Przejdź do treści
  • Kategorie
  • Ostatnie
  • Użytkownicy
  • Grupy
Skórki
  • Light
  • Cerulean
  • Cosmo
  • Flatly
  • Journal
  • Litera
  • Lumen
  • Lux
  • Materia
  • Minty
  • Morph
  • Pulse
  • Sandstone
  • Simplex
  • Sketchy
  • Spacelab
  • United
  • Yeti
  • Zephyr
  • Dark
  • Cyborg
  • Darkly
  • Quartz
  • Slate
  • Solar
  • Superhero
  • Vapor

  • Domyślna (Brak skórki)
  • Brak skórki
Zwiń
Logo

Wieloświat

  1. Strona Główna
  2. Oskad
  3. Dodge City

Dodge City

Zaplanowany Przypięty Zablokowany Przeniesiony Oskad
404 Posty 5 Uczestników 8.7k Wyświetlenia
  • Najpierw najstarsze
  • Najpierw najnowsze
  • Najwięcej głosów
Zaloguj się, aby odpowiedzieć
Ten temat został usunięty. Mogą go zobaczyć tylko użytkownicy upoważnieni do zarządzania tematami.
  • Kubeł1001K Niedostępny
    Kubeł1001K Niedostępny
    Kubeł1001 Elarid
    napisał ostatnio edytowany przez
    #297

    Jakby zdając sobie sprawę, że jest śledzony, ślepiec skręcił w jedną z bocznych uliczek. Gdy podążyłeś jego trasą, zdałeś sobie sprawę, że dosłownie zniknął. Nic z tego nie rozumiałeś, bo uliczka ta była krótka, niewielka i prowadziła poza miasto, na zaplecze saloonu. Jeśli miał się gdzieś ukryć, to chyba tylko tam.

    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
    • bulorwasB Niedostępny
      bulorwasB Niedostępny
      bulorwas
      napisał ostatnio edytowany przez
      #298

      Odpuścił ściganie typa i wrócił do tablicy ogłoszeń, zrywając to o tubylcach. Wrócił po swojego konia do Saloonu i pojechał tam, gdzie zlecenie kazało mu się stawić. Po drodze, jeśli zgłodniał, opierdolił kilka sucharów i pasków suszonego mięsa. Nigdy nie czuł przyjemności z jedzenia, byleby nie było więzienną papką.

      Wiesz jaki jest najważniejszy krok w życiu człowieka? Następny.

      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
      • Kubeł1001K Niedostępny
        Kubeł1001K Niedostępny
        Kubeł1001 Elarid
        napisał ostatnio edytowany przez
        #299

        Opuściłeś Dodge, na odchodnym zauważając jeszcze tajemniczego ślepca, który stał nieopodal biura szeryfa, gdzie go wcześniej ewidentnie nie było. Uśmiechał się i wodził za Tobą niewidzącymi oczyma… Nie zostało Ci już wiele dnia, przejechałeś tyle, ile się dało, wjeżdżając na typowy dla okolicy teren, jakim było połączenie kamienistej pustyni i prerii. Wieczorem Dodge miałeś już daleko za sobą, choć wciąż wyraźnie widziałeś jego światła, a gdyby się lepiej wsłuchać, to i pewnie mógłbyś przy odrobinie szczęścia usłyszeć odległą strzelaninę. Gdy rozglądałeś się za najlepszym miejscem na obóz Twoją uwagę przykuło niewielkie wzgórze, jakieś czterdzieści metrów na lewo. Nic szczególnego, ale mogło się nadać. Nim jednak ruszyłeś w jego kierunku, usłyszałeś huk wystrzału, a chwilę później olbrzymi ból przeszył Twoje ciało, ponieważ pocisk trafił w okolice niedawnej, wciąż świeżej rany w barku. Wtedy ze strony wzgórza rozległy się strzały, choć już nie tak celne, chaotyczne, ale i tak groźne, bo było ich tak wiele, że któryś w końcu trafi.

