Nowe Gilgasz
- 
Narzuciłeś grupie dość szybkie tempo, a i tak trzymałeś się jako pierwszy, toteż jako pierwszy wpadłeś na grupę ludzi, Goblinów i Gnolli, nieuzbrojonych, co ciekawe, którzy również biegli, ale w przeciwną stronę. 
- 
Xavier Waasi 
 -A to cholerstwo to co?
 Skoro byli nieuzbrojeni, to spróbował jednego z ostatnich zatrzymać z pytaniem, co tutaj się odpiernicza.
- 
- My nie chcieć walczyć, nie chcieć zginąć! - zaskrzeczał jeden z Gnolli. - Karfik nie lubić Vigo, Vigo bić kijem jak psa, a Karfik nie jest psem! My woleć uciekać od starego Vigo niż walczyć z nowy. 
- 
Xavier Waasi 
 Puścił go, po czym ruszył dalej.
 -Popieprzone to. Rivert, wiesz coś może na ten temat?
- 
- Najwidoczniej nie każdy chce oddać życie za swojego władcę. A jeśli on traktował ich rzeczywiście tak źle, jak mówi ten Gnoll, to będą pierwszymi, którzy zgłoszą Ci poddaństwo. 
- 
Xavier Waasi 
 -O ile w ogóle wrócą.
 Kroczył dalej, by jeszcze złapać Vigo, zanim ten ucieknie.
- 
Nie skomentował tego, a Wy wreszcie zbliżyliście się na tyle, aby szum wody był słyszalny z bardzo bliska. Zapewne przystań i łódź Vigo, jeśli taki jest jego plan, są już niedaleko, acz to nie koniec zmagań, ponieważ ktoś stanął Wam na drodze. Co ciekawe, to tylko jeden nieuzbrojony Goblin z paskudnym uśmieszkiem na twarzy. 
 - Zdjąć go? - zapytał Mroczny Elf, wskazując na swoją kuszę.
- 
Xavier Waasi 
 -Nie sądzisz, że jest to zbyt podejrzane? - Odparł, próbując z użyciem pierścienia wyrządzić jakąś krzwydę Goblinowi. Jeżeli ten w ogóle miał na sobie coś, co mogło mu na chwilę obecną zadziałać na jego szkodę.
- 
@Kubeł1001 napisał w Nowe Gilgasz: Taczka: 
 Na przybrzeżnym mule wciąż było widać ślady, które pewnie za jakiś czas, może nawet tak krótki jak godzina, zostaną zalane przez rzeczną wodę i znikną. Teraz jednak mogliście obserwować do woli dziwne ślady, bo wyglądające, jakby wyszły z wody, z czymś jakby błona pławna między palcami, a także, co najciekawsze, wielkości dziecięcych śladów stóp.- Murloki? - rzucił najemnik, a Tobie też te małe, podobne do żab potworki przyszły jako pierwsze do głowy.
 -Na to wygląda… Myślisz, że mogą mieć coś wspólnego z tym zaginięciem? 
- 
Taczka: 
 - To jak na razie najlepszy trop jaki mamy, więc w ciemno założyłbym, że tak.
 Vader:
 Nie miał i to było dziwne. Dopóki nie klasnął w dłonie i wyjął z kieszeni szaty mały gwizdek, a choć dmuchnął w niego z całych sił, nic się nie wydarzyło. Potem uśmiechnął się do Was szeroko, pomachał i uciekł korytarzem, ku szumiącej wodzie. Dopiero teraz było dziwnie.
- 
Xavier Waasi 
 Ruszył więc dalej. Nie dał się przecież zastraszyć złowrogiemu gwizdkowi ostatecznej zagłady. Głównie przez to, że droga powrotna była dłuższa, niż droga na przód.
- 
Droga powrotna okazała się o wiele bardziej przyjaznym wyborem, niż pchanie się do przodu, ponieważ dowiedziałeś się, o co chodziło z gwizdkiem. Służył przywołaniu tresowanej bestii, konkretniej Ketam, wielkie bydlę o ośmiu odnóżach, szczypcach i ogonie zakończonym kolcem jadowym. 
 //Tak, jest gdzieś w Bestiariuszu. Tak, daję Ci wykonać pierwszy ruch. Tak, to ostatnia większa przeszkoda na Twojej drodze.//
- 
Xavier Waasi 
 Klepnął Mrocznego Elfa w ramię.
 -Bądź tak miły i weź pobiegnij po Szkieletora, my spróbujemy w tym czasie nie zginąć. - Na szybko zaczął sobie przypominać informacje na temat tego zwierza, po czym zorientował się, że wie cholernie mało. Z wyjątkiem paru szczegółów. Nałożył strzałę na cięciwę i wycelował w Ketama. - Ma ktoś może ogień, żeby trzymać bestię na odległość?
- 
//Miałeś dwóch Orków w Mrocznym Królestwie, Maga Ognia i Mroku. Jeden zginął, drugi przeżył i jest z Tobą do tej pory. Specjalnie sprawdziłem, który tam zginął, żeby się teraz nie pomylić.// 
 - Mówisz i masz. - mruknął Ork, prostując palce, a później wykonując magiczną inkantację, którą zakończył klaśnięciem w dłonie. Przed stworem, który powoli się do Was zbliżał, pojawiła się wysoka prawie do sklepienia ściana ognia.
- 
Xavier Waasi 
 ///< 3 ///
 Teraz jedynie sprawdzić, czy bestia się nie przebije przez ten ogień.
 -Będzie trzeba ją usmażyć, bo blokuje nam drogę.
- 
- Nie wiem czy dam radę. - odparł Ork, ale mimo to spróbował, gdy potwór przeskoczył przez ścianę ognia i ruszył biegiem w Waszym kierunku. Na jego drodze Ork postawił drugą ognistą ścianę, a potem zbliżył do niej tę pierwszą, która blokowała wcześniej potwora, aby podsmażyć go z dwóch stron. 
- 
-Przydałoby się jakoś wywabić je z wody… - Podrapała się po głowie. - Co one jedzą? 
- 
Xavier Waasi 
 Sam czekał na możliwe wyskoczenie bestii, by posłać w jej brzuch kilka strzał. Mieli go zatrzymać do powrotu Szkieletora, ale kto wie, czy bestia nie odepchnie ich na wystarczającą odległość, żeby Vigo uciekł.
- 
Taczka: 
 - Wieśniaków? - odparł niepewnie i parsknął śmiechem. - Nie wiem. Zastanowimy się nad tym później, teraz warto śledzić je, dopóki mamy okazję, niedługo wszystkie odciski znikną przez przypływ.
 Vader:
 Szkieletor przybył, zgodnie z poleceniem, i cholernie się przyda, bo potwór wyskoczył zza ognistych ścian, nieco przypieczony, ranny i niesamowicie wprost wściekły. Od razu ruszył prosto na Ciebie i Orka, siekąc wściekle powietrze swoimi szczypcami.
- 
Xavier Waasi 
 -Szkieletor? Bądź tak uprzejmy i wyrwij Ketamowi ogon.
 Kiedy bestia zbliżyła się do niego i do Orka, do spróbował go uratować, poprzez teleportację Magią Cieni.
 ///Została mi jedna lub dwie ostatnie, po nich koniec mojej magii, a przynajmniej tak wynika z wcześniejszego odpisu.///
 


