Miasto Gilgasz.
-
-
Kuba1001
Taczka:
//Ups…//
‐ To gadaj z kapitanem, jest gdzieś na pokładzie.‐ No mam to, co widać, a Tobie ocenić, co jest ciekawe, a co nie. ‐ odpowiedział i wrócił do jedzenia.
Max:
Chyba nikt, bo kapitan i strażnicy byli zajęci swoimi sprawami. Ale poza tym miałeś inne partnera do ćwiczeń, czyli drewniany manekin z drągami zamiast rąk i głową wypchaną słomą. Na końcach owych drągów był stary cep okuty metalem i drewniana tarcza. Całość mogła się kręcić, imitując ciosy.
Vader:
Nie do końca dobrze to rozplanowałeś, ciosem z góry przepołowiłeś im czaszki, ale efekt był chyba ten sam, nieprawdaż?‐ A kiedy ruszamy?
Wiewiur:
‐ Tak się składa, że płynę za niedługo do Archipelagu Sztormu, ale podczas podróży mogę Cię kształcić. No i kowal oraz ktoś Twoich gabarytów i z Twoimi zdolnościami by się nam przydał.‐ Jaką mam gwarancję, że nie próbujesz w jakikolwiek, choćby najbardziej desperacki, sposób uratować swoje życie, choćby wskazując jako tego zleceniodawcę losowego człowieka?
//Co…?//
Strzeliłeś, acz spudłowałeś haniebnie. Mimo to odwrócił się w Twoim kierunku, a Sanczo skorzystał z okazji i wybiegł z krzaków z okrzykiem na ustach i mieczem w dłoni wzniesionym w górę. -
-
wiewiur500kuba
Gdurb
‐ W sumie to mogę się przepłynąć. Wszystko co będzie mi potrzebne załatwicie Wy, czy sam mam sobie poradzić?Tarn
‐ Zawsze możecie wysłać kogoś by mnie sprawdził, na przykład tę zacną kobiecinkę.‐ Pućił jej zalotnie oczko.Troyus
// Buldupił mi na disco że nie tak się strzela z łuku czy coś//
Spróbował strzelić ponownie, uważając by nie zranić swojego kompana. Gdyby i tym razem mu się nie udało to pobiegłby prosto z stronę olbrzyma, byleby mieć jakąś szansę. -
-
-
Kuba1001
Max:
Co prawda nie zadrżał, ale wydatnie skróciłeś dystans, na tyle, aby móc zadać mu cios.
Taczka:
Skończył posiłek i podrapał się po głowie.
‐ Mam tam to samo, co na szafkach tutaj, tyle że w większej ilości, ale jak chcesz. Tylko nic nie wysadź.Była tam grupa marynarzy, jakiś Mag w granatowych szatach, a także dość osobliwy załogant jakim był Minotaur, Trunas tak dokładniej, więc ten najmniejszy i najzwinniejszy zarazem. Mimo tego, kapitanem był zapewne mężczyzna, człowiek, w kapeluszu o wąskim rondzie, stojący nieopodal koła sterowego i studiujący uważnie jakąś mapę.
Vader:
Magia Magią, ale działają kusze strażników ma murach, którzy zaczęli do Ciebie strzelać.Skinął głową i odszedł, z racji braku pytań i konieczności powiadomienia o tym załogi.
Wiewiur:
‐ Zapewnimy kajutę, opiekę medyczną, broń i wyżywienie, ale resztę musisz sobie sam zorganizować.‐ Zrób tak jeszcze raz, a zaręczam, że albo jeden z moich gwardzistów wydłubie Ci to oko rozżarzonym do czerwoności przebijakiem lub ona zrobi to osobiście, za pomocą Magii. ‐ warknął. ‐ Do lochu z nim! ‐ dodał jeszcze, a strażnicy znów ruszyli w Twoim kierunku.
//Następnym razem spróbuj strzelać nogami, ku*wicy dostanie.//
Właściwie to udało się połowicznie, gdyż trafiłeś go w plecy, ale strzała zwyczajnie się odbiła. Gdy ruszyłeś naprzód, nie widziałeś walki swego kompana, gdyż zasłaniał Ci go wielkolud, ale po chwili odwrócił się, a Ty zobaczyłeś to, co wcześniej usłyszałeś: Sanczo leżał związany jakąś dziwną, kleista substancją, a jego miecz leżał na ziemi, w dwóch częściach, przecięty w połowie. -
-
wiewiur500kuba
Gdurb
‐ I co ja mam tutaj właściwie robić? Jakoś sobie nie wyobrażam kucia broni czy czegoś na staku. Znaczy, może to być możliwe ale jeszcze się z tym nie spotkałem.Tarn
‐ Przepraszam że wyszła Ci niezwykle urodziwa córka.‐ Szansę na ucieczkę nijak wzrosły?[bTroyus**
Spróbował w biegu naciągnąć strzałę na łuk//Rafał nie czytaj tego// i jakoś strzelić w tego jegomościa. W biegu. Może się uda. -
-
-
-
Kuba1001
Max:
Twój miecz wszedł w jego słomiany łeb jak w masło, a więc chyba wygrałeś.
