Nowe Gilgasz
-
-Zanim zejdziemy na dół, to przydałyby się nam jakieś pochodnie… - Powiedziała do Haldrina.
-
Najemnik pokiwał głową, a inni nie oponowali. Na zewnątrz zostało dwóch ludzi, aby pilnować koni i tygrysa, na którego patrzyli dość nieufanie, bo jaskinia była za wąska dla tak dużych zwierząt, a reszta zaopatrzyła się w pochodnie i na czele z Haldrinem ruszył wgłąb jaskini.
-
Szła i równocześnie była gotowa do nagłej walki, żeby murloki lub inne stwory jej nie zaskoczyły.
-
Im dalej wgłąb jaskini, tym niżej schodziliście, tym było ciemniej i wilgotniej, a woda sięgała coraz wyżej, w pewnym momencie sięgając nawet do połowy ud. Stwarzało to idealną okazję do zasadzki, zwłaszcza Murlokom, stworzeniom ziemnowodnym, jednak gdy nadszedł atak, to nie z tej strony, z której się spodziewaliście, bowiem to z góry, z tonącego w mroku sklepienia jaskini, spadły na Was sieci, przypominające rybackie, które rzecz jasna nie zrobiły nikomu krzywdy, ale ograniczyły wszystkim ruchy, niektórzy z ich powodu upuścili pochodnie do wody, gasząc je. Gdy wszyscy byli zajęci szamotaniem się w sieciach i próbami ich przecięcia, rozerwania lub zrzucenia z siebie, z wody wyskoczyła na Was chmara Murloków, niewielkich stworzeń podobnych do żab, poruszających się jednak na dwóch nogach, w miarę prostej postawie, o paszczach pełnych małych i ostrych zębów. Te tutaj miały Was zapewne spowolnić, nie były nawet uzbrojone, ale zajadłe, i istniało ryzyko, że wspólnymi siłami ściągną kogoś pod wodę i tam utopią.
-
Wyciągnęła sztylet, żeby spróbować przeciąć siatkę nad sobą.
-
Murloki chyba nie widziały w Tobie zagrożenia, więc bez trudu dobyłaś broni i możesz zacząć próby uwolnienia się. Tymczasem większość strażników oraz towarzyszący Ci najemnik zdołali uwolnić się z sieci i rozpoczęli rozprawę z Murlokami, dość prostą, bo aby mieć szansę w walce z Wami, potrzebowały one nie tylko elementu zaskoczenia, ale i broni oraz olbrzymiej przewagi liczebnej.
-
Spróbowała więc rozciąć sieć, jeśli jej się udało, to poszukała wzrokiem Murloka, którego powinna zaatakować.
-
Większość była już martwa bądź pierzchła, gdy nawet ich małe móżdżki zrozumiały, że nie są w stanie Was pokonać. Grupa poświęciła kilka chwil na rozpalenie kolejnych pochodni, w miejsce tych, które zgasły w wodzie, po ataku pierwszej grupki Murloków, i ruszyła dalej.
-
Ruszyła za nimi ze sztyletem w dłoni.
-
Dalsza podróż przez jakiś czas nie była zbyt uciążliwa, dopóki spod wody nagle nie wystrzelił harpun, który z łatwością przebił pancerz jednego ze strażników. Wtedy spod wody wyskoczyły kolejne Murloki, tym razem było ich o wiele więcej, ale tylko część miała broń białą, choćby noże, sztylety i krótkie miecze. To jednak wystarczało, bo pozostałe rzucały się na miejskich strażników, których męczył długi marsz w ciężkiej zbroi, rynsztunku i przemoczonych ubraniach, przygniatając ich na tyle, żeby pozostałe, uzbrojone, potworki dały radę dostać się tam i zaatakować nieosłonięte miejsca za pomocą swojej broni. I na Ciebie rzuciło się pięć nieuzbrojonych Murloków i jeden z krótkim mieczem, trzymający się, póki co, daleko, dopóki jego pobratymcy nie umożliwią mu ataku.
-
Odskoczyła do tyłu i wyciągnęła łuk, po czym spróbowała zastrzelić Murloków.
-
O wiele lepszym pomysłem byłoby wykorzystanie sztyletu, bo w tak ciasnej przestrzeni i, co ważniejsze, na tak krótkim dystansie, nie zdołałaś nawet napiąć cięciwy i wystrzelić, gdy oblazły Cię pierwsze Murloki, którym okrutnie śmierdziało rybami i zgniłym mięsem, być może ludzkim, z pysków, a ich wilgotne, lepiące się łapy próbowały jakoś Cię unieruchomić, aby ułatwić robotę temu uzbrojonemu, który zaczął się powoli zbliżać.
-
Spróbowała wyciągnąć sztylet, aby zadźgać nim atakujących ją Murloków.
-
Xavier Waasi
- Jak nie po dobroci, to będzie ból i płacz.
Ruszył za Vigo, starając się go dogonić. Przy okazji sprawdził na najbliższym z walczących przeciwników, czy jego pierścień jeszcze działał i mógł zrobić krzywdę przeciwnikom. -
Taczka:
Bez problemu zabiłaś kilka, ale ten uzbrojony nie miał zamiaru odpuścić sobie ataku, więc nagle zanurkował, a po chwili wynurzył się tuż przed Tobą, wyskakując z wzniesioną bronią i bojowym okrzykiem.
Vader:
Możesz sprawdzić to na trzech spośród ochroniarzy głowy Czarnego Słońca, bowiem tylu zostawił, aby Cię zabili lub spowolnili, a on sam kontynuował ucieczkę wraz z ostatnim spośród nich. -
Spróbowała uniknąć ataku Murloka, po czym dźgnąć go sztyletem w tułów.
-
Udało Ci się, ale Murloków było coraz więcej, w tym tych uzbrojonych. Dostrzegałaś, jak kolejni strażnicy giną lub zostają ogłuszani przez podobne do żab stwory. Jedynie towarzyszący Ci od niemalże samego początku tej misji najemnik stał spokojnie na uboczu, nawet nie dobył broni, a Murloki zdawały się go ignorować.
-
-Haldrin! Czemu ty nie walczysz?! - Krzyknęła na najemnika zdenerwowana.
-
On jedynie zaśmiał się w odpowiedzi na Twoje pytanie, a Ciebie zaatakowały kolejne Murloki. Ze zdziwieniem zdałaś sobie sprawę, że zostałaś sama na polu bitwy, nie licząc Haldrina, inni byli już martwi bądź ogłuszeni i nie mogli Ci pomóc. A Murloków pozostało około półtora tuzina, może nawet więcej, co nie stawia Cię w zbyt dobrej pozycji.
-
Spróbowała uciec z tej jaskini, jeśli miała możliwość.