Miasto Gilgasz.
- 
 Kuba1001 Kuba1001Ray: 
 Pewnie i tak. Jeśli zaś chodzi o plan, to na razie wymyśliłeś jedynie, że powinieneś ruszyć dupę, aby dowiedzieć się, gdzie jesteś, kto Cię uratował i wymyślić jakiś sposób na zarobienie złota, za które kupisz nowy ekwipunek i spróbujesz się zemścić.
 Mozimo:
 Jednakże nim mógł postawić stopę w jednej z licznych karczm portowego Gilgasz, najpierw musiał zostać zatrzymany przez dwóch strażników pod miejską bramą, którzy poddali go rutynowej kontroli.
 ‐ Imię, nazwisko, miejsce pochodzenia, status społeczny i cel przybycia do miasta?
- 
 Mozimo Mozimo‐ Martis Swan do usług. ‐ ukłonił się straży. ‐ Pochodzę z wioski na zachód od miasta. Jestem wędrowcem, zamierzam zatrzymać i pokręcić się parę dni po mieście nim wyruszę w dalszą podróż.‐ dodał. Mam jedno pytanie, a dokładnie to gdzie mogę znaleźć jakąś karczmę?‐ zapytał po czym uśmiechnął się i zamilkł. 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Mozimo: 
 Straż bez żadnych dalszych pytań wpuściła Cię do miasta, choć nie odpowiedzieli na Twoje pytanie. Cóż, nie musieli, bo stojąc jeszcze w miejskiej bramie widziałeś przynajmniej kilka karczm, już przy samym wejściu do miasta, a głębiej musiało być ich więcej, łącznie kilkanaście różnych przybytków tego typu w całym mieście, jak przystało na serce verdeńskiego handlu i nadmorską metropolię.
 Ray:
 Dostrzegłeś kilku miejskich strażników, którzy byli zajęci swoimi sprawami, więc odpowiedzi na swoje pytania już właściwie znałeś.
- 
- 
- 
- 
- 
 Mozimo MozimoPo przekroczeniu bramy Martis natychmiast udał się do portu w celu znalezienia karczmy. Gdy już tam dotarł wszedł do pierwszej karczmy jaką zobaczył. Podszedł do baru i usiadł, położył ręce na stole, po czym powiedział. ‐ Dobry wieczór karczmarzu, chciałbym zamówić kufel piwa i zebrać kilka informacji na temat okolicy. Oczywiście zapłacę za każdą wartościową informacje. ‐ Co byś powiedział na 1 sztukę złota za każdą odpowiedź na moje pytanie? ‐ zapytał Martis uśmiechając się do karczmarza 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Mozimo: 
 ‐ Nie jestem księgą tajemnej wiedzy. ‐ burknął tamten, stawiając Ci na ladzie kufel piwa. ‐ Dwa złota… I tyle samo za informacje, to może wtedy jednak pobawimy się w księgę.
 Ray:
 ‐ A znasz Ty się na czymś, synek? ‐ zapytał w odpowiedzi podstarzały już, choć wciąż dobrze zbudowany i silny, zahartowany latami pracy przy kowadle, Krasnolud.
 Attero:
 Pokiwała głową i szczęście tym razem uśmiechnęło się do Ciebie, Twój papier bił jej kamień, więc zwycięstwo i pula są Twoje.
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Ray: 
 ‐ Taaa… Nie wiem, możesz mi przywozić żelazo, studzić i porządkować wyroby i tak dalej, ale do kowadła Cię wolę nie dopuszczać. Będę płacić Ci pięć złota na dzień. Stoi?
 Mozimo:
 ‐ Wszędzie. ‐ odparł tamten. ‐ Najlepiej na tablicy ogłoszeń, pełno tu takich. A okolica to niebezpieczna, potworów i zwierząt to może i niewiele, ale pełno bandytów i rabusiów, którzy czają się na podróżnych, a tych jest nie dość, że pełno, to jeszcze każdy zwozi tu różne bogactwa, żeby je sprzedać, albo wraca ze złotem.
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Ray: 
 //Tak trochę Cię opie**olił, skoro piwo w karczmie kosztuje zwykle dwa złota za kufel. Dlatego proponuję się jednak wykłócać i targować, znaleźć innego pracodawcę czy coś. No, chyba że nie chcesz, wtedy zwyczajnie mogę przewinąć kilkanaście dni, aż uzbierasz przyzwoitą sumę. Albo postanowisz wykorzystać wątek, jaki dla Ciebie przygotowałem, czyli służbę w miejskiej straży. Wybór należy do Ciebie.//
 Mozimo:
 //Ty piszesz działanie, ja efekt. Teraz się nie przyczepię, bo to nic wielkiego, ale na przyszłość pamiętaj o tym.//
 Ano, znalazłeś. Niestety, byłeś w porcie, więc znalazłeś tu głównie zlecenia dotyczące zaciągnięcia się na jakiś statek czy okręt, do straży portowej, jako magazynier czy inny robotnik… Była też mowa o jakichś zawodach sztuk walk organizowanych w jednej z lokalnych mordowni.
- 
- 
 

 
 