Warszawa
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
‐ Więc… ‐ westchnął ktoś, a później odezwał się głębokim, zachrypniętym basem: ‐ Kolejny, tak?
Killer:
Liczne bandy szabrowników i im podobnych, które były tu przed Tobą, raczej nie ułatwiły tego zadania.
Zohan:
Znalazłeś kryjówkę na klatce schodowej jednego z bloków, lecz co dalej?
Bog:
‐ Dotrzymałem swojej części umowy, Twoja kolej. ‐ powiedział mężczyzna, a Ty usłyszałaś gardłowe pomruki, a potem kroki licznych osób taszczących coś w kierunku samochodu i ładujących tam owy towar. Po chwili sam samochód odjechał i zostałaś sama. No, prawie.
‐ Zdejmę Ci ten knebel i szmatkę z oczu, ale pod warunkiem, że nie będziesz krzyczeć. Rozumiesz? ‐ spytał jakiś inny człowiek, a Twoją jedyną możliwością jest kiwnąć głową. -
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
‐ Jestem tym od zadawania pytań, a Ty masz na nie odpowiadać.
Killer:
Problem był taki, że wszystko zostało rozkradzione dawno temu, a nie dość, że wszystko, to najpewniej wszędzie. A przynajmniej w tej części miasta.
Zohan:
Nic takiego się nie stało, zaś znalezienie broni palnej w mieszkaniu cywilnym, do tego sprawnej, działającej i naładowanej było równie możliwe, jak odkrycie leku, dzięki któremu mieszkańcy globu przestaną zżerać się wzajemnie.
Bog:
Po chwili miałaś już wolne oczy i usta, dzięki czemu zobaczyłaś grupkę trzech mężczyzn w średnim wieku, wyglądających jak typowy ocalony: Najróżniejsze, przeważnie skórzane lub niekrępujące ruchów ubrania, liczne dodatki w postaci kolców na podeszwach lub czubkach butów, naramienników, karwaszów, nagolenników i napierśników ze złomu, a także prymitywna broń w postaci własnoręcznie skleconych kołczanów pełnych strzał i łuków, choć jeden miał też pistolet w kaburze, a przynajmniej coś co go przypominało tkwiło w niej. -
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
‐ Jedno już zadałem, więc wystarczy.
Killer:
Akurat ciężko określić, gdzie możesz liczyć na jakieś łupy… Niemniej, po podjęciu marszu zauważyłeś, że jedną z (chyba) możliwych drug blokuje spora grupa Zombie licząca kilkanaście osobników.
Bog:
‐ Tak jakby Cię ocaliliśmy, także wiesz… Może trochę więcej wdzięczności? ‐ spytał jeden z mężczyzn.
Zohan:
Otworzenie nie było trudne, a w środku nie zastałeś prawie nic. Szabrownicy i im podobni zdążyli skutecznie ogołocić mieszkania ze wszystkiego, co nie było zbyt solidnie przymocowane do podłóg i ścian. -
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
‐ Dlaczego Ty? I dlaczego tutaj?
Killer:
Po dachach? Samo wejście na dach może być problematyczne, a jeśli wziąć pod uwagę fakt, że masz spore szans na spadnięcie w dół…
Zohan:
Poszło sprawnie, lecz co teraz?
Bog:
‐ Mówią na nas… No właściwie to nijak na nas mówią, nie jesteśmy w końcu żadną grupą, frakcją czy organizacją, tylko grupą straceńców. ‐ wyjaśnił jeden z mężczyzn.
‐ Ocaleńców. ‐ sprecyzował drugi.
‐ Jak zwał, tak zwał. ‐ powiedział znów tamten. ‐ Tak czy inaczej, dzięki nam masz szanse na nowe życie, a nie kulkę w łeb od tamtych. -
-
-
wiewiur500kuba
‐ Noooo tak sobie spacerowałem po mieście i natrafiłem na dosyć ciekawy budynek więc do niego wszedłem. W jednym pomieszczeniu był jakieś zapasy. Postanowiłem sprawdzić co takiego było w drugim. Było tam ciemno. Ktoś zamknął drzwi, druga osoba wycelowała broń i kazała mi oddać swoją. No oddałem im i wyszedłem z budynku czym prędzej, w końcu chciałem żyć. Potem przypałętałem się tutaj. Powiedziałem tym tutaj gdzie można ciekawe rzeczy znaleźć. No poszliśmy tam, zabiliśmy ich i tutaj niespodzianka! To było wojska! Wzięli ile mogli i wrócili ze mną. Potem powiedzieli mi że szef chce ze mną rozmawiać to trafiłem tutaj…