Pustynia Śmierci
-
- Jest kilku, mają skrzypce, gitary i trąbkę, ale nie pracują tutaj, wpadają tylko od czasu do czasu. - odparła Allison.
-
— Aha… Czyli głównie będziemy pracować tutaj sami. Nawet bardziej mi się tak podoba. — Uśmiechnął się.
-
Wzruszyły ramionami, im to chyba było obojętne, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, ilu muzyków się tu przewinęło i zginęło.
- Nie boisz się tu pracować? Wiesz, Hugh na pewno nastraszył Cię już opowieściami o tych muzykach, którzy zginęli, gdy jakiemuś podpitemu klientowi nie spodobała się grana przez nich muzyka. -
— No… — Dice pokręcił głową: — To zależy. Po części dalej uważam opowieści Hugha za w jakimś stopniu zmyślone opowiastki, ale z drugiej strony wiem, że siedzi w nich więcej prawdy niż bym chciał. Ale tak sobie myślę - Co jest lepsze? Mam trzy rzeczy do wyboru. Śmierć gdzieś na pustkowiu, powolna śmierć przy jakiejś cholernie nudnej robocie albo zajebista śmierć podczas robienia tego co kocham? Same powiedzcie co byście wybrały. —
-
- Jesteś pierwszym, który ma takie podejście. - powiedziała Nora. - Podoba mi się.
-
— Serio? Może dzięki niemu nie podzielę losu moich poprzedników. — Zarechotał głośno.
-
- Ja na Twoim miejscu zadbałabym o jakąś broń i umiejętności posługiwania się nią.
-
— Cóż, niby mam to… —Odpiął maczetę i położył ją na stole: — Ale wątpię, że wiele tym zdziałam, chociaż powiem, że wywijam nią nienajgorzej. —
-
- Na tyle dobrze, żeby odbić kulę z rewolweru?
-
— A wyglądam na rycerza Jedi? — Rzucił żartobliwie, ale zaraz spoważniał: — Ale wiem o co Ci chodzi, warto byłoby mieć jakąś spluwę, tyle że ja… dzisiaj swoją sprzedałem. —
-
Ten post został usunięty!
-
Ten post został usunięty!
-
- A gdzie masz skarb, który kupiłeś za sprawną broń palną? Tutaj to niezły majątek, nawet nie wiesz, jak cenią się ci handlarze, którzy dysponują działającymi spluwami albo amunicją do nich.
-
— Tutaj. — Odpowiedział. Dumny jak paw, wyciągnął na stół prądnicę, którą zakupił za rewolwer.
-
Sądząc po zdziwionych lub ogółem niechętnych minach całej trójki, chyba spodziewały się czegoś zupełnie innego. Ale one nie znały się na muzyce tak jak Ty.
-
Od razu przystąpił do wyjaśnień:
— To cacko w kwadrans jest w stanie wyprodukować tyle energii, ile na mojej starej maszynce musiałbym kręcić przed dwie godziny. Chwila i masz, bierzesz prądu ile dusza zapragnie, słuchasz czego chcesz, grasz ile chcesz i gdzie chcesz. —// Jak podział atomu kocham, kończmy tą rozmowę, bo idzie ona jak krew z dupy. //
-
//Bo nie umiesz gadać z kobietami.//
Coś tam powiedziały, ale ostatecznie tylko dopiły drinki i wyszły, tłumacząc to tym, że muszą jeszcze się wyspać i odpocząć, nim będą miały kolejną zmianę. Tobie też by się to przydało. -
// Coś w tym jest. //
Tia. Odłożył butelkę, zabrał swoje graty i udał się do swojego pokoju, gdzie miał zamiar spać do rana.
-
Gdy wstałeś, za oknem był już dzień, ale ciężko określić, jaka była dokładnie pora, bowiem niebo zasnuły ciężkie, czarne chmury burzowe. Ze swoich wędrówek wiedziałeś, że burze przechodzą nad tymi terenami rzadko, z reguły raz na kilka lat, ale jak już lunie, to porządnie. Gdyby nie to, że ekosystem prawie w całości poszedł się jebać, dałoby to jakieś szanse na powrót normalnej flory i fauny.
-
Akurat murzyn nie martwił się o sprawy natury. Wiedział, że świetnie sobie radzi bez ingerencji człowieka. Gorzej będzie z tym całym pseudo-miasteczkiem. Kto wie czy trochę mocniejszy wiatr nie połamie budynków jak zapałki? W końcu nawet przed tym całym cholerstwem z wirusem domy poddawały się huraganom i wichurom.