Warszawa
- 
 Kuba1001 Kuba1001Bog: 
 Znów wyszliście na powierzchnię, co było dość miłą odmianą. Potem skierowaliście się po ruchomych schodach (ruchome były tylko z nazwy, brak prądu sprawił, że musieliście ja pokonać jak takie zwykłe), minęliście kino i trafiliście pod okazałe, dębowe drzwi z mosiężną klamką w kształcie lwa z rozwartą paszczą. Stało tam dwóch wartowników, którzy skinęli Wam (choć bardziej Twojej obstawie) głowami i otworzyli drzwi.
 Wiewiur:
 Było ich sporo, więc może jakieś konkrety?
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Wiewiur: 
 Teoretycznie w każdym coś może być, choć kilka budynków zdecydowanie odróżniało się od reszty, a mianowicie zoologiczny, Pałac Kultury i Nauki oraz centrum handlowe.
 Bog:
 I tak weszliście do środka, czyli do bogate umeblowanego, wyłożonego rzeźbami, obrazami i dywanami korytarza, który ciągnął się przez najbliższe kilkanaście metrów. Po zamknięciu drzwi przez parę wartowników, jeden z członków Twojej dotychczasowej eskorty podszedł do Ciebie i odpiął od paska parę kajdanek.
 ‐ Będziesz współpracować czy mam to zrobić siłą?
- 
- 
- 
- 
- 
- 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Bog: 
 ‐ Fatalnie, niefatalnie, takie są reguły. ‐ odparł i pchnął Cię. ‐ Ruszaj dalej.
 Wiewiur:
 Wszedłeś tam bez problemów, a po wejściu mogłeś przysiąc, że nie było nigdy żadnej apokalipsy. Czemu? Cóż, czułeś się tu dokładnie tak, jak przed nią, gdyż wszystko było czyste, zadbane i na swoim miejscu, nie było też śladów Zombie lub jakiegokolwiek innego tałatajstwa. Oczywiście, brakowało prądu, lecz przez wielkie, przeszklone okna wpadało dostatecznie dużo światła, aby wszystko było widać jak na dłoni.
- 
- 
- 
- 
- 
- 
- 
 

 
 