Miasto Gilgasz.
-
maxmaxi123
Romanow
Tego nie przewidział. Próbował pomyśleć, czemu jego taktyka nie wyszła, ale za bardzo mu dzwoniło. No nic, przyjął pozycję niby bojową, to jest stał wyprostowany, z bronią wysuniętą w przód tak, aby można mu ją było łatwo zabrać.Hyun
//Oj, ja ci radzę coś nim zrobić. Nigdy nie wiadomo, kiedy przyda się świeże mięsko.//
‐No, jak jeszcze mógłbym pomóc? -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Max:
Tego Twój przeciwnik nie spróbował, a zamiast tego znów zamachnął się, z tym że na Twoje nogi, aby Cię przewrócić.
Taczka:
Trafiłeś do jednej z wielu, niejakiego “Kordelasa,” gdzie to grog, piwo i tanie wino lały się strumieniami, ku uciesze licznych marynarzy będących pijanymi co do jednego. Menażerię uzupełniało kilku najemników, barman i kelnerki.//Przewijać, aż dopłyniecie?//
Ekspedycja:
Bulwa:
//A kiedy, tak mniej więcej, Cię obudzić?//
Kazute:
Czegoś, ściślej mówiąc, gdyż zauważyłaś małego Skrzeczka Różowołuskiego, który trącił Cię ponownie ogonem i zasyczał, trzymając się łapkami lin przy pobliskich żaglach.
Vader:
Takie wychodziły z reguły najlepiej i może nie stałeś się dzięki nim idolem okolicy, ale nie jesteś też dla nich jedną, wielką niewiadomą, o której nie wiedzą co sądzić.
Max:
Pokręcenie głową przez jednego z marynarzy było dość wymowną odpowiedzią.
Abby:
Taka jak właściwie wszędzie, więc raczej tak. Zresztą, zapłacić trzeba było, bo Krasnolud już zaczął osuszać swoją porcję. -
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
//Nie ma tak łatwo, to było do Wiewiura i Taczki.//
Max:
Udało się, co Twój przeciwnik skwitował kiwnięciem głową, a później ponownie wykonał zamach, tym razem na wysokości Twojego brzucha.
Taczka:
//Jutro zacznę w Archipelagu Sztormu. Znaczy się dziś później.//Marynarzy oczywiście nie możesz brać pod uwagę, w tym stanie ledwo co znajdą drogę na własny statek, ale kilku najemników obecnych w karczmie spojrzało na Ciebie z zainteresowaniem.
Ekspedycja:
//W sumie to jednak przewijam, niektórym dam znać w temacie lub na PW, czy coś działo się podczas podróży.
Zaczynacie dziś później w Archipelagu Sztormu, tam ma już być wzorowa obecność.// -
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Cóż, na pewno, ale najwidoczniej nikt nie ma zamiaru otwarcie się z tym afiszować i lepiej byłoby załatwić sprawę nieco dyskretniej.
Max:
Ponownie się udało, ale kolejnego ciosu nie zdążyłeś uniknąć… A właściwie to ciosu, gdyż jeden miał za zadanie Cię zmylić, a to dopiero drugi posłał Cię na ziemię.
Wiewiur:
Niezbyt.//Osła, nie konia.//
Stał tam, gdzie go zostawiłeś, skubiąc sobie trawę, podobnie jak rumak Sanczo. -
-
wiewiur500kuba
Tarn
Podszedł do barmana.
‐ Zgaduję że często się tu po mordach leją… Jak reszta dookoła na takie coś reaguje?Troyus
//Ja tę postać z Don Kichote’a zerżnąłem xD Sanczo miał osła, Troyus prawie na pewno konia ;‐; Ale mogę się mylić ;‐; Mniejsza, będę to nazywał rumakiem i kij.//
Ależ on pięknie, majestatycznie i z wdziękiem się pożywiał. Grzech takiemu cudowi natury przeszkodzić w wykonywaniu tak pociągającej czynności, ale cóż… Obowiązki wzywają! Dosiadł swojego wierzchowca! Oj, jak tutaj na jego grzbiecie cudownie było! Zaraz będzie mógł poczuć ten wiatr we włosach i zobaczyć rozmywający się dookoła świat podczas gdy jego dziki ogier ruszy z miejsca z prędkością światła! Skierował go w stronę miasta i tylko czekał na te niezapomniane chwile na jego grzbiecie w drodze do miasta!