        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
        • bulorwasB Niedostępny
          bulorwasB Niedostępny
          bulorwas
          napisał ostatnio edytowany przez
          #300

          - Zajebię was, skurwysyny. - Wydał wyrok na swoich oprawców, zachowując trzeźwość umysłu. Początkowo pomyślał, że lepiej będzie zabić konia i użyć go jako osłony, ale wtedy go toczą i zdechnie. Dlatego też mocno i stabilnie usiadł w siodle, wziął rewolwer do pyska i złapał go w zęby, chwycił się oburącz konia, w dupie ma rany, musi przeżyć, skurczył się na siodle i przechylił na bok, tak by jak najmniejsza powierzchnia jego ciała była wystawiona na ataki. - Jedź kurwa, bo razem tu zdechniemy! - Pognał konia, uderzając go przy okazji ostrogami i zaczął galop w kierunku przeciwnika, lekkim łukiem, by ta część konia, na której go nie ma, była najbardziej w kierunku przeciwnika. Użyje konia jako tarczy i dojedzie skurwysynów. Część rewolwerowców i dzikusów pierdoli, że koń to najbardziej zaufany towarzysz, który też ma duszę. Gówno kurwa prawda, jechałem na wielu takich skurwysynach, niczym nie różnią się od psów i szczurów, są po prostu kurwa większe. Kiedy mam wybór, na pewno kurwa oddam to włochate bydle z japą downa śmierci zamiast siebie. To jest kurwa narzędzie, nie żaden jebany przyjaciel. Nie przytulasz się kurwa do motyki i z nią nie rozmawiasz, tylko napierdalasz nią w ziemię, a gdy się rozjebie, przebierz następną.

          Wiesz jaki jest najważniejszy krok w życiu człowieka? Następny.

          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
          • Kubeł1001K Niedostępny
            Kubeł1001K Niedostępny
            Kubeł1001 Elarid
            napisał ostatnio edytowany przez
            #301

            //Tylko, że strzelają do Ciebie z dwóch stron, jedni ze wzgórza, a ten, który oddał pierwszy strzał, z przeciwnej strony. Ale może faktycznie nie opisałem tego tak dokładnie.//

            1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
            • bulorwasB Niedostępny
              bulorwasB Niedostępny
              bulorwas
              napisał ostatnio edytowany przez
              #302

              // Plan i tak się nie zmienia, bo nic innego nie mogę zrobić.

              Wiesz jaki jest najważniejszy krok w życiu człowieka? Następny.

              1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
              • Kubeł1001K Niedostępny
                Kubeł1001K Niedostępny
                Kubeł1001 Elarid
                napisał ostatnio edytowany przez
                #303

                //Chodzi mi o to, że chcę wiedzieć, w którą stronę tak galopujesz.//

                1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                • bulorwasB Niedostępny
                  bulorwasB Niedostępny
                  bulorwas
                  napisał ostatnio edytowany przez
                  #304

                  // Wzgórza. Im więcej ich padnie, tym mniejszy ostrzał będzie i łatwiej będzie uciec albo dobić resztę, nie?, nie?

                  Wiesz jaki jest najważniejszy krok w życiu człowieka? Następny.

                  1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                  • Kubeł1001K Niedostępny
                    Kubeł1001K Niedostępny
                    Kubeł1001 Elarid
                    napisał ostatnio edytowany przez
                    #305

                    //Teoretycznie tak.//
                    Pokonałeś większość drogi, a ktokolwiek strzelał z tamtej strony, pudłował haniebnie, na Twoje szczęście i ku własnej zgubie. Niestety, drugi przeciwnik, który Cię postrzelił, nie był już taki niecelny i jego kolejny strzał trafił nie Ciebie, ale Twojego konia gdzieś w tylną nogę, przez co ten przewrócił się jakieś dziesięć metrów od wzgórza, przynajmniej dając jakąś tam osłonę, a i za plus można wziąć to, że nie przywalił Cię swoim cielskiem, co w takiej sytuacji na pewno skończyłoby się śmiercią, jeśli nie przesz uszkodzenie jakichś organów wewnętrznych, to gdy tamci w końcu wpakowaliby Ci kulkę w łeb.

