Czat
-
opliko95
Raz w grze każdy miał jakoś pecha (poza jedną osobą)… Jedna postać skończyła że strzałą w płucach, druga miała problemy z chodzeniem, a trzecia pocharatane ręce. Gdzie byłem tam ja? Moja postać miała siekierkę w ramieniu, spadła przez dach i straciła broń, po czym miała bardzo krótką walkę sprowadzającą się do tego, że nagle tę siekierkę wyciągnięto i przy okazji poleciała w ścianę (i zemdlała). Gdyby nie to, że akurat nie dało się jej zastąpić (jedynemu npc którego mogłem przejąć pozwoliliśmy zginąć :D) by na pewno umarła.
Co jest jednak w tym najlepsze? Tylko moja postać miała jakiekolwiek umiejętności medyczne -
-
-
opliko95
Omeg12 pisze:To chyba nie dorasta do sytuacji, w której wraz z drużyną przekupiliśmy króla kotołaków kłębkiem wełny, przejęliśmy władzę w królestwie, przeprowadziliśmy reformę finansową która zrujnowała gospodarkę i wywołaliśmy wojnę domową w przeciągu jednej sesji.
(inna kampania)
Na początek obudziliśmy się w spalonym mieście, jako jedyni ocaleni, nie pamiętając co się stało. Po jakimś czasie trafiliśmy do grupy jakiś wędrownych ludzi. Jedna osoba z drużyny za pomocą magii przekonała ich, że magia jest dobra (ironic) i chcą dać nam miejsce do spania i jedzenie. Następnie przyszli Rzymianie, którzy jak się okazało zamierzali ich wymordować. Jak miło, że ich dowódca był dawnym przyjacielem mojej postaci. Trochę gorzej, że moja postać raczej nie mogła poradzić mu by zignorował rozkazy i zaryzykował sąd wojskowy… Więc poradził mu by trzymał się rozkazów.
Wspomniałem, że jedna z postaci graczy była zupełną pacyfistką (i przy okazji córką mojej…)? To był tylko początek jej drogi nienawiści :D.
Dodatkowo dwóch graczy postanowiło stanąć w obronie naszych poprzednich gospodarzy… Nie udało im się ich ocalić, po czym okazało się… że to wcale nie byli ludzie, a jakieś magiczne stworzenia (elfy, dokładniej).
Później dowiedzieliśmy się, że Rzymianie chcą pozbyć się magii i aby ich powstrzymać musimy zebrać 3 artefakty… Standardowa fabuła. Ale przy drugim okazało się, że jedna z postaci jest jakimś półelfem (czy w jakiejś innej części elfem), a on w sumie najmniej sprzeciwiał się wymordowaniu populacji elfów (choć nie wiedział, że to elfy :P). Ale to co było dalej jest jeszcze lepsze: poza powstrzymaniem Rzymian którzy szli by zniszczyć miasto, sam je całe spalił. Obudziliśmy się w spalonym mieście, jako jedyni ocaleni…
Później jeszcze okazało się, że moja postać jest następcą cezara Rzymu…
Jednak warto jeszcze raz wspomnieć o jego córce ‐ pod koniec stała się ona Panią Jeziora i miała wybrać który z nas jest godny Excalibura. Ponieważ na tym etapie już nas właściwie nienawidziła za to co robiliśmy, uznała że nikt nie jest godnyI w końcu jej go zabrała inna postać (ale później oddała).
Gdy już wszystko się skończyło, 3 postaci (w tym moja) żyły wiecznie…
-
-
-
Kuba1001
Grałem kiedyś w coś takiego z Voldkiem. Zabawnie w sumie było. Najpierw moja postać uratowała jakiegoś Elfa przed linczem strażników (wtedy też spodobało mi się określenie "drzewoje**), ale okazało się, że mimo wszystko obiłem mu mordę. I moja postać poszła do burdlu i spotkała tam swoją siostrę.
Voldeg śieszeg. -
-
-
-
Kuba1001
Trudne pytanie, odpowiem na nie później, ale obstawiałbym Wojny Demonów, bo wtedy Demony kosiły równo i żołnierzy, i cywilów, a po śmierci Shadow Hammera wszyscy opętani, którzy przeżyli wcześniejsze starcia (czyli było ich kilka tysięcy. Opętanych, nie starć) także zginęli.
No, ale się jeszcze nad tym zastanowię. -
-
-
-
-
-
-
-
-