Nowe Gilgasz
-
- Nord? - powtórzył, nie patrząc jednak na ciebie, ale na innego strażnika. Ten przejrzał szybko trzymane pod ręką papiery i pokręcił głową.
- Żadnego Norda tu nie ma.
Nie wiedziałaś, o co chodziło, ale i oni nie mieli zamiaru udzielać ci wyjaśnień. Grunt, że wpuścili cię w ogóle do miasta. -
Poszła więc do karczmy, w której ostatnio widziała się z Lornem.
-
Budynek czy jego wnętrze zupełnie się nie zmieniły, klientela również, bo choć były to z pewnością zupełnie inne osoby, niż ostatnio, to wciąż była to ta barwna mozaika ras i profesji, przeważnie niezbyt legalnych. Pośród stolików dostrzegłaś kilku Nordów, ale żaden z nich nie był tym, którego szukasz.
-
Podeszła do karczmarza.
-Wiesz może, gdzie poszedł mój przyjaciel Lorn, taki duży Nord? Jeszcze niedawno tutaj byliśmy, może coś mówił… -
Wzruszył ramionami, drapiąc się po łysek, naznaczonej bliznami głowie. Tak jak wielu innych karczmarzy, za młodu musiał być najemnikiem, łowcą nagród czy kimś w tym guście, bo żaden uczciwy i nie mający doświadczenia w wymachiwaniu bronią człowiek nie zakładałby karczmy tutaj.
- Złotko, kręci się tu sporo Nordów, codziennie widuję nawet tuzin i gwarantuję, że wszyscy są “tacy duzi”. -
-Dzięki… - Mruknęła w odpowiedzi i uznała to też za pożegnanie. Wyszła z karczmy i poszła rozjerzeć się za Lornem w mieście, a także poukładać swoje myśli związane z ostatnimi wydarzeniami.
-
Mruknął coś jeszcze za tobą, ale nie usłyszałaś, co dokładnie, i pewnie nie było to ważne. W mieście panował wielki ruch: najemnicy, strażnicy miejscu, łowcy nagród, łowcy głów, kieszonkowcy, płatni mordercy, mieszczanie, kupcy, handlarze, chłopi i wielu, wielu więcej. Odnalezienie w tym tłumie nawet jednej osoby, przy tym dość charakterystycznej, było bardzo trudne, zakładając, że nie ma go w jakimś budynku lub sam wybrał się na twoje poszukiwania poza miasto. Nie byłaś pewna, ile czasu minęło, odkąd wybrałaś się na tę feralną misję, więc równie dobrze wciąż może wykonywać swoje zadanie, polując na potwory poza miastem.
-
Skoro nie mogła znaleźć Lorna, to poszła do koszarów, w których przyjęła zlecenie, żeby zdać raport czy coś.
-
Te mieściły się w pobliżu miejskich murów, a zresztą i tak już tam byłaś, więc w miarę pamiętałaś drogę.
- A ty czego? - huknął jeden ze strażników miejskich, stojących na warcie przed wejściem do koszar. -
-Przyszłam w sprawie tego zlecenia związanego z zaginioną wioską.
-
Zaklął pod nosem i odwrócił się do innego strażnika.
- Mówiłem żebyś ściągał zlecenia jak już nie będą ważne, kretynie!
- Przecież ściągnąłem! - bronił się tamten urażonym tonem.
- Ta, widać właśnie. - burknął pod nosem pierwszy, znów zwracając się do ciebie. - No słuchaj, spóźniłaś się. Nie wiem, gdzie je znalazłaś, ale nieaktualne. -
-Nieaktualne? - Powtórzyła zdziwiona. - To ile czasu minęło od kiedy zostało zawieszone?
-
Zamyślił się na dobrą chwilę, pomagając sobie w liczeniu palcami i mrucząc coś pod nosem.
- No… Będzie tak z cztery dni. Może pięć. Nie jestem pewien. Ale nawet jakby to i było wczoraj, to bez różnicy, bo władze miasta zakazały badania tej sprawy. -
-Ale właśnie dowiedziałam się czegoś ważnego. Chyba coś mi się należy za to, że dowiedziałam się, co stało się z tą wioską, co nie?
-
- Też mi coś, ja też mogę pojechać na miejsce i uznać, że się czegoś dowiedziałem. Po okolicy kręcili się niedawno handlarze niewolników, Gnolle, w pobliżu znaleziono ich ślady, wszystko trzyma się kupy, bo zniknęli tylko mieszkańcy, a nie dobytek i nie spłonęła żadna chata, żeby nie alarmować dymem i płomienia kogoś w mieście. Po kiego drążyć temat?
-
-Wcale tak nie było. - Mruknęła. - Niedaleko tej wioski, w jaskini przesiaduje mutagenista i tworzy tam jakieś stwory z Murloków.
-
Pokiwał głową.
- I może jeszcze lata na dwugłowym Smoku? - zadrwił. -
-Po prostu mi uwierzcie! Prawie straciłam godność przez tego mutagenistę i teraz chce się zemścić…
-
- No, byłoby co tracić. - mruknął jeden z nich pod nosem cicho, ale nie dość cicho, bo i tak go usłyszałaś, choć pozostali nieomal zagłuszyli to parsknięciem.
- Słuchaj no, piękna. Jesteśmy na służbie. Nie płacą nam za słuchanie jakichś bajeczek. Jeśli będziemy mieli dowody na tę historię, to się tym zajmiemy. A póki co idź wciskać to komuś innemu, kto może by uwierzył. -
-Jak miałabym to udowodnić? Mam przy sobie tylko sztylety, które zabrałam Murlokom. - Pokazała strażnikom jeden ze sztyletów.