                    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                    • bulorwasB Niedostępny
                      bulorwasB Niedostępny
                      bulorwas
                      napisał ostatnio edytowany przez
                      #306

                      Wziął swój karabin i używając konia jako podstawki zaczął namierzać wrogów ze wzgórza. Przy strzale powinien rozlec się błysk, to powinno być dla niego sygnałem. Oczywiście truchło było też osłoną przed pociskami. Teraz będę musiał pieszo iść na zlecenie…

                      Wiesz jaki jest najważniejszy krok w życiu człowieka? Następny.

                      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                      • Kubeł1001K Niedostępny
                        Kubeł1001K Niedostępny
                        Kubeł1001 Elarid
                        napisał ostatnio edytowany przez
                        #307

                        Już pierwszy strzał był celny, ale ciężko było Ci ocenić, czy na pewno śmiertelny, bo tamten przestał strzelać. Za to dwa kolejne musiały już pozbawić życia spanikowanych napastników, którzy zerwali się na równe nogi do ucieczki, wystawiając Ci się jako idealne tarcze strzelnicze. Nie byłeś pewien, czy pierwszy trafiony jeszcze żył, ani czy nikt inny nie czai się na wzgórzu, ktoś mógł się też z niego wyczołgać, obawiając się wstania na równe nogi. Tak czy siak, po tych dwóch wystrzałach strzały od strony wzgórza ucichły.

                        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                        • bulorwasB Niedostępny
                          bulorwasB Niedostępny
                          bulorwas
                          napisał ostatnio edytowany przez
                          #308

                          Teraz zmienił pozycję strzelniczą, tak by dowalić kolesia, który strzelał do niego z tyłu. Ten wydawał się być celniejszy, więc zachował ostrożność. Ja pierdolę, nawet nie źle się tu bawię. Choć mogliby lepiej strzelać, wtedy byłaby większa zabawa. Dodał niecodzienny komentarz, jak na swoją sytuację. Kurwa, będę musiał na piechotę popierdalać jak oni żadnych koni nie mają.

                          Wiesz jaki jest najważniejszy krok w życiu człowieka? Następny.

                          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                          • Kubeł1001K Niedostępny
                            Kubeł1001K Niedostępny
                            Kubeł1001 Elarid
                            napisał ostatnio edytowany przez
                            #309

                            I był celniejszy, jednak namierzyłeś jego pozycję po pierwszym wystrzale. Prychając pod nosem na jego amatorszczyznę, bo Ty na jego miejscu zmieniłbyś pozycję od razu po strzale, a on tego pewnie nie zrobił, już miałeś zabrać się za celowanie, gdy poczułeś ból. Aż dziw, że dopiero teraz, bo gdy spojrzałeś na swoją klatkę piersiową, zauważyłeś powiększającą się z każdą chwilą, czerwoną plamę, czułeś też ciepłą krew wylewającą się z rany. Zabolało jeszcze bardziej, gdy odetchnąłeś kilka razy. Musiał trafić w płuco, a nie w serce.

                            1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                            • bulorwasB Niedostępny
                              bulorwasB Niedostępny
                              bulorwas
                              napisał ostatnio edytowany przez
                              #310

                              Kurwa, kurwa, kurwa! Rana płuca to wyrok, uduszę się jebaną krwią bez fachowej pomocy. Przynajmniej cię skurwysynu ze sobą zabiorę! Przegryzł wargę do krwi i wypuścił swój najpewniej ostatni oddech w życiu, po czym oddał podobny oddechowi strzał, przekazując w nim całą swoją pierdoloną nienawiść do życia i miłość do mordowania oraz pogardę dla amatora, który za pomocą tego pierdolonego farta albo innych pojebanych bogów dał radę go trafić. - Przynajmniej przyszykujcie mi kurwa stanowisko w Piekle, kierownicze najlepiej. - Powiedział sam nie wiedział do kogo, i po strzale zaczął uciskać ranę na plecach i jednocześnie nachylać się do przodu, by krew odpłynęła z płuca. Po chwili zatkał też dziurę z na klatce piersiowej, by nie zdechnąć ze straty krwi, przynajmniej nie za szybko. Tej rany nie wypalę.

