Karta Postaci
-
Rafael_Rexwent
Imię: Wyklęty
Nazwisko: Nie używa
Rasa: Niby człowiek ale wchłonął magiczne prochy więc jest teraz czymś lecz sam nie wie czym
Pseudonim (opcjonalne):
Charakter (charakteru trzeba przestrzegać. Jeśli ktoś napisze ,Bezwzględny" to nie będzie mógł tak po prostu okazać litości. Można ukazać w grze):
Wiek: A‐beniz‐cię‐to‐obchodzi
Towarzysz: Piękna golemkaMajątek + nieruchomości: Posiada jakże odpowiedzialny zawód – Klepacz. Klepacz biedy.
Historia:
Historia Wyklętego rozpoczęła się jakże nienadzwyczajnie bowiem wśród obór, zagród i pól. Wśród wszechobecnego odoru gnoju, zapachu kwitnących jabłoni oraz szumu pobliskiego strumyka. Wśród przyrody tylko nieznacznie skalanej bytnością człowieka. Krótko mówiąc – na wydupionej z dala od cywilizacji wsi.
Niemniej gdzie los człowieka umieścił tam żyć mu jest nakazane. A przynajmniej tak twierdzili rodzice chłopca, którzy otoczyli go opieką oraz miłością. I niedługo potem także pracą, bo musiał kręcić się po gospodarskie jak smród po gaciach. W mieście nazwaliby to „znęcaniem się nad nieletnimi” ale w tak nieprzyjaznym i śmiertelnie niebezpiecznym środowisku jakim jest wieś takie praktyki wychowawcze to norma.
Zbliżały się jego osiemnaste urodziny. Tego pięknego dnia, jednego z ostatnich w tegorocznym lipcu Wyklęty wybrał się z ojcem na targ do miasta. Pierwszy raz w życiu mógł zobaczyć na własne oczy pachnącą, kwitnącą i walącą po oczach bogactwem tzw. cywilizacją. Wyobraźcie sobie małego wsiowego komandosa, albo członka Gnojowych Adwersarzy Rozpoznania. Twarz utaplana błotem by nikt go nie rozpoznał, złowrogie spojrzenie godne wkur…zonego dzika i oczywiście potężne bicepsy złożone z kości. I skóry. Bo mięśni tam za nic nie uświadczysz. I wtedy spotkał ją – kasztanowłosą lalunię przechadzającą się po ulicach Gilgasz czy innego tam jednego z wyczepistych miast. Do tej pory jedyną ekscytująca rzecza jaką widział to świnioki podczas stosunku, a tutaj zobaczył istne bóstwo. Nie widział jej twarzy bo szła tyłem. Ale nie potrzebował tego. Wystarczyła doskonałość tylnej części.
Potem jeździł na targ jeszcze dokładnie sto dwadzieścia siedem razy aczkolwiek pod koniec był markotny bo w ogóle jej nie było. A potem jak się pojawiła to z jakimś obcym chłopakiem pod ręką co to Wyklęty już miał mu narąbać w ryj ale ojcowi akurat zachciało się wracać. Sami rozumiecie, że taka relacja między naszym klepaczem biedy a piękną nieznajomą musiała prędzej czy później zmierzyć do końca. No i tego sto dwudziestego siódmego razu Wyklęty został wynagrodzony za swoją cierpliwość i w końcu ujrzał dziewczę od frontu. Uczcijmy ciszą tego bohatera, który dopiero w tym momencie odkrył główny mankament dziewczyny – jej klatki piersiowej mógłby użyć jako poziomnicy przy budowie nowej stodoły. Tak płaskiej powierzchni nie widział od…. Śniadania, które jadł na blacie stołowym. Gdy wrócił do domu rzewnie zapłakał w kącie nad niesprawiedliwością losu. I zapragnął prawdziwego ideału, który musiał znaleźć. Oznajmił to rodzicom i w odpowiedzi profilaktycznie dostał przez dupę za to, że próbuje się wymigać przed nadchodzącymi żniwami. Cóż, z obolałą dupą pomógł w zbiorach, a w nagrodę uzyskał błogosławieństwo od matki i kopa na szczęście od ojca. Tak, w nadal bolące cztery litery.
