Syberia
-
— Eee… Chwila. — Oleżka odsunął się od piecyka i zaczął szukać mapy.
-
— Piec dopiero rozpalam, mamy chwilę. — Odpowiedział i kontynuował poszukiwanie mapy.
-
Odnalazłeś ją gdzieś pośrodku stosu rupieci, nieco pogiętą, ale całą i czytelną.
-
Postarał się znaleźć ich pozycję na mapie według ostatnio spotkanych punktów orientacyjnych. Gdy już mu się to udało, sprawdził co mieści się w pobliżu.
-
Ciężko mówić o jakichkolwiek punktach orientacyjnych, ale mogłeś ustalić Wasze obecne położenie tak na oko. Po kilku chwilach zastanawiania się i mocowania nad mapą, zdołałeś ustalić, że znajdujecie się w okolicy Mirny, a dokładniej odkrywkowej kopani diamentów zamkniętej na początku dwudziestego wieku. Czyżby to tam tamta banda miała swoją bazę? Lub w pobliskim mieście?
-
To dosyć możliwe. Przeglądając mapę, Oleżka zagryzł zęby na swoim palcu, ot taki odruch. Oglądał ją aż do czasu, gdy nie zawołał go towarzysz:
— Mirny! Jesteśmy niedaleko miasta Mirny i starej kopalni diamentów! — -
— A no! Zaraz Ci powiem, jak trzeba jechać. — Mówiąc to, zaczął szukać kierunku, który należałoby obrać, by ominąć te miejsca.
-
Prosto jak w mordę strzelił, a po jakichś trzydziestu kilometrach na wschód. Wtedy też będziecie przejeżdżać niedaleko tajgi, dobrego miejsca na rozbicie obozu czy uzupełnienie zapasów świeżego mięsa poprzez polowanie.
-
— Kulamy się jeszcze trzydzieści prosto, a potem odbijamy na wschód, na tajgę i powinniśmy ich wszystkich ominąć tak. — Wytłumaczył.
-
Jechaliście spokojnie, tym razem nieniepokojeni przez drabów na skuterach śnieżnych, dzięki czemu po około półtorej godziny zwinęliście w okolice tajgi, o której była mowa na mapie.
-
— Stajemy tu? Trzeba byłoby znaleźć coś dobrego na kolejne obiady. — Zapytał, podnosząc głowę z nad piecyka, na którym pichcił ubogi gulasz rybny.