Miasto Gilgasz.
-
Kuba1001
Max:
‐ Może po treningu. Pokazywałeś mi już atak, teraz zobaczymy obronę. ‐ powiedział i nie dając żadnego sygnału zamachnął się kijem na Twoją głowę, zapewne na tyle mocno, że kij lub czaszka pękłyby w pół.
Taczka:
Właściwie każdy kontynent miał ich kilkanaście lub nawet więcej, kilka było też w Archipelagu Sztormów, a kolejnych położenia nie określono.Jakoś nikt Ci w tym nie przeszkadzał. Cóż, wychodzi na to, że żeby się zaaklimatyzować to Ty musisz zrobić pierwszy krok względem załogi, a nie na odwrót.
Wiewiur:
Morze jak morze, dość urokliwe, zwłaszcza wieczorem, gdy zachodzące za horyzontem Słońce nadaje mu piękne, pastelowe barwy czerwieni, żółci i pomarańczy.Pomalowany na czarno lokal, z szyldem z nazwą, który był w trzech czwartych niekompletny, już z daleka śmierdzący alkoholem, tytoniem, fekaliami i chyba trupem. Tak, to na pewno tutaj.
‐ Niestety nie. Mógłbym odciąć sobie zdrową dłoń, ale odrosłaby dopiero po miesięcu, może dwóch.
Ekspedycja:Kazute:
Cóż, przysiadłaś sobie, a nikt Ci w tym bynajmniej nie przeszkadzał.
Abby:
W sumie źle się składa, bo musisz pogadać z barmanem. No, chyba że jesteś w stanie wytłumaczyć mu na migi, że chcesz się urżnąć.
Vader:
Zdecydowanie najlepszy, jaki widziałeś, bo był szybki, wytrzymały, kunsztownie ozdobiony i dobrze uzbrojony.
Max:
‐ Jeśli chcesz się opierdzielać to nie tutaj. ‐ mruknął jakiś marynarz taszczący worek na plecach. ‐ Jak Ci się nudzi, to pomóż ładować zaopatrzenie.
Wiewiur:
‐ Ty też masz za dużo wolnego? ‐ zagadnął jeden z marynarzy, momentalnie ucinając rozmowę ze swymi kompanami. -
-
wiewiur500kuba
Gdurb
Czekał aż zadzieje się coś ciekawego**Tarn
Przekroczył próg gospody i rozglądnął się po jej wnętrzu wzrokiem szukając swojego celu.Troyus
‐ No nic, to się inne zleconko weźmie. Poczekasz tutaj na nas, a ja z Sanczem pójdziem do miasta, dobrze?Sh’arghaan
//Gdzie oni stali? Czy tak by mógł przejść obok nich i podziwiać morze?// -
-
-
-
Taczkajestfajna
Bredan
Wstał, wyszedł z budynku i skierował się do tablicy ogłoszeń, gdzie poszukał jakichś zgłoszeń podróżników, którzy mogliby coś wiedzieć o artefaktach.Alek
Tak jak już sobie wmówił, nie ma zamiaru zostać z nimi dłużej niż do końca wyprawy, więc przywiązywanie się do osób na statku nie ma sensu. -
Kuba1001
Max:
Kij był długi, więc i tak oberwałeś… Boli i dzwoni, ale jakoś się trzymasz, podobnie jak czaszka.
Taczka:
Jeśli nawet ktoś taki był, to nie dawał ogłoszeń tego typu lub w takim miejscu, zapewne licząc na profesjonalizm i dyskrecję.W takim razie szykuje Ci się kilka miesięcy wspaniałej przygody.
Wiewiur:
Nic nie wskazuje na to, żeby zanosiło się na coś takiego.Brudna, śmierdząca i pełna typów spod ciemnje gwiazdy, wśród których dostrzegłeś Opoja w ciemnej zbroi płytowej, rękawicach z kastetami oraz dwuręcznym toporzysku opartym o stół, kiedy to chlał beztrosko piwo.
Skinął głową, akceptując ten plan. W sumie nie miał większego wyboru.
Ekspedycja:
Vader:
Jakoś się klimatyzują, jeśli chodzi o członków ekspedycji. Marynarze wykonują swoje zadania, podobnie jak żołnierze.
Kazute:
Rzeczywiście, nikt Cię tu nie męczył… Ale czy na pewno? W końcu poczułaś coś jakby ktoś szturchnął Cię w plecy…
Abby:
Otrzymaliście dwa rzeczowe kufle rzeczowego piwa, za którego trzeba zapłacić cztery sztuki rzeczowego złota.
Wiewiur:
//Ta.//
Max:
Z Twoją pomocą poszło nieco szybciej, dzięki czemu załadowaliście wszystko na pokład. -
-
maxmaxi123
Romanow
Tego nie przewidział. Próbował pomyśleć, czemu jego taktyka nie wyszła, ale za bardzo mu dzwoniło. No nic, przyjął pozycję niby bojową, to jest stał wyprostowany, z bronią wysuniętą w przód tak, aby można mu ją było łatwo zabrać.Hyun
//Oj, ja ci radzę coś nim zrobić. Nigdy nie wiadomo, kiedy przyda się świeże mięsko.//
‐No, jak jeszcze mógłbym pomóc? -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Max:
Tego Twój przeciwnik nie spróbował, a zamiast tego znów zamachnął się, z tym że na Twoje nogi, aby Cię przewrócić.
Taczka:
Trafiłeś do jednej z wielu, niejakiego “Kordelasa,” gdzie to grog, piwo i tanie wino lały się strumieniami, ku uciesze licznych marynarzy będących pijanymi co do jednego. Menażerię uzupełniało kilku najemników, barman i kelnerki.//Przewijać, aż dopłyniecie?//
Ekspedycja:
Bulwa:
//A kiedy, tak mniej więcej, Cię obudzić?//
Kazute:
Czegoś, ściślej mówiąc, gdyż zauważyłaś małego Skrzeczka Różowołuskiego, który trącił Cię ponownie ogonem i zasyczał, trzymając się łapkami lin przy pobliskich żaglach.
Vader:
Takie wychodziły z reguły najlepiej i może nie stałeś się dzięki nim idolem okolicy, ale nie jesteś też dla nich jedną, wielką niewiadomą, o której nie wiedzą co sądzić.
Max:
Pokręcenie głową przez jednego z marynarzy było dość wymowną odpowiedzią.
Abby:
Taka jak właściwie wszędzie, więc raczej tak. Zresztą, zapłacić trzeba było, bo Krasnolud już zaczął osuszać swoją porcję. -
-
-
-