Wyruszył z zupełnie losowym kierunku i tak oto trafił do jakiegoś nadmorskiego miasta. Znaczy w sumie poszedłby pewnie dalej bo woda jak woda ale traf chciał, że zobaczył chodzącą po wodzie magiczkę. Dziwna jakaś taka była, w białych szatach, ze złotymi drutami we włosach. No i japę darła przerażająco głośno. Ale Wyklętemu się spodobała jak cholera tak więc postanowił spróbować szczęścia po raz kolejny. Zapisał się do tutejszej szkoły tylko szybko wyszedł na jaw pewien mankament – był w niej jedynym mężczyzną. Pozostałe uczennice były w takim rozstrzale wiekowym, że mógł przewijać jak w ulęgałkach. Ostatecznie zgromadził sobie taki haremik na jakieś dwadzieścia dziewcząt, tylko nadal dwie były poza jego zasięgiem – ta którą spotkał jako pierwszą i taka jedna z metalowym stanikiem, wielką parasolką i butami na obcasie wielkości głowy Wyklętego. Czy było mu źle? W żadnym przypadku, zadomowił się tutaj na dobre otoczony szczerą miłością zarówno młodszych jak i starszych uczennic. Owszem, przez jakiś czas wyruszył do pobliskiego miasta ze szkołą muzyczną, ale tamtejsze dziewoje chociaż urocze to jednak nie umywały się do tych nadmorskich. Ba, raz przybił do tego miasta jakiś duży, płaski stotyk (Przy okazji wywołując nawrót wspomnień i płacz w kącie. Szybko utulany przez cycki wspomnianego haremiku) i zjechoły z niego jakieś dziwne, drewniane kloce. Niby że jakiś turniej maszyn gąsienicowych czy coś. Czemu gąsienicowych? No kurna nie uwierzycie – te drewniane kloce czy tam szopy były ustawione na udomowionych wielkich gąsienicach i kurna tak się poruszały! Ujeżdżały je młode dziewczyny ale oprócz jednej, takiej czarnej Wyklęty nie utrzymał z nimi kontaktów. Tylko do tej jednej obiecał pisać i w sumie faktycznie pisał.
No w sumie pewnie byłoby mu już dobrze i w ogóle miłość i radosne życie ale traf chciał, że serce zmienne jest, a los raz zabiera, raz zabiera. Dobra, mniejsza. Po prostu pewnego razu do nadmorskiego miasteczka przybył tajemniczy mag i stwierdził, że młodzieniec musi ruszać dalej na poszukiwanie prawdziwej miłości bowiem to co do tej pory przeżył nie było ostatecznym celem. Haremik został rozwiązany, a Wyklęty ruszył z magiem. I tak minął z tydzień, a mag nagle wypalił, że kurna zaraz umrze bo ma chorobę i ktoś musi przejąć jego kurna wyczepisty w opór dar. No cóż Wyklęty miał zrobić – zgodził się i mag po ostatnim tchnieniu zmienił się w popiół i wepchał do nozdrzy chłopaka. W pierwszej chwili Wyklęty pomyślał, że to może były jakieś narkotyki przebrane za człowieka i jest teraz na haju. Ale nie.
Głos maga zabrzmiał mu we łbie i przekazał, że prawdziwą miłość znajdzie tylko tworząc golema. A jak go stworzyć? Ano przez rozwój wyjątkowego odłamu magii jaki przekazał mu wraz ze swoimi prochami niedoszły mentor. No dobra, skoro tak to Wyklęty zabrał się do pracy – czyli do medytacji bo mag przekazał mu możliwość tworzenia golema z niczego – coś jak Słowo Boże w magii światła tylko tutaj działa tylko w stworzeniu golema. Ale jak nietrudno się domyślić chłopak był za mało doświadczony i to się nie mogło udać.
Jednakże na przekór przeciwnościom przy siedemnastej próbie udało mu się zmaterializować cudowną golemkę – w czarno‐białym stroju, z lawendowymi głosami. I zniewalającym uśmiechem. Tak zniewalającym, że jak tylko golemka wyszczerzyła ząbki to Wyklęty omdlał z podniecenia czy czego tam.
