Miasto Ur
- 
-Miło, że mogłam ci znowu pomóc. - Zarumieniła się lekko. 
- 
- I jestem ci za to bardzo wdzięczny. Jesteś prawdziwą podporą tego państwa. I moją. 
- 
-Dziękuję, że pokładasz we mnie takie nadzieje… 
- 
- W pełni zasługujesz na to uznanie, uwierz mi. Wierzę, że bez ciebie to, co chcę stworzyć, byłoby niemożliwe. 
- 
-Nikt wcześniej we mnie nie wierzył jak ty, to naprawdę dużo dla mnie znaczy. 
- 
- Myślę, że nie tylko ja w ciebie wierzę… Wybacz, muszę wracać do moich obowiązków. Chcę, żebyś towarzyszyła mi później, będziemy żegnać opuszczających Ur żołnierzy. Nie ma czasu do stracenia, wojna już się rozpoczęła. 
- 
-Cóż, ja jeszcze chwilę tu zostanę, żeby nacieszyć się tym ogrodem… - Ucałowała go na pożegnanie, zanim poszedł. 
- 
Uśmiechnął się i pokiwał głową, wracając do pałacu. Ty zostałaś sama. No, prawie sama, nie licząc kręcących się w pobliżu sług i ogrodnika, jak zauważyłaś: Elfa. Choć przedstawiciele tej rasy nie są raczej zbyt często spotykani w Nirgaldzie, to jednak nic dziwnego, że to jego zatrudnił Zimtarra, ze wszystkich ras to właśnie długousi mieli największą wiedzę o roślinach i rękę do nich, a dbanie o cokolwiek w tych warunkach nie należało do prostych zadań. 
- 
Przyglądała się mu i jego pracy. 
- 
- Mówimy na nie Athel Warinst. - powiedział, nagle, gdy przyglądałaś mu się jakiś czas, wskazując na małą sadzonkę. - W języku ludzi oznacza to Królewskie Drzewo. Rosną tylko w najstarszych lasach Verden, zasiedlonych przez Elfy na początku świata, a sprowadzenie tu sadzonek tego drzewa musiało kosztować fortunę. 
- 
-A jak ty się nazywasz? - Podeszła bliżej Elfa. - Rzadko kiedy mam okazję porozmawiać z innymi Elfami. 
- 
- Zwę się się Finrodin, ale większość twoich rodaków zwraca się do mnie Gez. Tak, to nazwa państw ze stolicą w Minteled, z którym zdaje się toczycie wojnę. Ale w lokalnym narzeczu oznacza po prostu obcego, więc to tak do mnie mówią. 
- 
-Ciekawy pseudonim… A mógłbyś mi jeszcze trochę poopowiadać o roślinach w tym ogrodzie? 
- 
- Będzie to dla mnie zaszczyt. - odparł i wskazał ci na jedną ze ścieżek prowadzących przez ogród, którą sam się udał. 
- 
-Długo zajmujesz się tym ogrodem? - Zapytała z ciekawości idąc za Elfem. 
- 
- Ponad dwieście lat, służąc kolejnym pokoleniom tego rodu. Wydaje mi się, że jestem najstarszym sługą w Ur. 
- 
-Nie dziwię się, że jest taki wspaniały, skoro pielęgnujesz go tyle lat. 
- 
- To wielkie wyzwanie, zwłaszcza w tak niesprzyjającym klimacie. Za pieniądze, które rocznie wydaje się na utrzymanie tego ogrodu, można by pewnie podźwignąć z biedy wielu bezdomnych, żebraków i ubogich zamieszkujących Ur i inne miasta. Nie mi to jednak oceniać, jestem tylko prostym ogrodnikiem. 
- 
-Zimtarra chyba lubi ten ogród, prawda? Wydaje się bardzo zadumany, kiedy tu przebywa. 
- 
- Myślę, że to miejsce jest dla niego ważne, bo spędzał tu wiele czasu ze swoim ojcem i dziadkiem. Możliwe też, że jest to związane z tutejszą kulturą, której wciąż, po tylu latach, nie rozumiem do końca. Albo to dobre miejsce do odpoczynku od wszechobecnej pustyni. 
 

