Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Zaklął pod nosem. ‐Po…Porządkuje twoje papiery, lordzie. ‐ Na jego twarzy pojawił się mały uśmieszek.
Nie dał nabrać się, ani na tę słabą wymówkę, ani na uśmiech. ‐ Jeśli chcesz zachować nędzną namiastkę tego co nazywasz życiem zejdź mi z oczu. Natychmiast. ‐ powiedział i tym razem nawet nie próbował kryć wzburzenia czy gniewu.
‐Oczywiście, oczywiście… ‐ Wyszedł z pomieszczenia.
No więc opuściłeś je.
Poszedł na targ niewolników rozglądajac się za znajomym handlarzem. Jeśli go tu nie było szukał go w jego domu.
Akurat był na targu i zawzięcie negocjował z jakimś Krasnoludem cenę kilku całkiem ładnych Elfek.
Stanął obok słuchając rozmowy.
Rozmowa sprowadzała się głównie do wykrzykiwania liczb. Po jednej stronie coraz wyższych, a po drugiej coraz niższych.
Nie wtrącał się do rozmowy, poczekal na jej koniec.
W końcu handlarz otrzymał kilka sakiewek złota, a klient odszedł z towarem, ale niezbyt zadowolony, to trzeba przyznać.
‐Witaj. Mogę u Ciebie przenocować?
Zdziwił się i chwilę się namyślał. ‐ A co się stało? ‐ zapytał wreszcie.
‐Nic takiego. Po prostu chcę tu przenocować.
‐ W sumie to nie mam żadnych gości i raczej nie będę mieć, więc wolny pokój zawsze się znajdzie.
‐Świetnie. Potrzebujesz może jakiejś pomocy?
‐ Biznes się kręci, więc raczej nie. Ale dzięki za chęci.
‐A, jak skończysz już pracować to musimy pogadac. ‐ WsZedł do domu wampira, poszedl do swojego pokoju i czekał na handlarza.
I czekałeś tak aż do zmierzchu, bo dopiero wtedy wrócił.
Wyszedł z pokoju szukając po domu handlarza.
Od razu zasiadł do spóźnionego posiłku, jak mogłeś się spodziewać.