Zjadł, po czym wyszedł na ulicę przygotować sobie posłanie, zabierając ze sobą instrument, wózek i szczura. Mając dość wysoką odporność temperaturową, martwił się tylko o deszcz.
Znalazł sobie jakieś zaciszne miejsce, rozłożył koc i przygotował się do nastawienia alkoholu. Miał w miarę sprawny destylator, butelki oraz suszoną wołowinę jako zamiennik dla cukru, ale jak na ironię zapomniał o wodzie. Rozejrzał się za studnią.
//z tekstu wynika, że w każdej kolejnej karczmie znajdował o jednego człowieka więcej niż w poprzedniej. wynik to 5 (2+3+4+5+6 = 20) ale ni chce mi się uzasadniać
‐Jestem po waszej stronie, ale chcę wam uświadomić, że po walce będziecie mieli na pieńku jeszcze z Paladynami.
Bell westchnął i z uśmiechem na ustach i rękami za plecami skierował się do wcześniejszego strażnika.
Zadowolony, nastawił bimber i nie zwracając wielkiej uwagi na porę dnia, usadowił się i wszedł w stan lekkiego snu, co w podróży dopracował niemal do perfekcji.
Przez moment zastanawiał się nad dołączeniem do awantury, ale za bardzo chciało mu się spać, więc kontynuował ów chwalebną czynność, najlepiej do świtu.
Bell wykorzystał to, że Paladyni nie są zbyt szybcy w swoich ciężkich zbrojach, omijał atak i zachodził wroga d tyłu gdzie wbijał mu sztylet w kark, tak zrobił z pierwszym.