Miasto Ur
-
aliquis
Sięgnęła do szuflady w biurku i wyjęła kartkę.
“Wychodzę. Nie wiem kiedy wrócę.
W kuchni powinno być jeszcze coś do jedzenia.”
podpisała się i zostawiła na liście kilka złotych monet wraz z kluczem do mieszkania. Całość położyła tak, aby na pewno ją zobaczył. Nie przyszło jej nawet do głowy, że nie wie, czy chłopak potrafi czytać, ale dla niej było to zbyt oczywiste, by zawracać sobie tym głowę. Zasadniczo o to, czy oddycha też nie pytała.
Szybkim krokiem opuściła mieszkanie zamykając drzwi zapasowym zestawem i wkładając płaszcz. Ruszyła biegiem do pracy. -
-
-
Kuba1001
Taczka:
Długo tak nie stałaś, bo po chwili jednymi ze schodów zszedł szlachcic, który bez słowa podszedł do Ciebie i Cię objął.
‐ Więc…? ‐ spytał po kilku minutach, gdy uznał, że już Ci lepiej.
Vader:
Może i tak.
Aliquis:
Mijałaś po drodze równie zagonionych co Ty, tudzież wręcz przeciwnie: Osoby, które nie musiały się spieszyć, a więc przede wszystkim bogaczy, choć nie tylko, bo również najemników, miejską straż i tym podobnych. Niemniej, wróciłaś tam bez problemu i chyba przy okazji punktualnie.
Zohan:
Do obserwowania miałeś niewiele, bo pustynię jak okiem sięgnąć. Typowe nirgaldzkie uroki.
Wiewiur:
Cóż, namiot wydawał się dobrą opcją, o ile nie wybierzesz alternatywy w postaci wygodnego głazu lub gołej ziemi. -
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Tym jednym zdaniem wzbudziłaś w nim przerażenie tak wielkie, jakiego nigdy wcześniej nie widziałaś. Tak właściwie to gdyby się zastanowić to w ogóle nigdy go u niego nie widziałaś.
Vader:
Można ten czas jakoś sobie umilić.
Wiewiur:
//Czekamy na Zohana, bo mam właśnie rzucić fabułką, a głupio byłoby bez niego.//
Aliquis:
//Wchodzisz od razu do swej pracowni czy jak?// -
-
-
-
-
Kuba1001
Aliquis:
//Jak Ty nie wiesz, to ja tym bardziej.//
Taczka:
‐ Opowiedzieć mi wszystko, muszę wiedzieć co Ci się przydarzyło i kto to zrobił… O ile zrobił, bo nie widzę na Twojej szyi żadnych wampirzych znamion.
Vader:
Cóż.
Wiewiur, Zohan:
Spaliście spokojnie, z poczuciem bezpieczeństwa, bo łowcy wystawili warty. Niemniej, i tak obudziliście się w środku nocy, przez wrzaski ludzi i ryki jakichś dzikich zwierząt. -
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
‐ Jeszcze nie. Będzie, gdy zobaczę, jak ten psi syn pustyni zdycha żywcem na moich oczach. ‐ warknął. ‐ Opisz mi go, miejsce gdzie się to stało i jak, a wezmę swych najlepszych ludzi, aby go schwytać. A Ty zostaniesz tutaj, będziesz bezpieczna… Podwoję straże, zawiadomię innych Lordów… Żaden krwiopijca nie uchowa się żywy do następnego brzasku.
Vader:
//Weź coś nim w końcu zrób, Ogórku jeden.//
Wiewiur, Zohan:
Wychodząc z namiotów zobaczyliście kilku martwych towarzyszy (nie łowców, to mięso armatnie rekrutowane z reszty), a poza nimi łowców i resztę, którzy starali się uporać z Piaskowym Olbrzymem, który zapewne nagle zmaterializował się w Waszym obozie.
//Pierwsza strona w Bestiariuszu, jeśli ktoś nie kojarzy.// -
wiewiur500kuba
//Muszę sobie gdzieś pozapisywać strony z mymi postaciami :v I tak ten mój nie ma prawa wiedzieć o olbrzymie to głównie se zdjęcie oglądnąłem :v //
Cóż, korzystając z tego że jest trzy razy szybszy od przeciętnych ludzi zaczął w szybkim tempie przemieszczać się po obozie szukając gdzieś w okolicy jakiejkolwiek broni.