Rafael:
//Nie rób sobie jaj, dobres?//
Vader:
Udało się, ale nie oznacza to, że nie próbują.Udało się, obudziłeś się wieczorem.
Taczka:
‐ Mogę, ale nie od razu i bez jakiejś konkretnej przyczyny. ‐ odparł, przyglądając Ci się.Tak jak mówił Hobbit, były tam szafki, a na nich składniki i produkty alchemiczne, z tym, że w znacznie większej ilości niż na sklepowej wystawie. No i wszystkie opatrzono nazwą i dokładnie skatalogowano.
Wiewiur:
Nijak, a dwóch strażników chwyciło Cię i wykręciło ręce za plecami, prowadząc do lochu. Reszta gwardzistów, których posłano do walki z Tobą, także ruszyła, w charakterze obstawy, gdybyś spróbował czegoś głupiego.‐ Jest możliwe, ale bardziej chodzi o naprawę broni, niż samo jej wytwarzanie. No i o walkę, bo po drodze roi się od piratów, a na miejscu od potworów i dzikich tubylców.
Udało się, dostał w okolice mostka, ale podobnie strzała odbiła się od niego.Wtedy też zrzucił płaszcz i kaptur, a to wiele wyjaśniło: O ile ciało poniżej pasa miał raczej normalne, to wyżej już niekoniecznie. Tak, twarz była ludzka, zwykła do bólu, lecz ręce już nie: Lewa była o wiele bardziej umięśniona, niż mogłeś się spodziewać po człowieku, drugiej zaś nie było wcale, zamiast niej były monstrualne szczypce, niczym u wielkiego kraba. Do tego z ich środka sączyła się ta sama substancja, którą zauważyłeś wcześniej, a więc to nią związał Twojego kompana, jakoś nią strzelając z tych szczypiec. No i pancerz: Prawie cały plecy i większość klatki piersiowej porastał mu pancerz, ponownie podobny do tego, jaki mają kraby.
-
-
-
wiewiur500kuba
Gdurb
‐ Kiedy wyruszamy? Chciałbym wiedzieć ile mam czasu.Tarn
‐ Nawet jednej osoby nie wyślecie aby sprawdzić kto chciał Was zabić? Coś mi mówi że pojawi się więcej takich jak ja i oni chyba będą lepsi.Troyus
Chwycił więc jedną strzałę z kołczanu i próbował nią rzucić tak by trafić go w jakąś miękką część. Kiedy już rzucił, natychmiast pobiegł po miecz by mieć z nim jakieś szanse. -
Kuba1001
Max:
Akurat wyszła grupa trzech strażników, w tym Drakonid. Smoczy Człowiek zaczął pojedynkować się z dwoma ludźmi na raz i dość szybko wygrał, acz drugi wojak równie prędko postanowił wziąć rewanż. Drugi sobie odpuścił, więc może mieć chęć na walkę z Tobą.
Vader:
Magia też swój zasięg miała, więc kilku zabiłeś, a później zdołali się ukryć.Udało się. Pokład był właściwie pusty, marynarze zapewne korzystali z uroków karczm i innych przybytków w Gilgasz, tudzież odsypiali u siebie te eskapady.
Wiewiur:
‐ Dziś wieczorem kończymy przygotowania, aby wypłynąć jutro z samego ranka.‐ Zamilcz. ‐ mruknął gwardzista.
‐ Wyślemy, a Ty poczekasz w tym czasie tutaj. ‐ dodał inny.
Po chwili wprowadzili Cię do lochu, czyli małej klitki szerokiej na trzy metry, wysokiej na dwa. Poza garścią śmierdzącego siana w rogu nic tam nie było. Strażnik wrzucił Cię do środka i zatrzasnął na kilka zasuw masywne, drewniane drzwi. Później wszyscy odeszli lub też część z nich.Rzucenie strzałą nie jest tak efektywne jak strzelenie z łuku, więc tylko go zadrapałeś. Aby dobiec do niego musiałeś go ominąć, ale nie udało się, gdyż chwycił Cię swą wielką łapą i uniósł w górę.
‐ Czego ode mnie chcecie?! ‐ warknął, kierując pytanie do Was obydwu, bo patrzył to na Ciebie, to na Sancza. -
-
-
wiewiur500kuba
Gdurb
‐ Chyba zdążę.‐ Po czym zeskoczył na ląd i ruszył do swojej kuźni.[bTarn[/b
Ciekawe czy Ci strażnicy wiedzą o jaką karczmę mu chodzi. No nic, usiadł sobie gdzieś w rogu i próbował zasnąć.Troyus
‐ No bo za Ciebie nagroda je, a my takie bez grosza więc zarobić chcielim. A Pan co takiego robi że nagrodę wyznaczyli, hę?