Miasto Gilgasz.
-
wiewiur500kuba
Gdurb
Przynajmniej może zająć się tym do czego go wynajęli. Załadowano to na statek, czy tak niezbyt?Tarn
‐ Opowiesz coś więcej o życiu w więzieniu? Jak często karmią, czym karmią…Troyus
‐ No wiesz, ciężko mości wędrowcze nie chcieć kogoś zabić jeśli wygląda się tak jak Ty. Oczywiście bez urazy… Wiesz może jak zdjąć tę haniebną klątwę? -
-
Kuba1001
Rafael:
//Kursywą oznacza się myśli, także pisz bez niej.//
Zastałeś mały i skromny pokoi, który powinien być biurem, acz znalazło się w nim miejsce na kufer, szafkę, dwa krzesła i stolik, a nawet łóżko, choć w oczy rzucało się przede wszystkim biurko i dwa fotele, z czego jeden był zajęty przez postawnego mężczyznę w mundurze oficera, zapewne wysokiego rangą.
‐ Prawdopodobnie dobry. Nie znam Cię. ‐ odpowiedział i zmrużył oczy. ‐ Kim jesteś? I czego tutaj szukasz?
Max:
Podczas tej szarpaniny to on okazał się góra, wyrywając Ci tarczę i uderzając Cię w twarz. Jednakże znał granice i wiedział, iż to pojedynek, więc nie złamał Ci nic, a przynajmniej na to wygląda.
Taczka:
Wysunął kilka razy rozdwojony język, niczym monstrualny wąż, i dał Ci jedną z butelczyn.
‐ Czterdzieści złota się za to należy. Nie nakładaj na zaś, w ciągu dwóch godzin traci swoje właściwości. No i nie skalecz się przypadkiem zatrutym ostrzem, gwarantuję, że nie zdążysz zdać sobie sprawy ze swojego błędu.
Wiewiur:
Nie zapłaciłeś mu za tachanie tego na pokład, więc niezbyt.‐ Karmią o nieregularnych porach, a dają tylko tyle, żebyś przypadkiem nie zdechł, bo taka śmierć byłaby za prosta… Dają jakąś papkę, która jest z sam nie wiem czego, i nieco chleba, czasem zamiast papki jest zupa, czyli wrzątek z kawałkiem jakiegoś warzywa.
‐ To nie jest klątwa… Zostałem tak zmieniony przez Maga Mutacji, na zawsze. Nie da się tego cofnąć.
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Późne popołudnie. Tak czy inaczej, wróciłeś do portu.Nie było to arcytrudne, więc dodałeś je do mikstury bez problemu.
Wiewiur:
Udało się, ale wypadałoby to gdzieś schować, bo na środku głównego pokładu nie za bardzo może stać…‐ Mogli Cię zabić na miejscu, ale pewnie nie zrobili tego, bo będziesz im potrzebny do sprawdzenia czy złapali odpowiedniego człowieka.
‐ Nie mam zamiaru wchodzić w układy z żadnym innym ścierwem tego typu.
-
-
-
-
Kuba1001
Rafael:
//Yyy… Rafael, nie rób ku*wy z historii Elarid, okej?//
‐ Ach, tak… Ekspedycja. Nie miało być Was więcej? Co z resztą?
Max:
Jakoś zdołał to zablokować, ale z trudem.
‐ Przyjąłbyś moją kapitulację? ‐ spytał, chyba nie widząc sensu w ciągnięciu dalej tej farsy.
Taczka:
Efekt był identyczny, z tym że nieco szybszy.Wszystko się powiodło, teraz nic tylko się zaokrętować i ahoj przygodo.
-
-
-
-
wiewiur500kuba
Gdurb
Zaczął szukać więc kapitana tegoż okrętu.Tarn
‐ Mogli mnie zabrać ze sobą do karczmy to od razu wskazałbym im odpowiedniego człowieka. A tak to tam wejdą, mogą wziąć nie tego a mój zleceniodawca dowiedziawszy się że zostałem schwytany może uciec…Troyus
‐ To jak Ty zacny Panie chciałbyś się od tejże klątwy uwolnić? Toć bez zawarcia współpracy będziesz Ty uwięziony w ciele tym na wieki wieków. -
Kuba1001
Max:
Nic tylko teraz uczcić jakoś ten sukces… Ach, jakby tylko chłopaki z wioski Cię teraz widziały, co nie?
Rafael:
‐ Tak czy inaczej, witamy na pokładzie. ‐ odparł i jedną ręką schował zwój do szuflady w biurku, a druga wyciągnął, abyś ją uścisnął.
Taczka:
I znów znalazłeś go bez większych trudności, właśnie skończył rozmawiać ze sternikiem.Pośród licznych książek nie było nic w tym guście.
Wiewiur:
Znalazłeś go bez problemu, właśnie skończył rozmawiać ze sternikiem. Problem był taki, że ktoś już do niego szedł.‐ Przecież mówiłem, że nie mogę się od tego uwolnić… Na dodatek mam sztucznie wydłużone życie, więc moja niedola będzie trwać jeszcze dłużej…
‐ Obstawa tego gościa to nie tylko gbury i osiłki, ale też idioci, on na starość również nie ma umysłu bystrego jak górski potok.
-
wiewiur500kuba
Gdurb
W takim razie stanął gdzieś z boku. Nie będzie przeszkadzać, ma czas.Tarn
‐ Gdybym tylko umiał magię umysłu… Może poszłoby łatwiej… Cóż, teraz chyba muszę liczyć na szczęście…Troyus
‐ Ale mi zacny Panie, chodziło o to by ten mag tak mógłby Ciebie pozmieniać byś wyglądał jak człowiek… O to mi Panie chodziło. -
-
-
-
Kuba1001
Rafael:
‐ Mamy kwatery dla każdego członka wyprawy, z tym że nie na tym okręcie. On robi tylko za eskortę, ten Wasz jest tuż obok.
Max:
‐ Ta, coś w tym może być… Jestem Bargin, a Ty? ‐ spytał, wyciągając ku Tobie dłoń.
Taczka:
‐ Niedługo. ‐ przytaknął kapitan. ‐ Zresztą, im szybciej, tym lepiej. Teraz powinieneś znaleźć kogoś, kto wskaże Ci drogę do kajuty.Nie było tego wiele, aż masz własny składzik w liczbie ośmiu takich butelczyn. Zawsze przyda się, gdy nadejdzie jakaś czarna godzina czy coś.
Wiewiur:
‐ Ach… Niestety, to także jest niemożliwe. Mógłby zrobić to tylko tamten parszywy Mutagenista, ale zginął. To znaczy: Zabiłem go.Więc czekałeś.
‐ Jakakolwiek Magia by się przydała, a tak to dupa.
Ekspedycja:
Wreszcie dotarliście pod bramy Gilgasz, serca verdeńskiego handlu i żeglugi oraz miejsca, z którego ma wyruszyć Wasza wyprawa.