Nowe Gilgasz
-
Wręcz przeciwnie, był daleko i nic nie zanosiło się na to, aby miał się kiedykolwiek zbliżyć.
-
Lepiej będzie nie tylko ruszyć, ale i zwiększyć tempo. Co z tego, że zabiłeś tyle sług Viga i zdobyłeś jego pałac? Nowego Gilgasz to miasto na wodzie, jeśli on ma tam gdzieś prywatny statek, którym jakoś stąd odpłynie, to ta walka nigdy się nie skończy. Jeśli chcesz mieć pewność, że nie będziesz musiał co noc przyglądać się cieniom, czy nie czai się w nich coś, co Twój spoczynek przedłużyłoby na wieki, to musisz skończyć to tu i teraz.
-
Narzuciłeś grupie dość szybkie tempo, a i tak trzymałeś się jako pierwszy, toteż jako pierwszy wpadłeś na grupę ludzi, Goblinów i Gnolli, nieuzbrojonych, co ciekawe, którzy również biegli, ale w przeciwną stronę.
-
- My nie chcieć walczyć, nie chcieć zginąć! - zaskrzeczał jeden z Gnolli. - Karfik nie lubić Vigo, Vigo bić kijem jak psa, a Karfik nie jest psem! My woleć uciekać od starego Vigo niż walczyć z nowy.
-
- Najwidoczniej nie każdy chce oddać życie za swojego władcę. A jeśli on traktował ich rzeczywiście tak źle, jak mówi ten Gnoll, to będą pierwszymi, którzy zgłoszą Ci poddaństwo.
-
Nie skomentował tego, a Wy wreszcie zbliżyliście się na tyle, aby szum wody był słyszalny z bardzo bliska. Zapewne przystań i łódź Vigo, jeśli taki jest jego plan, są już niedaleko, acz to nie koniec zmagań, ponieważ ktoś stanął Wam na drodze. Co ciekawe, to tylko jeden nieuzbrojony Goblin z paskudnym uśmieszkiem na twarzy.
- Zdjąć go? - zapytał Mroczny Elf, wskazując na swoją kuszę. -
@Kubeł1001 napisał w Nowe Gilgasz:
Taczka:
Na przybrzeżnym mule wciąż było widać ślady, które pewnie za jakiś czas, może nawet tak krótki jak godzina, zostaną zalane przez rzeczną wodę i znikną. Teraz jednak mogliście obserwować do woli dziwne ślady, bo wyglądające, jakby wyszły z wody, z czymś jakby błona pławna między palcami, a także, co najciekawsze, wielkości dziecięcych śladów stóp.- Murloki? - rzucił najemnik, a Tobie też te małe, podobne do żab potworki przyszły jako pierwsze do głowy.
-Na to wygląda… Myślisz, że mogą mieć coś wspólnego z tym zaginięciem?
-
Taczka:
- To jak na razie najlepszy trop jaki mamy, więc w ciemno założyłbym, że tak.
Vader:
Nie miał i to było dziwne. Dopóki nie klasnął w dłonie i wyjął z kieszeni szaty mały gwizdek, a choć dmuchnął w niego z całych sił, nic się nie wydarzyło. Potem uśmiechnął się do Was szeroko, pomachał i uciekł korytarzem, ku szumiącej wodzie. Dopiero teraz było dziwnie. -
Droga powrotna okazała się o wiele bardziej przyjaznym wyborem, niż pchanie się do przodu, ponieważ dowiedziałeś się, o co chodziło z gwizdkiem. Służył przywołaniu tresowanej bestii, konkretniej Ketam, wielkie bydlę o ośmiu odnóżach, szczypcach i ogonie zakończonym kolcem jadowym.
//Tak, jest gdzieś w Bestiariuszu. Tak, daję Ci wykonać pierwszy ruch. Tak, to ostatnia większa przeszkoda na Twojej drodze.// -
Xavier Waasi
Klepnął Mrocznego Elfa w ramię.
-Bądź tak miły i weź pobiegnij po Szkieletora, my spróbujemy w tym czasie nie zginąć. - Na szybko zaczął sobie przypominać informacje na temat tego zwierza, po czym zorientował się, że wie cholernie mało. Z wyjątkiem paru szczegółów. Nałożył strzałę na cięciwę i wycelował w Ketama. - Ma ktoś może ogień, żeby trzymać bestię na odległość? -
//Miałeś dwóch Orków w Mrocznym Królestwie, Maga Ognia i Mroku. Jeden zginął, drugi przeżył i jest z Tobą do tej pory. Specjalnie sprawdziłem, który tam zginął, żeby się teraz nie pomylić.//
- Mówisz i masz. - mruknął Ork, prostując palce, a później wykonując magiczną inkantację, którą zakończył klaśnięciem w dłonie. Przed stworem, który powoli się do Was zbliżał, pojawiła się wysoka prawie do sklepienia ściana ognia.