                              Wiesz jaki jest najważniejszy krok w życiu człowieka? Następny.

                              1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                              • Kubeł1001K Niedostępny
                                Kubeł1001K Niedostępny
                                Kubeł1001 Elarid
                                napisał ostatnio edytowany przez
                                #311

                                Przez chwilę panowała cisza i mogłoby się wydawać, że wygrałeś. No, może to za dużo powiedziane, bo byłeś umierający, ale chociaż zabrałeś ich wszystkich ze sobą. Nic bardziej mylnego, bo oczekując tak i oczekując, powoli się wykrwawiałeś i słabłeś. Gdy zauważyłeś sylwetkę na horyzoncie, oddałeś jeszcze jeden, ale już niecelny strzał. Z braku siły nie mogłeś już dłużej trzymać broni w ręku, czułeś, jak uchodzi z Ciebie życie. Po chwili otoczyli Cię napastnicy. Jednego znałeś, choć gębę miał pospolitą, to zapamiętałeś go jako kumpla Warrena. Wyszedł zza wzgórza, więc resztę pewnie wystrzelałeś i tak został sam z tej śmiesznej bandy. Trzeciego nie kojarzyłeś, choć i on był pospolity, ubrany jak typowy kowboj czy ranczer, z rewolwerem w kaburze i karabinem opartym o ramię. Nie rozpoznałeś go, ale coś w jego twarzy Cię uderzyło. Wyraz czystej i bezgranicznej nienawiści, zupełnie taki, jak w Twoich oczach, gdy czasem przeglądałeś się w tafli wody czy lustrze. Ale znałeś skądś te oczy. Choć życie z Ciebie uchodziło, to jednak potrafiłeś jeszcze zaprzęgnąć mózg do wysiłku, więc przypomniałeś sobie, czyje to były oczy: Warrena. Nie żeby ten nagle wstał z grobu, ale był do niego podobny, choć starszy. No tak. Był trzeci brat. Na swój sposób to zabawne, że zabiłeś dwóch, a trzeci zakończy Twoje życie.
                                - Mówiłem mu, żeby dał spokój. - powiedział, patrząc Ci w oczy, gdy nogą odkopał od Ciebie broń. - Mówiłem, że zemsta do niczego nie prowadzi. Miałem zorganizować spęd bydła. Zabrałem jego i kilku jego kumpli. Oni chlali po knajpach, ja załatwiałem wszystko, co potrzebne. Nadjeżdżam do Dodge, a tu na mnie jedzie banda wystraszonych kumpli mojego brata. Trochę im to zajęło, ale w końcu wydusili z siebie, co się stało. I pewnie bym sobie odpuścił, dostał to, na co zasłużył… Ale dowiedziałem się, że to byłeś Ty. Wystarczył krótki rysopis. Twarzy mordercy brata się nie zapomina. A Ty zabiłeś mi dwóch. Szeryf widział mnie w Dodge wcześniej, zna mnie, domyśli się, że to ja Cię kropnąłem. Ale nie mam wyrzutów z tego powodu. Rzucę rancho w cholerę, bo wiem, gdzie i do kogo pójdę. I wiem, gdzie Ty pójdziesz. Prosto do samego piekła, a najpierw zdechniesz tu, wykrwawisz się jak ta świnia… Będziesz zdychać powoli, bo to ci się należy. I mam nadzieję, że w okolicy pojawią się wilki albo kojoty.
                                W czasie jego przemowy drugi drab potraktował Cię zupełnie jak trupa, zabierając odkopaną wcześniej broń, amunicję, a z końskich sakw wszystko inne, co uznał za cenne lub przydatne, bo Tobie już się do niczego nie przydadzą… Choć wszystko było gotowe, Twój zabójca dalej stał w miejscu, wpatrując się oczami, które mogłyby zabić, choć od tego masz dziurę w płucu.
                                - Ostatnie słowo? - powiedział w końcu, sięgając po rewolwer w kaburze, który odbezpieczył i wycelował w Ciebie. Nie żeby w głowę, miałeś zdychać szybko, ale obawiał się, że może jednak przeżyjesz, więc pewnie dostaniesz kilka kulek w nogi, może też w brzuch.