Ale był problem – Wyklęty przy obecnym stanie wiedzy mógł ją tylko materializować na dwadzieścia cztery minuty dziennie raz na tydzień. Zdecydowanie za mało. Dlatego musi być silniejszy! I tutaj rozpoczyna się jego właściwa misja!Umiejętności (czyli co postać robi najlepiej. Proszę nie przesadzać. Tutaj również wpisuje się znajomość Magii. Na start można mieć jedną Magię na poziomie mistrzowskim, dwie na zaawansowanym, jedną na zaawansowanym i jedną na podstawowym, jedną na mistrzowskim i jedną na podstawowym lub dwie na podstawowym):
Wady (czyli to, co idzie jej gorzej. Najlepiej dodać kilka mocnych wad lub tyle słabych wad, ile ma się umiejętności):
Specyfikacje (choroby, mutacje, bez przesady, i inne rzeczy, których nie da się upchnąć nigdzie indziej):
Zawód: Rodziców
Ekwipunek (Musi wiązać się z zawodem i lepiej nie przesadzać. Warto też mieć możliwość uniesienia ze sobą tego wszystkiego):
Wygląd (opis lub obrazek, ale to pierwsze musi być dość dokładne):
Ubranie (Ca dana postać ma na sobie. Najlepiej jeśli będzie pasować do wyglądu i zawodu. Również może to być opis lub obrazek):WIP
-
-
-
-
-
-
-
-
-
maxmaxi123
Postać do Kazute
Imię: Romuald
Nazwisko: Sinnin
Rasa: Styric
Charakter: W grze
Wiek: 135 lat
Towarzysz: Załoga jego okrętu, licząca 100 chłopa różnych ras
Majątek + nieruchomości: 1 200 sztuk złota i Dromon “Agota”
Historia: Romuald urodził się na okręcie pewnego bogatego kupca. Przez większość życia pływał z rodzicami po wodach, gdzie był też uczony magii. W wieku 12 lat, okręt jego rodziców zajęli piraci. Wtedy też dostał się do nich do niewoli, a jego rodziców stracono. Uciekł po trzech latach służby, z pomocą magii grawitacji. Wtedy to pałętał się po świecie, szukając okazji do zarobku. Trafił w końcu do chaty maga gdzieś na uboczu. Czarodziej nie miał zbyt wiele zajęć, więc przyjął go na ucznia. Po dwudziestu latach nauki opuścił go. Niedługo potem znalazł porzuconą mapę, a właściwie jej kawałek. Znał okolicę na nim, więc ruszył tam. Na miejscu po dokładnym przeszukaniu, natrafił na kolejny skrawek mapy, z innym miejscem. Mogłoby się wydawać, że będzie tak krążyć w nieskończoność, ale w końcu, zamiast mapy, znalazł list. Rozpoznał dobrze jego pismo, był nim ten pirat, który zabił mu rodzinę, a w liście były instrukcje, jak dotrzeć do jego ukrytej fortuny, którą zbierał latami. Sam papier, miał trafić do jego syna, ale jak widać nie dotarł. Romuald postanowił to wykorzystać, więc zaczął podążać za instrukcjami na mapie. Tak dotarł do groty, z niemałą fortuną. Szkoda tylko, że nie wiedział co zrobić z takim majątkiem. Wtem pomyślał, że mógłby w zasadzie zabrać część skarbu i samemu pogłębiać jego bogactwo,aby potem dać mapę zaufanemu człowiekowi, który na pewno będzie umiał to wykorzystać. Ale on nie będzie taki jak ci, nie będzie zabijać niewinnych, tylko okradał i odpływał, a raczej odlatywał. Za część wziętej fortuny, najął załogę i wybudował okręt, którym obecnie lata nad oceanami.
Umiejętności
- Magia grawitacji na mistrzowskim
- Dobrze posługuje się kordelasem
- W miarę dobry żeglarz
- Coś tam umie ze strzelectwa kuszą
Wady
‐ Niezbyt silny, zwinny, szybki, ot pod tym względem, nijaki
‐ Odpada inna broń prócz kordelasa
‐ O dziwo, lepiej mu się walczy na pokładzie wrogiego okrętu, niż swojego bądź na lądzie
‐ Nie lubi się z pancerzami i zbrojamiSpecyfikacje: Brak
Zawód: Pirat
Ekwipunek:
- Piracki kordelas
- Ubranie jak na zdjęciu
- Luneta
- Kompas
- Podręczna kusza
- 25 bełtów do kuszy
Ubranie Jak wyżej
-
-
Kuba1001
Zmieniasz wygląd postaci, bo jest to ten sam, który ma Charn Deudrmont, postać z Galerii. Wiek też jest do poprawy, a mianowicie podwyższenia, wstaw jedynkę przez obecną liczbą i będzie okej.
Historia do poprawy, jest mocno naciągana i krótka, najlepiej by było, jakbyś zmienił ten skarb na coś bardziej realnego lub przynajmniej lepiej go opisał i to samo zrobił z okolicznościami znalezienia i tak dalej. -
-
-
-
-
-
-
Andrzej_Duda
Imię: Zurin
Nazwisko: Arctus
Rasa: Styric
Pseudonim: Mantella
Charakter: w grze
Wiek: 202
Towarzysz: Dusza pradawnego maga pełniąca rolę doradcy i nauczyciela. Potrafi ona znikać i pojawiać się w razie potrzeby. Posiada całą wiedzę jaką zdobył podczas bycia arcymagiem Gildii Magów, ale to chyba oczywiste że nie właduje jej w Zurina jak mag ognia płomiennej kuli w przeciwników. Będzie go uczył stopniowo różnych dziedzin. Nie ma na fizyczny świat żadnego wpływu poza tym, że go widać i słychać. Z tego względu może przenikać przez ściany i podsłuchiwać gdy jest niewidzialny.
