Dodge City
-
-
Kuba1001
Ową karetą podróżowali świeżo pobrani małżonkowie oraz dwójka ich przyjaciół. Oboje pochodzili ze znaczących familii, stąd i nagroda za odnalezienie ich żywych lub chociaż przyniesienie informacji o ich losie, sprowadzenie ciał, które można by było godnie pochować czy pomszczenie ich morderców, jeśli zginęli, też byłoby nagrodzone, choć już oczywiście w mniejszym stopniu.
-
-
-
Radiotelegrafista
Oh, oczywiście. Odwiązał wierzchowca i poprowadził go bliżej sklepu. Tam, poklepał zwierzę po karku i uwiązał na powrót. Dobry koń, ale będzie musiał znieść trochę trudów podróży, tak jak każdy czasem musi się zmęczyć. Wszedł do budynku sklepu, rozglądając się za potrzebnymi rzeczami.
-
Kuba1001
No cóż, miałeś tu wszystko, czego potrzebowałby strudzony wędrowiec, a więc suchy prowiant, taki jak suszone mięso, suchary, suszone warzywa i konserwy, broń, amunicja, narzędzia, alkohole wszelkiej maści oraz wiele innych przydatnych przedmiotów. Sam sklep był mały, ale wysoki, tak jak półki zastawione towarami, w których starano się wykorzystać posiadane miejsce do maksimum. Aby dostać się do wyżej stojących towarów trzeba było skorzystać z drabiny. Jeśli chodzi o obsługę, to za ladą stał tylko jeden mężczyzna, choć już posiwiały, to jeszcze nie kompletnie zestarzały.
-
-
Kuba1001
Mimo siwych włosów, mężczyzna był jeszcze dość żwawy i gibki, dzięki czemu bez problemu, za pomocą drabiny lub nie, zdołał z łatwością wyłożyć na ladę wszystkie artykuły, których potrzebowałeś.
‐ Policzmy. ‐ mruknął pod nosem i zsumował na kasie wszystko, czego sobie zażyczyłeś. ‐ To będzie sześćdziesiąt miedziaków. -
Radiotelegrafista
//
Kuba1001 pisze:Nie mam głowy do waluty, pierowtnie miały być typowo hamerykańskie dolary i centy, ale uznałem, że to się nie nadaje, więc postawiłem na klasyczny system monetarny:
Jedna sztuka złota to dziesięć srebrników.
Jeden srebrnik to sto miedziaków.
Jakby co, to podstawową walutą jest miedziak, dla bogatszych srebrnik, nieliczni mają dostęp do złotników.//
-
-
-
-
-
-
-
-
Radio:
Razem ze swoją wesołą ekipą ocalałych, towarzyszącym Ci łowcą głów i ludzką iluzja na szarej gębie dotarłeś do Dodge, nie mając po drodze żadnych problemów, nawet pościgu wściekłych tubylców, co Petrie skwitował tylko, że “Tamci to się jednak nie potrafią bawić”, choć pewnie było mu to na rękę tak bardzo jak Wam wszystkim. -
Już sam fakt tego, że James był przy życiu, był dosyć dobrym powodem zarówno do niepokoju i szczęścia. A teraz może jeszcze uda mu się zarobić nieco na tym karkołomnym zadaniu, choć wątpił, że nawet pokryje to koszty wystrzelonej amunicji.
— Informacje o tym gdzie ich dostarczyć znajdziesz na tablicy ogłoszeniowej. Mam nadzieję, że pieniędzy dostaniemy równo do trudu poświęconego na ratowanie was. — Wymownie spojrzał na ludzi. -
Zadanie opiewało na dostarczenie zaginionych żywcem, ale z sześciu poszukiwanych osób (choć płacono Ci tylko za cztery, woźnica i najemnik pewnie niewiele obchodzili zleceniodawców) ostała się tylko jedna, pozostali byli ludźmi, którzy szczęśliwie załapali się na ratunek. Nic więc dziwnego, że mieliście do podziału tylko dwadzieścia srebrników, bo choć Szeryf pewnie miał więcej i chciałby Wam je dać, żeby jakoś nagrodzić trud i uratowanie tylu osób, to jednak nie mógł, on tylko przechowywał pieniądze, sam dostałby po łbie, gdyby wręczył Wam więcej.
-
— Dobre i tyle. — Stwierdził James z niemałym żalem, dowiedziawszy się jaką sumę zarobił za tą akcję: — Pięć do Ciebie, piętnaście dla mnie. — Przypomniał Petriemu warunki podziału.