Moskwa
-
-
-
-
Kuba1001
//Oszczędź sobie przypominania mi, że mam tu odpisać, bo doskonale o tym wiem i prędzej czy później dostaniesz odpis.//
Pokonanie odległości ponad tysiąca dwustu kilometrów, zwłaszcza bez jakiegokolwiek pojazdu, byłoby wyzwaniem jeszcze przed apokalipsą, a co dopiero teraz? Idąc piechotą zapewne będziesz w trasie kilka miesięcy, podczas których będziesz musiał zmierzyć się z dzikimi zwierzętami, Zombie, bandytami i wieloma innymi zagrożeniami, w tym głodem i pogodą. Reasumując, bez odpowiednich ubrań, zapasów jedzenia, wody i innych przydatnych artykułów, bez czegokolwiek przydatnego w handlu, broni palnej oraz opanowania tajników jej obsługi najpewniej zginiesz po drodze, nie pokonując nawet stu kilometrów.
Tudzież dasz się zabić jeszcze przed wyruszeniem w drogę, po ulicy poza Tobą kręciły się też liczne Zombie, które ruszyły w Twoim kierunku, Było ich łącznie kilkanaście, z czego trzech Sprinterów wybiegło na czoło grupy, gnając najszybciej z całej tej miniaturowej hordy. -
-
Kuba1001
Zabiłeś go bez większych problemów, ale zmarnowałeś w ten sposób cenny czas, dając tylko okazję innym Zombie. Po krótkim pościgu jeden ze Sprinterów dognał Cię i powalił na ziemię, próbując zatopić swoje brudne kły w Twoim ciele. Ledwie kilka kroków dalej znajduje się drugi Sprinter, który zjawi się zapewne za chwilę, a kilkanaście metrów za nimi maszerowała powoli reszta Zombie, głównie zwykłych Szwendaczy.
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Cóż, nie odpuściły, Zombie nigdy nie rezygnuje, gdy ma przed sobą perspektywę spożycia świeżutkiej ludziny, która jeszcze przed chwilą uciekała przed nim ulicami Moskwy. Niemniej, zdołałeś zostawić w tyle wszystkie wolniejsze Zombie, ale Biegusy wciąż trzymały się dzielnie za Tobą, wbiegając również w uliczkę, która szczęśliwie nie była ślepa, bo kończyła się jakimiś drzwiami będącymi pewnie tylnym wejściem do jakiegoś budynku. Pewnie były zamknięte, ale zanim do nich dobiegłeś zauważyłeś mężczyznę w długim zimowym płaszczu, uszance na głowie i papierosem w ustach, który miał zamiar zapalić na zewnątrz, ale nie miał okazji. Widząc najpierw Ciebie, a potem kilka Zombie, papieros spadł na ziemię, chwilę po nim zapalniczka, a klnący siarczyście mężczyzna sięgnął po przewieszony przez pas automat Kałasznikowa i wycelował go w kierunku nadciągających zgniłków. Szkoda tylko, że stoisz mu na linii ognia…
-
-
Kuba1001
I słusznie, bo wątpliwe, żeby mężczyzna przejmował się tym, że stoisz mu na celowniku. Niemniej, ogień z jego broni skosił wszystkie ścigające Cię Zombie, ale na pewno zwabi tu też inne.
‐ Ku*wa. ‐ westchnął, opierając się o ścianę, i oddychając kilka razy głębiej. Zdaje się, że dopiero wtedy sobie o Tobie przypomniał i wycelował w Ciebie karabin. -
-
Kuba1001
‐ Widzę właśnie. ‐ mruknął, ściągając palec ze spustu, choć lufa dalej była w Ciebie skierowana. ‐ Szkoda tylko, że przypadkiem ściągnąłeś tu wszystkie Zombie z okolicy. Te zastrzelone to małe piwo, będzie ich więcej, więc daj mi jakiś konkretny powód, żeby Cię nie zastrzelił tu jak leżysz albo zamknął za sobą drzwi i zostawił na pastwę głodnych zdechlaków.
-
konrafal12
Szybko rozejrzał się dookoła, by znaleźć ewentualną drogę ucieczki przed Szwendaczami. Nąstępnie odpowiedział:
‐ Tak naprawdę nie mam żadnych konkretnych powodów. Nie należę do żadnej frakcji, nie mam nic cennego raczej nikt nie będzie mnie szukał. Jeśli miałbym wybierać wolałbym jednak, byś zostawił mnie tutaj tak jak leżę, kiedy tylko zamkniesz drzwi możesz być pewny, że odejdę i nigdy już mnie nie zobaczysz, przynajmniej żywego. -
Kuba1001
Musiałbyś opuścić tę ślepą uliczkę i uciekać dalej gdzieś poza nią, co jest do wykonania. Twoje argumenty trafiły do mężczyzny i po kilku chwilach, wciąż mierząc do Ciebie ze swojego karabinu, wrócił do środka, szczelnie zamykając za sobą drzwi. Chwilę później usłyszałeś jakiś huk w okolicy, może sto lub dwieście metrów stąd.
-
-