Majątek: 400 sztuk złota w spadku od ojczyma i chatka w środku lasu na terenie Verden
Historia:
Życie Zurina to jeden wielki żart opowiadany w knajpie przez podchmielone krasnoludy. W pewnym sensie przy jego narodzinach nie było jego własnych rodziców. Opiekuńczość jego rodziny skończyła się na położeniu go na kupce mchu. Na środku lasu. Samemu. Bez jedzenia. Prawdopodobnie skończyłby jako przekąska dla jednego z wielu potworów chodzących po Elarid, gdyby nie to, że jakiś miejscowy drwal zlitował się nad tym dzieciakiem z twarzą jak goblin po autokastracji z powodu gangreny po byciu zgw*łconym przez ogra. Żył sobie spokojnie pomagając przybranemu ojcu przy zbieraniu drewna i innych leśnych zajęciach drwala. Aż do 50 roku życia. Wtedy jakiś mag mroku miał zły humor i postanowił zrobić sobie zabawę w postaci zabicia przypadkowego człowieka jakiego spotka. Chyba da się zgadnąć na kogo natrafił. Na wejściu pan Lubię‐Psuć‐Innym‐Życie przeszył drwala mrocznym pociskiem tak, że nie było już co zbierać. Ale teraz drugi raz w życiu szczęście się do niego uśmiechnęło. Wchodząc do domu w którym mag mroku zrobił na niego zasadzkę niósł w ręku siekierę. Przewrócił się na progu, mag skoczył, siast prast, w mózgu trzask i mag nie żyje. Arctus z początku nawet nie rozumiał co się stało, ale potem trochę się uspokoił i zbadał sytuację. Ojca pochować nie musiał, nie było czego, po prostu wyrzucił jego pozostałości do rzeki, a ciało maga spalił doszczętnie, poza książką którą przy nim znalazł (oraz zbroją maga bitewnego). Był to bardzo zaawansowany poradnik do nauki magii dusz oraz mroku. Uznając, że lepiej wiedzieć co mu może grozić przeczytał go. Całego. I wtedy odezwały się jego Styrickie geny. Postanowił nauczyć się tych sztuk mistycznych. Udało mu się to bardzo dobrze (bo bez żadnych mimowolnych amputacji) i po 152 latach opanował magię dusz na poziomie zaawansowanym i magię mroku na poziomie mistrzowskim. Postanowił wypróbować magię dusz w praktyce. To była w sumie czwarta rzecz w jego życiu która mu się bardzo udała (Pierwsza to zostanie uratowanym przez drwala, druga to zabicie maga mroku, trzecia to bardzo efektowna nauka magii)‐ mianowicie przyzwał przypadkiem duszę starożytnego Arcymaga Gildii Magów, który zaoferował mu wczoraj profesjonalną naukę sztuk tajemnych widząc w nim duży potencjał. Dzisiaj Arctus zastanawia się, co zjeść na śniadanie w swojej chacie i czy dusza Arcymaga też może zgłodnieć.
[b[Umiejętności:**
‐Magia dusz na poziomie podstawowym
‐Magia mroku na mistrzowskim
‐Zwinny
‐Potrafi walczyć mieczem jednoręcznym
‐Łatwo uczy się magii
Wady:
‐Nie potrafi walczyć ciężkimi broniami takimi jak młot bojowy, topór bojowy i inne temu podobne narzędzia zagłady cięższe niż miecz
‐Taki z niego łucznik jak z KGB elfy Świętego Mikołaja
‐Nie zbyt dobrze radzi sobie w ciężkim pancerzu
‐Często zdarza mu się coś tak pechowego, że psuje mu plany, ale nie na tyle żeby nie dało się tego odkręcić
Specyfikacje: Brak
Zawód: Samokształcący się mag
Ekwipunek:
‐Stalowa zbroja maga bitewnego widoczna na obrazku. Zapewnia mu całkiem dobrą mobilność jednocześnie zapewniając średnią ochronę i nie obciążając go zbytnio. Jest połączeniem szat oraz pancerza. Mimo że na wierzchu widać skórę, to pod nią jest stal.
‐Zaawansowany poradnik do nauki magii dusz i mroku (Przeczytał już cały)
‐Stalowy miecz który jego ojciec przechowywał na wszelki wypadek. Nie ma w nim naprawdę nic szczególnego poza literą R od jego imienia (Roszard) wyżłobioną na klindze.
‐W chacie jest sporo mięsa oraz butelek do napełnienia wodą czy czymkolwiek innym
Wygląd i ubranie:
-