Miasto Gilgasz.
-
Kuba1001
Max:
Wybronił cios tarczą i sam pchnął własnym ostrzem w kierunku Twojej szyi.
Rafael:
Więcej niż strażników było marynarz i gapiów, acz owszem, znalazłeś sporo żołnierzy kręcących się po okolicy w parach lub trójkach oraz spory oddział trzy trapie prowadzącym na pokład.
Taczka:
‐ Okaże się za… ‐ powiedział i zamyślił się na chwilę, obliczając coś w pamięci. ‐ Osiemnaście godzin. Mniej więcej.No cóż, na rynku jej nie kupisz, więc lepiej poszukać u jakiegoś Alchemika, tudzież szemranego typa, który może takową dysponować.
-
-
wiewiur500kuba
Kuba1001 pisze:Wiewiur:
Byłoby dziwnie, gdyby nie z kamienia. Och, faktycznie: Z kamienia.Zależy co ma dokładnie na myśli, bo takich przedmiotów jest sporo.
‐ Jeśli chcecie posłuchać to będziecie musieli zostać, to materiał na dłuższą historię. ‐ odparł, puszczając Cię, acz z szczypcami w gotowości do walki.
Gdurb
No głównie jakieś narzędzia.Tarn
I tak siedział sobie w więzieniu i czekał.[bTroyus[/b
‐ I tak mi się wydaje, miłościwy Panie że w mieście co robić nie będziem miał więc i mogę ja posłuchać historyi/historyji//Pewnym nie jestesm.// Twej. I tak tylko jeszcze by pewnym być zadam zapytanie. Jesteś ogólnie do tłuszczy pokojowo nastawiony? -
-
-
Kuba1001
Max:
Wszystko się powiodło, a on sam się przewrócił, gdy próbował uniknąć Twojego ciosu i podskoczył, upadając. Po tym wszystkim podniósł dłonie w geście kapitulacji, opuszczając broń.
Rafael:
‐ I…? ‐ spytał jeden, drugi zaś szturchnął go łokciem w bok.
‐ To pieczęć Cesarstwa, głąbie. ‐ dodał i odsunął się tak, abyś mógł wejść po trapie na pokład.
Taczka:
‐ Jestem prostym Krasnoludem. Znam proste Krasnoludy: Wojowników, pijusów, najemników, bandytów i innych takich. Skąd mam wytrzasnąć nagle podróżnika, wynalazcę, odkrywcę czy kogokolwiek innego?Sklep znalazłeś dość szybko, zaś siedzący za ladą Hobbit przywitał Cię uprzejmym skinięciem głowy.
‐ Coś podać?
Wiewiur:
‐ Pomóż mu się wyplątać. ‐ odparł, wskazując na Twego towarzysza, a sam skierował się w miejsce, z którego przyszedł, aby później zabrać stamtąd dorodnego dzika, którego pozbawił takich szczegółów jak wnętrzności, kończyny, głowa, skóra i tym podobne, zostawiając jedynie mięso. Od razu skierował się z nim do ogniska.Trzeba by zgarnąć tego sporo, a ponadto nie tylko jakieś szczypce i młoty, ale też najpewniej jakieś kowadło.
‐ A Ciebie za co wsadzili? ‐ usłyszałeś zza ściany głos jakiegoś mężczyzny, który po wypowiedzeniu pytania natychmiast zaniósł się kaszlem.
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Max:
//Wykrakałeś.//
‐ Uznanie i kolejna historyjka do opowiedzenia przy piwie po robocie. No zejdź wreszcie. ‐ rzekł strażnik, siląc się na cierpliwość, żeby samemu Ciebie nie zrzucić.
Rafael:
Zobaczyłeś pokład główny typowego okrętu wojennego sporych rozmiarów, acz dalsze oględziny utrudniały grupki rojących się po pokładzie marynarzy i żołnierzy.
Taczka:
‐ No to źle pan trafił, to legalny sklep, nie sprzedaję tu czegoś… Takiego. ‐ warknął Hobbit z miną godną wściekłego Hobbita.‐ Jak kiedyś ich spotkam to nie ma problemu.
-
-
-
-
-
-
Taczkajestfajna
Alek
Bez słowa wyszedł ze sklepu. Może na rynku znajdzie jakiegoś sprzedawcę trucizn. Poszedł na rynek.Bredan
‐Dobrze, że ten temat mamy obgadany, bo kiedyś zabraknie pieniędzy na utrzymanie tego wszystkiego, a sponsorów brak. ‐ Poszedł do swojego pokoju, gdzie postanowił zająć się tworzeniem mikstur leczących. Połączył najpierw dwa różne, losowe składniki i sprawdził co się wydarzy. -
-
Kuba1001
Max:
Pokiwał głową i od razu zaatakował, wyprowadzając szeroki zamach jedną ręką, którym mógłby skrócić Cię o głowę.
//Kiedy Rafael odda list z pieczęcią, zostanie przyjęty do ekspedycji i tak dalej.//
Rafael:
Trafiłeś akurat na takiego, który był nie dość, że zarobiony, to jeszcze opryskliwy… No, ale poza tym wskazał Ci drogę do jednych kajut, jest więc jakiś argument za tym, aby nie smażyć go na miejscu.
Taczka:
Trafiłeś tam bez problemu, acz afiszowanie się z trucizną na zwykłym straganie, gdzie kręcą się strażnicy, zbyt mądre nie było.Na chwilę obecną nic takiego, oczywiście poza wymieszaniem się owych składników.