Miasto Gilgasz.
-
-
wiewiur500kuba
Gdurb
‐ Czyli w sumie mam mu zaproponowania tylko złoto… Zaprowadzicie mnie do niego?Tarn
Wziął więc coś łatwopalnego, czym można raczej łatwo rzucić.Tarn
Czekał więc aż Havir dotrze na miejsce,a znajać go i jego umiejętności zajmie mu to zaledwie kilka sekund. Podczas tejże pięknej i czarującej jady, rozkoszował się widokiem pięknego i czarującego miasta. Oraz także widokiem pięknych i czarujących mieszczanek. -
-
-
Kuba1001
Max:
Z wielką dozą szczęścia zauważyłeś jak jakiś Goblin podkrada komuś sakiewkę i pędem ucieka w zaułek.
Taczka:
Nie znalazłeś, ale za to masz jego broń. Warto też zabrać resztę ekwipunku.
Vader:
Trafiłeś do eleganckiego gabinetu, w którym wszystko zdawało się mieć swoje miejsce. No, prawie wszystko, bo zupełnie nie pasował do niego sporych rozmiarów Paladyn w zbroi płytowej, który zasiadał za dębowym biurkiem. Nawet po jego twarzy widać, że o wiele bardziej wolałby ścinać łby Nieumarłych na frocie pod Heresh niż tkwić tutaj.
Wiewiur:
‐ Tylko złoto i aż złoto, bo on wręcz kocha te małe, świecące krążki… Nie, nie zaprowadzimy. Teraz pewnie śpi, więc i tak by Cię nie przyjął, ale przyjdź tu jutro z rana, on zawsze zaczyna swój dzień jako pierwszy z całej załogi.W Twoje ręce wpadło krzesło. Co dalej?
Może i miasto było tu urodziwe, to mieszczanki już nie, głównie dlatego, że ich brakowało. No, ale trafiliście do kwatery głównej miejskiej straży.
‐ A Wy tu czego? ‐ spytał wartownik. -
-
-
wiewiur500kuba
Gdurb
‐ Dobrze, będę. Dziękuję za tę miłą rozmowę.‐ Rzekł, poczym opuścił tawernę, potem miasto, i udał się do swego domu.Tarn
Czekał aż oa rzuci kulą ognia, czy czymkolwiek innym.Troyus
‐ Witam Cię, zacny i szlachetny pewnie z urodzenia panocku. My tu w sprawie niecierpiącej zwłoki, gdyż okradziono nas. Mój najwspanialszy towarzysz Sanczo Pansa opowie panu więcej szczegółów. -
-
Kuba1001
Vader:
Pokiwał głową i wskazał na krzesło naprzeciwko siebie.
Max:
Twój okrzyk może i nie przeraził mieszkańców, ale kula ognia z pewnością, przez co wpadli w panikę. Niestety, sama kula spudłowała i pozostaje tylko pościg, co może być trudne, biorąc pod uwagę szybkość, zwinność i gabaryty delikwenta.
Taczka:
Nigdzie indziej, jak w kwaterze głównej miejskiej straży.
Wiewiur:
Opuściłeś to wszystko bez problemów i tak samo trafiłeś do domu.Właściwie to już rzuciła, nawet dwiema.
‐ No, dawaj. ‐ rzucił strażnik, któremu chyba nie przypadło to do gustu.
‐ No więc, zacny panie, okradziono mnie znikąd gdzieś tam, nie wiem kto i kiedy dokładnie. ‐ wyjaśnił Sanczo, wskazując odpowiednie miejsce.
Strażnik pokiwał głową i podrapał się po podbródku.
‐ Zrobimy wszystko, co się da, żeby odzyskać skradzione złoto i schwytać złodzieja. -
-
-
-
-
-
-
-
-
wiewiur500kuba
b]Gdurb**
Sprawdził porę dnia.
Tarn
Rzucił w jedną z nich krzesłem, a drugiej uniknął, szukając wzrokiem kolejnego krzesła.
Troyus
‐ Ha! Wiedziałem że straż stoi tutaj na wysokim poziomie! Takim ludziom jak Wy należy się szacunek, a może i też podniesienie pensji?! Przecież każdy kto poświęca swe życie dla innych wart jest więcej, niż tysiąc ludzi myślących tylko o sobie! Wiedziałem, że wizyta w tym Waszym zacnym przybytku i poproszenie Was, zacni i mężni Panowie to wybór najlepszy z najlepszych! Gdyby Panowie coś znaleźli, proszę nas zawiadomić. Waszym wspaniałym wzrokiem na pewno Nas wypatrzycie. W końcu ciężko oderwać wzrok od tak wspaniałego wierzchowca jakim jest Havir! No, Sanczo jedźmy gdzie indziej, jakieś roboty poszukać, musimy z czegoś żyć do czasu, aż Ci zacni i szlachetni Panowie odnajdą winowajcę i wykonają jedną z najlepszych rzeczy jaką człowiek może wykonywać! Wymierzą mu sprawiedliwość! Świat jest piękny, skoro żyją w nim tak zacni i wspaniali ludzie jak Ci ze Straży Miejskiej!‐ Rzekł, po czym ruszył na swym zacnym i królewskim Havirze szukać jakieś Tablicy Ogłoszeń. -
Kuba1001
Hypeq:
//No właśnie się stanie, nie lubię kiedy ktoś GM’uje samego siebie, także do poprawy.//
Max:
Pudłowałeś, choć Goblin w ferworze ucieczki chyba coś schrzanił i pomylił trasy, przez co zawędrował w ślepy zaułek, stając między ścianą i wkuwionym Tobą.
Vader:
‐ Masz szczęście, bo dziś miałem je zdjąć, z racji braku chętnych.
Taczka:
Trafiłeś tam bez problemów, w oddali widząc dwóch kmiotów na osłach.
‐ A Ty czego? Tobie też sakiewkę ukrad… O kuwa… ‐ chciał zadrwić strażnik, lecz na widok głowy jednego z groźniejszych skrytobójców w mieście i okolicach, zdecydowanie zaniemówił.
Wiewiur:
Wieczór.O ile pierwsza akcja powiodła się bez szkód, to druga już nie, gdyż uniknięta co prawda kula ognia trafiła w barek z alkoholami i gobelin, oczywiście doprowadzając w ten sposób do efektownego pożaru.
//Gdy to pisałeś… Nudziło Ci się, nie?//
Gdy odszedłeś, strażnik najwyraźniej odetchnął z ulgą, a z racji bliskości do bramy i tablicy ogłoszeń, trafiłeś do niej dość prędko. Lecz jakie zadania to Was interesowały?