                                1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                • bulorwasB Niedostępny
                                  bulorwasB Niedostępny
                                  bulorwas
                                  napisał ostatnio edytowany przez
                                  #312

                                  - Nie chciał zemsty. Nawet nie wiedział, że tam jestem, póki się nie ujawniłem i nie sprowokowałem go do pojedynku. Nie mogłem słuchać jak takie gówno przyrównuje się do prawdziwych talentów tego świata. Wy też nie jesteście lepsi, trafiłeś mnie przypadkiem. A i nie obnoś się z Rębakiem, tubylcy mogą ci ujebać za to ręce, a nasi posądzić o konszachty z nimi. - Splunął krwią na mordę mężczyzny. - Kojoty i wilki prędzej przyjdą mnie uratować. Zwierzęta czują moc silniejszego, nawet gdy jest ranny. Dążą do pokłonu Alfie. Ty też powinieneś, śmieciu. -

                                  Wiesz jaki jest najważniejszy krok w życiu człowieka? Następny.

                                  1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                  • Kubeł1001K Niedostępny
                                    Kubeł1001K Niedostępny
                                    Kubeł1001 Elarid
                                    napisał ostatnio edytowany przez
                                    #313

                                    Starł krew z twarzy powolnym ruchem dłoni i chwilę namyślał się nad jakąś ripostą, ale może uznał, że to już bez znaczenia, a może za najlepszą odpowiedź uznał dwie kule, po jednej na każde z Twoich kolan, co tylko spotęgowało ból i uniemożliwiło Ci jakiekolwiek poruszanie się szybsze, niż pełźnięcie. Trzecią kulę miał wrazić Ci w brzuch, ale chyba się rozmyślił, zamiast tego dobił konia, a jego pomagier poderżnął mu jeszcze gardło, aby obficie kapiąca jucha zwabiła tym prędzej głodne wilki, kojoty czy jeszcze gorsze, znane tylko temu światu, potwory. Później splunął Ci jeszcze na twarz i odszedł. Nie minęło wiele czasu, gdy usłyszałeś tętent kopyt, gdy tamci odjeżdżali. Rzeczywiście, nie minęło wiele czasu, gdy pojawiły się pierwsze kojoty, mali padlinożercy, którzy nie odważyli się zaatakować Ciebie, a zamiast tego podgryzali konia. Jednak i one szybko pierzchły, a po chwili dostrzegłeś czemu: zbliżał się ku Tobie spory wilk, o szarej sierści, żółtych ślepiach i wielkich, białych kłach, które lśniły w blasku zachodzącego słońca. Jedyne, co mogłeś zrobić, to zamknąć oczy i czekać na ugryzienie, które skończy męki, ale zamiast kłapnięcia szczęk usłyszałeś wystrzał z rewolweru i krótki pisk, a później wilk zwalił się martwy obok Ciebie. Dostrzegłeś dwie postaci idące w Twoim kierunku. Jedną poznałeś od razu, był to ten tajemniczy, ślepy rewolwerowiec, choć brak oczu nie przeszkadzał mu w zabiciu wilka jednym, celnym strzałem. Drugiego nie widziałeś na oczy, ale na pewno byś go zapamiętał, miał dość charakterystyczny widok, bo choć był człowiekiem, to ubiór na typowo ludzki nie wyglądał, dziwiły też jego długie włosy. Przyklęknął przy Tobie, dotykając rany na piersi. Spojrzał na pokrytą krwią dłoń i westchnął, kręcąc głową.
                                    - Niedobrze, niedobrze… Umierasz, mój przyjacielu. A to wielka szkoda, bo mogłeś jeszcze wiele w życiu dokonać.

