Miasto Gilgasz.
-
Kuba1001
Max:
Trafiłeś tam bez problemu, w ciągu tych kilku minut zdążył już całkowicie opustoszeć.Taczka:
Najbardziej odludna była obecnie rufa, wszędzie indziej kręcili się marynarze.Musiałeś jeszcze swoje odczekać, nim je wygrzebał, ale udało Ci się z nimi wrócić, choć nieco lżejszym, przynajmniej jeśli chodzi o złoto.
Wiewiur:
Spacerowałeś więc… Możesz nawiązać też jakieś nowe relacje albo spytać o własną kajutę czy coś w ten deseń.‐ Brzydzę się Mutantami, Mutagenistami, Magią Mutacji, a w konsekwencji samym sobą… Więc zważaj na słowa.
Drzwi były bardziej niż odpowiednie do tego zadania.
Ekspedycja:
//Reagujcie czy coś.//
Abby:
‐ Gdzieś tak w połowie drogi tutaj. -
-
-
maxmaxi123
//Bob budowniczy, damy radę!
Ja się nie znam na farmerstwie, a gram niby chłopem.//
Romanow
Czekał więc na towarzysza. Kiedy już by przybył,dobyłby więc swojej szpady. Może to nie była szpada, ale to słowo brzmiało dla niego mądrze.
‐ Em ghard! Broń się przed Romanowem z Lichajczy!Hyun
‐ Hyun. -
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Max:
Mina trochę Ci zrzedła, gdy zdałeś sobie sprawę, że jest od Ciebie znacznie wyższy, cięższy, lepiej zbudowany i ogółem większy, ale po zobaczeniu jego oręża, czyli długiego, drewnianego kija, szanse na zwycięstwo wróciły.Taczka:
Morze, ocean… Jak zwał tak zwał, grunt że świetnie wygląda.Samo przerobienie składników na gotową miksturę nie było trudne, gorzej że musisz to teraz warzyć przez przynajmniej tydzień, a im dłużej, tym zaklęcie jest mocniejsze. Choć oczywiste, że lepiej nie przesadzać, aby zamiast człowieka o kamiennej skórze nie stać się nieruchomą, kamienną rzeźbą, prawda?
Wiewiur:
‐ Mogę Cię zaprowadzić. ‐ odparł zapytany marynarz.Tym sposobem zakończyłeś swój pobyt w tej wieży, to zlecenie i ogółem jakiś etap w życiu.
‐ Skoro tak stawiasz sprawę… Nie, nigdy nie próbowałem.
Ekspedycja:
Bulwa:
Nikt się tym nie przejął, ogółem mają Cię w dupie, bo nigdzie nie popłyniesz bez zaopatrzeniowca i okrętu eskorty. A jeśli już to najpewniej zbierzesz łomot od praktycznie całej załogi i członków ekspedycji na pokładzie. No i fakt, że ktoś już zarządził, że wypływacie jutro w południe też miał na znaczeniu. Chyba.
Abby:
//Tak, bo pomyliłaś odbicie od brzegu z dobiciem do brzegu.//
‐ Może pozwolą nam skoczyć do jakiejś kortowej karczmy na kilka głębszych? Jeszcze zdążymy. -
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Max:
‐ Najpierw pokaż, co potrafisz. ‐ odparł, opierając kij o ziemię i przybierając pozycję obronną.
Taczka:
Trochę to potrwa, tak więc czym zajmiesz się teraz?Głośny dzwonek z kambuza przerwał Ci odpoczynek.
Wiewiur:
Marynarz zaprowadził Cię do kajuty, gdzie to miałeś spory problem, gdyż była ona całkiem wygodna i przestronna, ale dla Hobbita lub Krasnoluda, nie dla człowieka, a tym bardziej Minotaura, toteż możesz mieć problem… Tak czy inaczej, nim mogłeś zgłosić komukolwiek swoje obiekcje, zadzwonił dzwonek z kambuza, wzywający na kolację.Dotarłeś tam bez problemu, a w Gilgasz, jak to w Gilgasz, pełno było różnorakich ogłoszeń, wystarczy wybrać jakieś konkretne.
‐ Nie spotkałem. ‐ powiedział i dobrą chwilę minęło, nim wyznał: ‐ Nie wiem… Naprawdę, nie wiem. Najpewniej będę włóczyć się tak długo, dopóki jakiś łowca potworów, Paladyn czy ktokolwiek inny mnie nie zgładzi.
Ekspedycja:
Kazaute:
Ocean… Niby nic niezwykłego, ale i tak wyglądał wspaniale, zwłaszcza gdy nie widuje się go codziennie.
Abby:
‐ No to idziemy czy nie?
Vader:
Twoja kajuta była niedaleko tej kapitańskiej.
Bulwa:
W sumie nie było to trudne, była na wprost koła sterowego, nawet nad drzwiami wyryto słowo “kapitan,” aby nikt nie miał wątpliwości do kogo należy.
Reszta:
////
-