Nowy Jork
- 
W sumie pięć było wolnych, a dokładniej to na pięciu nie leżał ani nie siedział żaden z żołnierzy, którzy byli zajęci grą w karty czy kości, rozmowami, słuchaniem muzyki i tym podobnymi, więc jeszcze nie zauważyli Twojego przybycia. 
- 
// Zakładam, że dalej mam jeden z karabinów, które zabrałem z drużyną od poległych żołnierzy Z-Comu. 
 Przy okazji przepraszam za tak długi brak odpisu z mojej strony :v //
 Usiadł na jednym z wolnych łóżek i sprawdził, czy wszystko jest w porządku z karabinem, który zabrał od jednego z poległych w akcji w szpitalu żołnierzy Z-Comu,
- 
Nie wyglądał na uszkodzony czy brudny, ale zawsze lepiej dmuchać na zimne. 
 - Chłopaki, on się chyba jednak nie odpierdoli. - powiedział jeden z żołnierzy w tłum, a reszta parsknęła, mając na myśli Ciebie.
- 
- O co ci kurwa chodzi? - zapytał lekko poirytowany. 
- 
- Tak tu siedzisz i jakoś nie chcesz się zmyć. Nie mów, że przyjęli Cię na stałe? 
- 
- A chuj cię to obchodzi, czy mnie tu przyjęli na stałe, czy nie. 
- 
- Jak już przyjęli, to z jakiegoś wypizdowa, bo szacunku do innych żołnierzy na pewno Was tam nie uczyli. 
- 
- Dobra, być może mnie trochę poniosło z tymi manierami. Nie jestem pewien, czy mnie przyjęli na stałe, choć przenieśli mnie z jednego z rejonów Nowego Jorku. - odparł nieco spokojniej. 
- 
- Służba tutaj zeżre Cię i wysra o wiele szybciej niż tamtym z innej bazy w mieście zajęło wykopanie Cię do nas. 
- 
- Dobrze wiedzieć. - odparł krótko. 
- 
Żołnierz tylko prychnął pod nosem, kilku innych się zaśmiało i na tym skończyła się integracja z ich strony. 
 //Przyspieszamy do jakiejś akcji czy chcesz spróbować dogadać się z nimi jeszcze raz?//
- 
// A możesz przyspieszyć, później spróbuję się z nimi dogadać. // 
- 
Jeszcze tego samego dnia, po kilku godzinach, rozległy się syreny alarmowe, na które wszyscy żołnierze w baraku porzucili swoje posiłki z paczek żywnościowych wysyłanych przez rodziny z Grenlandii lub innych ostoi ludzkości, alkohol z kontrabandy, książki, krzyżówki i wszelkie inne formy rozrywki, chwytając za hełmy, kamizelki, broń i ekwipunek, a następnie pognali do wyjścia, zachowując porządek mimo pośpiechu. 
- 
Odbezpieczył karabin szturmowy, który miał przy sobie, i ruszył do wyjścia. 
- 
Mimo jakiegoś pogotowania, stanu wyjątkowego, czy co tu się właśnie odbywało, żołnierze ustawili się w równy dwuszereg, choć nie w jednej linii, ale mniejszymi i większymi grupkami. Mogłeś tylko zgadywać, czy chodzi o jakąś specjalizację, oddział, nieznany Ci podział wśród żołnierzy jednostki czy coś jeszcze innego. 
- 
Zaczął szukać, w której z tych grup znajdują się jego towarzysze z misji w szpitalu. 
- 
//Naprawdę chcesz to zrobić losowo czy może poszukać gdzieś swoich kompanów, o których wiesz, że są w tym samym oddziale, co Ty?// 
- 
// Zmieniłem. // 
- 
W tym tłumie odnalezienie dwóch konkretnych żołnierzy trochę trwało, ale po jakimś czasie zdołałeś ich wypatrzyć. 
- 
- Wiecie może, co się dzieje? - szepnął do swoich towarzyszy. 
 

