Miasto Gilgasz.
-
-
-
-
Taczkajestfajna
//R.I.P moja postać//
Czekał, bo nic innego nie mógł przecież zrobić. -
Kuba1001
Taczka:
O dziwo, mógł, lecz po chwili, gdy Serce zachwiał się i padł bez życia, a bełt utkwiony w tyle jego czaszki mógł się do tego walnie przyczynić.
Vader:
Nie przyniosło Ci to większych trudności, toteż skończyło się sukcesem.
Max:
One, oczywiście, nie odwzajemniały Twoich spojrzeń, podziwiane budynki podobnie.
Wiewiur:
‐ Złotem, ale musisz mieć dużo, dużo tego złota. I mieć maniery, łatwo go obrazić.No to pora na unik lub ogólną improwizację, bo zbliżają się dwie magiczne kule ognia.
‐ No więc… Ja… No przechadzałem się po okolicy, mając oczywiście baczenie na nasze wierzchowce, lecz nagle zdałem sobie ze zdumieniem sprawę, że dotąd przypięta do pasa sakiewka znikła. Nie wiem jak i kiedy się to stało.
-
-
wiewiur500kuba
Gdurb
‐ A jakby mu tak pogrozić?Tarn
Jest tu coś łatwopalnego, czy coś?Troyus
‐ Trza to zgłosić do najmężniejszych obywateli tego miasta! Musimy ruszać w te pędy do Straży Miejskiej, może Ci zacni i inteligentni obywatele, pilnujący porządku i codziennie narażający życie mieli już wcześniej doniesienia o kradziejach kieszonkowych?
// Nie czytałeś “Świata Dysku”? Bardzo fajny cykl o Straży Miejskiej :v // -
-
-
Kuba1001
Vader:
I to się udało, lecz głos rozsądku (czy jak tam nazywało się to gówno) twierdzi, że nie powinieneś się schlać na umór przed tak ważnym spotkaniem.
Taczka:
//Na to wychodzi.//
Ostrza nie było widać, fakt ten pogorszyła jeszcze panika tłumu, gdyż niedawni lojaliści Serca pierzchli dosłownie na wszystkie strony, na nic nie zważając i sądząc pewnie, że któryś z nich będzie celem następnego ataku.
Ty zaś zauważyłeś przycupniętego na dachu pobliskiej kamienicy wojownika odzianego w lekkie szaty, płaszcz z kapturem i trzymającego wielką kuszę dwuręczną, który to zaraz zniknął po drugiej stronie dachu.
Wiewiur:
‐ Powodzenia. ‐ odrzekł, a następnie zaśmiał się wraz z resztą. ‐ A słyszałeś o zwłokach, które czyści się mopem? Nieciekawa sprawa.Z pewnością meble, zasłony, dywany i właściwie prawie wszystko…
//Miałem kiedyś, dawno, fragment na polskim, to chyba było coś o jakichś podatkach, “dobrodusznym dyktatorze (tudzież tyranie),” radzie miasta i uniwersytecie Magów oraz coś w tym guście. Kiedyś pewnie sięgnę, jak znajdę czas i chęci.//
‐ No… To nawet dobry i zacny pomysł. Tak więc ruszamy?
Max:
W większości dostawałeś zawsze podobną odpowiedź, gdyż albo zbywano Cię w mniej lub bardziej grzeczny sposób, albo okazywało się, że dany budynek jest zwykłym domem lub kamienicą, tudzież karczmą lub sklepem. -
-
-
wiewiur500kuba
Gdurb
‐ A gdybym mu gdzieś coś wykuł gdyby potrzebował? Przeszłoby czy on raczej ie używa pancerzy?Tarn
Wieża jest z kamienia, nie ma szans by wywołać tutaj pożar?Troyus
‐ Chodźmy zatem zacny i mężny Sanczo! Dosiądźmy naszych zacnych wierzchów i w te pędy pognajmy no ino do budyniszcza Straży Miejskiej!‐ Jak rzekł tak też zrobił. Dosiadł swojego ogiera, który pewno już się niecierpliwił by pokazać całemu miasto, że królewska krew krąży w żyłach jego. -
-
Kuba1001
Vader:
Tym razem tak, co zasygnalizowała komenda “wejść!” jakiej autorem był z pewnością jakiś mężczyzna.
Taczka:
Robienie tego sztyletem było długie, mozolne i krwawe, ale zwieńczone sukcesem.
Max:
Jak na razie na nikogo takiego nie wpadłeś. Ale pewnie to wpadłeś, lecz zwyczajnie tego nie dostrzegałeś.
Wiewiur:
‐ Po co mu pancerz lub broń jeśli ma Magię?Kamień się nie spali, ale gobeliny, dywany, meble i tym podobne to już inna sprawa.
Z racji ofiarowanej wcześniej marchwi ruszył dość ochoczo do celu, tym bardziej że było to ledwie kilka minut drogi stąd.
-
-
wiewiur500kuba
Gdurb
‐ Czyli w sumie mam mu zaproponowania tylko złoto… Zaprowadzicie mnie do niego?Tarn
Wziął więc coś łatwopalnego, czym można raczej łatwo rzucić.Tarn
Czekał więc aż Havir dotrze na miejsce,a znajać go i jego umiejętności zajmie mu to zaledwie kilka sekund. Podczas tejże pięknej i czarującej jady, rozkoszował się widokiem pięknego i czarującego miasta. Oraz także widokiem pięknych i czarujących mieszczanek. -
-
-
Kuba1001
Max:
Z wielką dozą szczęścia zauważyłeś jak jakiś Goblin podkrada komuś sakiewkę i pędem ucieka w zaułek.
Taczka:
Nie znalazłeś, ale za to masz jego broń. Warto też zabrać resztę ekwipunku.
Vader:
Trafiłeś do eleganckiego gabinetu, w którym wszystko zdawało się mieć swoje miejsce. No, prawie wszystko, bo zupełnie nie pasował do niego sporych rozmiarów Paladyn w zbroi płytowej, który zasiadał za dębowym biurkiem. Nawet po jego twarzy widać, że o wiele bardziej wolałby ścinać łby Nieumarłych na frocie pod Heresh niż tkwić tutaj.
Wiewiur:
‐ Tylko złoto i aż złoto, bo on wręcz kocha te małe, świecące krążki… Nie, nie zaprowadzimy. Teraz pewnie śpi, więc i tak by Cię nie przyjął, ale przyjdź tu jutro z rana, on zawsze zaczyna swój dzień jako pierwszy z całej załogi.W Twoje ręce wpadło krzesło. Co dalej?
Może i miasto było tu urodziwe, to mieszczanki już nie, głównie dlatego, że ich brakowało. No, ale trafiliście do kwatery głównej miejskiej straży.
‐ A Wy tu czego? ‐ spytał wartownik.