. Nie wszyscy zwrócili na Ciebie uwagę, większość była raczej obojętna Twojemu widokowi, ale znaleźli się tacy, którzy patrzyli na Ciebie, o dziwo, ze współczuciem, inni zaś z politowaniem, a nie zabrakło tych, którzy śmiali się i wymieniali pomiędzy sobą ciszej lub głośniej niezbyt pochlebne uwagi pod Twoim adresem.
Hoodoo Brown, lokalny Szeryf, był też burmistrzem miasta, nie mógł zajmować się każdym schwytanym przestępcą, miał więc wielu swoich Konstabli, którzy robili to za niego, gdy sam przebywał w swoim Pałacu, luksusowym kasynie swojego imienia. Z opowieści różnych osób, w tym swoich rodziców, kojarzyłaś dwóch z nich, najbliższych współpracowników Browna, niezwykle skutecznych, ale i okrutnych, pozbawionych wielu zasad moralnych niezbędnych dla Konstabla, czyli postawnego mięśniaka nazwiskiem Radburgh, eksperta od walki wręcz, tortur, strzelb, obrzynów i innej ciężkiej broni, oraz jego kompana, bez którego zwykle się nie ruszał, Webba, inteligentnego manipulatora i szpiega, a przy tym doskonałego jeźdźca i rewolwerowca. Na szczęście, gdy wjechaliście do murowanego budynku położonego przy głównej ulicy, nie zastaliście ich ani przed nim, ani w środku, było tam tylko dwóch innych Konstabli, młodych wilków, zapewne z osobistej milicji Hoodoo, którzy pragnęli się przed nim wykazać lub już to zrobili i zasłużyli na brązowe gwiazdki na piersiach.
Nie wiedziałaś, o czym rozmawiali z Jimmym, zostawił Cię wraz z koniem na zewnątrz, ale zapewne tylko dobili umowy, bo rozmowa trwała krótko, a po jej zakończeniu Star wyszedł z szerokim uśmiechem na ustach i ciężkim mieszkiem złota w dłoni, który podrzucił kilka razy i przypiął sobie do pasa.
- Pamiętaj, żeby nie brać tego do siebie, a w razie czego, moje zaproszenie wciąż jest aktualne i będzie pewnie przez wiele kolejnych lat, o ile nikt mnie nie kropnie do tego czasu. - powiedział, odwiązując pętlę na szyi, którą byłaś przywiązana do jego wierzchowca. Najwidoczniej wolał zostawić rozwiązanie Cię i wyjęcie knebla z ust Konstablom, bo jakoś nie kwapił się do tego, sam jedynie klepnął Cię zamaszyście na pożegnanie i wsiadł na konia, uchylając Ci kapelusza.
- Powodzenia. - powiedział szeptem, żeby nikt inny nie słyszał, i pognał galopem, aby jak najszybciej opuścić miasto i dołączyć do swojego kompana gdzieś na Wielkich Równinach. -
“Powodzenia” wybrzmiało w jej głowie wielkimi literami. “Powodzenia” w kwestii zamknięcia jej na dobre, dwie dekady w kiciu i ewentualnej próby szybszego opuszczenia tego miejsca. Na pewno jej się to powodzenie przyda, w tym nie ma wątpliwości.
Teoretycznie mogła teraz spróbować podjęcia jakiejś ucieczki, w praktyce było to jednak bezsensowne. Dwóch konstabli szybko by ją dogoniło i niewiele by to dało, poza dawką śmiechu dla postronnych widzów.
Została więc na zewnątrz, cierpliwie czekając na wprowadzenie jej do środka. Po tym jak odprowadziła wzrokiem Jimmy’iego, badała konstrukcję budynku, grubość ścian, solidność zaprawy. Wielu ludzi zdołało uciec z więzienia, prawda? Poza tym, nie mogło tu być gorzej niż z rodzicami. -
Był to średniej wielkości betonowy kloc o bardzo solidnej konstrukcji, dobrze utrzymany, w końcu włodarza Imperium było stać na finansowanie własnej milicji i zakup najlepszego sprzętu dla swoich Konstabli, nic więc dziwnego, że postawił tak solidne więzienie. Musiałabyś użyć chyba kilku lub nawet kilkunastu lasek dynamitu, aby rozsadzić jedną ze ścian, co w obecnej sytuacji jest zwyczajnie niemożliwe.
Akurat w chwili, gdy skończyłaś oględziny, na zewnątrz wyszli obaj Konstablowie: Dość pospolici z wyglądu, obaj młodzi, z wypolerowanymi brązowymi gwiazdami na piersiach, noszonymi tam zapewne z wielką dumą, z paskami i kaburami, w której tkwił rewolwer, każdy z nich miał dwa, po jednym Smithsonie i Webley’u.
- No, no, Johnny, popatrz, kogo my tu mamy? - zaczął jeden z nich, trącając łokciem swojego kompana.
- Jakbyśmy wiedzieli, że to naprawdę takie wielkie bydlę, jak mówili, to specjalnie powiesilibyśmy całą resztę już wczoraj, żeby było miejsce. Za cholerę nie zmieścimy jej do pojedynczej celi, musimy wsadzić ją do reszty.
- Dobra, piękna. - powiedział pierwszy z Konstabli, a w tym ostatnim słowie było tak wiele ironii i sarkazmu, że nawet tubylec nieznający ludzkiej mowy by ją wyłapał, sięgając po jeden z rewolwerów, który w Ciebie wycelował. - Pakuj się do środka i żadnych sztuczek, Star pewnie miał powód, żeby Cię tak spętać, a my nie będziemy ryzykować. -
Wzruszyła ramionami w pogardzie dla obu konstabli. Miała gdzieś czy będzie sama w celi czy z innymi więźniami, dopóki tamci nie będą wchodzić jej na nerwy. I tak już czuła się wystarczająco źle z faktem trafienia do więzienia i to do takiego, które z pewnością nie ułatwi jej ucieczki. Wyminęła strażników i weszła do środka budynku.
-
Ten post został usunięty!
-
Ten post został usunięty!
-
Ten post został usunięty!
-
Ten post został usunięty!