Madryt
-
-
-
-
-
-
-
No to idziemy do pierwszego lepszego bloku, a potem na dach.
-
Wszystko poszło sprawnie, o dziwo nie zastałeś na swojej drodze nawet jednego Zombie, dzięki czemu bez trudu trafiłeś na dach budynku, skąd roztaczał się widok na sporą część miasta.
-
I widać stąd te zombie?
-
//“te zombie” czyli jakiekolwiek Zombie w okolicy czy te, na które myśliwiec zrzucił kilka prezentów?//
-
//Obydwa//
-
Ktokolwiek siedział w kokpicie tamtego F-16 potracił celnie posyłać ożywieńców do diabła, bo w miejscu, gdzie spadły jego prezenciki, nie było nic poza gruzem, lejami po bombach i tego typu oznakami, że Z-Com i tę część miasta zaczął równać do poziomu gruntu razem ze wszystkimi zgnilcami, które się w niej znajdują. Jeśli zaś chodzi o pozostałe Zombie, to nie wypatrzyłeś wiele, łącznie może pięćdziesiąt sztuk, ale to głównie zwykłe Zombie, czasem kilku Świeżych i Sprinterów, nic wielkiego, a do tego rozproszeni są po całej okolicy, w mniejszych i większych grupkach, czasem pojedynczo.
-
Skoro zrzucił bomby tam to może zrzucić i tu. Ale mógłby mnie też zauważyć! Wyciągnął latarkę w razie czego i patrzył w którą stronę leci myśliwiec.
-
Właśnie robił nawrót i powinien przelecieć tuż obok Ciebie, chyba że nagle zmieni kierunek.
-
Spróbował dać mu znać, że ktoś żywy tu jeszcze jest, skakał, machał rękami i mrugał latarką w jego stronę.
-
Wzleciał nieco wyżej, wykonując beczkę, co chyba mogło oznaczać, że Cię zauważył, ale chwilę później odleciał. Nie wiedziałeś czy to przez brak paliwa, amunicji czy czegoś innego, mogły to być też rozkazy z góry lub chciał zameldować komuś o Tobie.
-
Sprawdził swoje zapasy.
-
Niewiele się w nich zmieniło.
//Nie licz na to, że będę po tym czasie pamiętał Twój ekwipunek, rzuć okiem na Kartę Postaci i po sprawie.// -
//cringe jak nie robisz sobie zapiskow w notatniku kto ma jaki ekwipunek//
A więc usiadł na dachu, wyciągnął butelkę wody, napił się i czekał. -
//No bywa.//
Ugasiłeś pragnienie, ale nic poza tym. Możesz czekać tak jeszcze dość długo, bo nawet jeśli pilot zamelduje o jakimś pojedynczym ocalałym, to ani nie ma pewności, że ktoś się pojawi, ani tym bardziej nie ma co liczyć, że stanie się to natychmiast.