                                    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                    • bulorwasB Niedostępny
                                      bulorwasB Niedostępny
                                      bulorwas
                                      napisał ostatnio edytowany przez
                                      #314

                                      - Upadli jakoś popierdalają po świecie, mimo iż dawno zdechli i zeżarły ich robale, a ja nie mogę? Może uda mi się tam na dole wywalczyć jakie chore warunki na jakich będę mógł tu wrócić. - Prychnął z własnego dowcipu i zaczął przez to kasłać krwią, którą wypluł na bok. Spojrzał mętnymi oczami na dwóch nieznajomych. - Nie przypominam sobie, żebyśmy byli przyjaciółmi, ale przede wszystkim, oddawaj moją krew. - Zerknął na mężczyznę z zakrwawioną ręką. - Może i jest tu porozlewana, ale i tak jest moja, póki nie zdechnę. Nigdy nie oddaję obcym mojej własności. Potem rób z nią co chcesz, martwi nie mają prawa do dobytku. - Jego lekko szczeniacki i wygadany język nie tracił na swych cechach nawet w obliczu śmierci. - Czego chcecie? Śledziliście mnie tu? Może napijecie się… nie mam co prawda Whiskey czy innych barowych szczyn, ale mam krew konia, którego tu zostawili i jego flaki. Podać? -

                                      Wiesz jaki jest najważniejszy krok w życiu człowieka? Następny.

                                      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                      • Kubeł1001K Niedostępny
                                        Kubeł1001K Niedostępny
                                        Kubeł1001 Elarid
                                        napisał ostatnio edytowany przez
                                        #315

                                        U wszystkich innych Twoja gadka wzbudziłaby zapewne konsternację i zdziwienie, może nawet gniew, że tak reagujesz na pomoc, o ile rzeczywiście chcieli Ci jej udzielić. Oni jednak byli zadziwiająco spokojni.
                                        - Harde słowa. Nie słyszałeś, że Upadli są przeklęci? Chciałbyś spędzić resztę żywota na potępieniu? Nawet za cenę uratowania życia i… zemsty?

                                        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                        • bulorwasB Niedostępny
                                          bulorwasB Niedostępny
                                          bulorwas
                                          napisał ostatnio edytowany przez
                                          #316

                                          - Brzuchacić nigdy nie lubiłem, na alkohol jestem uodporniony, jem tylko z konieczności, a sen to dla mnie strata czasu. Jedyne co mnie od ich losu różni, to to, że moje kości otacza jeszcze ścierwo. - Odrzekł patrząc na jego możliwych wybawców. - Potępienie czy nie, nienawidzę tego świata i nie pozwolę mu się mnie pozbyć, jeśli jest taka opcja. Jeśli już miałbym się na kimś mścić, to na Bogu czy inny stwórcy tego burdelu, który ułożył mi takie, a nie inne życie. Tamten szczyl nie potrafił nawet strzelać, zabicie go będzie tylko formalnością związaną z reputacją, nawet nie będzie przyjemności z polowania. -

                                          Wiesz jaki jest najważniejszy krok w życiu człowieka? Następny.

                                          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź

                                          • Zaloguj się

                                          • Nie masz konta? Zarejestruj się

                                          • Aby wyszukiwać zaloguj się lub zarejestruj.
                                          • Pierwszy post
                                            Ostatni post
                                          0
                                          • Kategorie
                                          • Ostatnie
                                          • Użytkownicy
                                          • Grupy