Nowe Gilgasz
-
-Pewien mutagenista zaszedł mi za skórę. Mówił, że odszedł z Czarnego Słońca dość niedawno i pragnie władzy. Na pewno coś knuje, więc może aktualnego Vigo to zainteresuje.
-
- Takie informacje pewnie pozwolą ci się wkupić w jego łaski. - przyznał i zatrzymał się pod jednymi z drzwi. - To tutaj.
-
Kiwnęła głową i weszła do pomieszczenia.
-
Na pierwszy rzut oka pomieszczenie to przypominało ci bibliotekę, i to największą bibliotekę jaką w życiu widziałaś, z dziesiątkami regałów, które niekiedy uginały się pod ciężarem oprawionych w skórę ksiąg. Jedne z nich były pożółkłe i stare, inne jeszcze nowe.
- Pani czegoś szuka? - usłyszałaś po swojej prawej. Odwróciwszy się zauważyłaś odzianego w długą i ciężką szatę do ziemi bladego człowieka. Szybko jednak zrozumiałaś, że nie był to człowiek, a Styric, przedstawiciel długowiecznej rasy o niezwykłej wręcz wrażliwości na Magię. -
-Przyszłam tu, żeby złożyć przysięgę wierności.
-
Pokiwał głową i skinął na ciebie palcem, abyś udała się za nim. Udał się w głąb pomieszczenia, siadając przy wielkim biurku między kolejnymi regałami ksiąg. Sam mebel również zastawiony był księgami, ale też flakonikami z atramentem, piórami i rysikami.
- Jak się nazywasz, skąd pochodzisz, ile masz lat, czym się zajmujesz i czemu chcesz dołączyć do Czarnego Słońca? - zapytał, wskazując ci krzesło naprzeciwko, a sam sięgnął po pióro i atrament, aby w jednej z ksiąg zapisać twoje odpowiedzi. -
-Nazywam się Ilyana Stormbreaker, przybyłam tu z Hammer. Głównie zajmuję się tropieniem i łucznictwem, a chcę dołączyć dla zarobku oraz zemsty.
-
- Złoto to zawsze dobra motywacja. - odparł, skrobiąc piórem w księdze. - A co z zemstą? Nie możesz dokonać jej bez naszej pomocy?
-
-Myślałam, że może Vigo się zainteresuje tym mutagenistą z okolicy, a nawet jeśli nie, to mogę tu zarobić i sama się nim zająć.
-
- Nie jesteśmy jakąś gildią łowców nagród. - prychnął pod nosem. - Hmmm… Mutagenista? Wiesz może jak się nazywał?
-
-Wiem tylko, że pracował dla poprzedniego Vigo i zrezygnował, bo pragnął władzy dla siebie. Mówił też coś o zemście, ale niczego nie sprecyzował.
-
- Hmmm… Szkoda, wielka szkoda. - powiedział po chwili i westchnął. - Był zdolny, a ciężko dziś znaleźć dobrych Mutagenistów.
Jeszcze przez kilka chwil zapisywał coś w milczeniu, nie zwracając na ciebie większej uwagi.
- Cóż, gotowe. Witam w Czarnym Słońcu. Czuj się od tej pory jak u siebie w domu. Chętnie odpowiedziałbym na twoje pytania, bo pewnie masz ich sporo, ale przez zmianę władzy będę musiał zająć się wieloma sprawami tutaj, więc lepiej znajdź kogoś innego. -
-Na szczęście już znalazłam. - Machnęła ręką na pożegnanie i wyszła z pokoju, po czym zwróciła się od razu do nowego znajomego. - To co teraz?
-
- Standardowo? Audiencja u Vigo, przysięga i tatuaż. A teraz? Nie mam bladego pojęcia, zaraz może się okazać, że ten nowy każe wymordować wszystkich w tym budynku czy coś.
-
-To chodźmy do niego zanim się na to zdecyduje.
-
Skinął głową i poprowadził cię do tej samej sali, w której przemawiał nowy lider Czarnego Słońca.
//Teraz już raczej nic nie zdziałam, więc musisz czekać na Vadera. Opcjonalnie możesz z kimś jeszcze pogadać, ale nie naciskam.// -
- Vigo! Vigo! Wassi! My z tobą! - krzyczeli zgromadzeni tu członkowie Czarnego Słońca jeden przez drugiego, wznosząc w górę pięści lub kubki z trunkami, symbolicznie opijając twój toast. Nie wątpiłeś, że wielu robiło to, aby nie odstawać od tłumu, bo nikt nie był na tyle odważny, nierozważny czy zwyczajnie głupi, aby rzucić ci wyzwanie tu i teraz. Tych, którzy reprezentowali typowe dla członków tej organizacji podejście, czyli brak przywiązania do konkretnej osoby, jako lidera, ale służenie samej instytucji Viga, było najwięcej. Nie brakowało też tych, którzy chcieli pozbyć się poprzedniego szefa lub mieli z nim na pieńku, a najmniej liczną grupę stanowili jego oddani współpracownicy, z którzy żaden nie wystąpił przeciwko tobie, choć przypomniało ci to o kwestii porządków w pałacu, nie zabiłeś w końcu wszystkich sług poprzedniego Vigo, wciąż byli jego urzędnicy, majordomusowie, kucharze, ochroniarze, pisarze, kurtyzany i wiele, wiele więcej. Poza tym, choć wieści rozchodzą się szybko, to nie na darmo Czarne Słońce porównuje się do ośmiornicy: organizacja ta wszędzie sięga swoimi mackami, więc wypada powiadomić poruczników z innych miast i osad oraz całą resztę spoza Nowego Gilgasz, że zmienił się przywódca.
Xavier Waasi
-- Rozesłać wieści! – odpowiedział. – Niech wszyscy wiedzą, że jest nowy Vigo! Niech ta wieść dotrze do członków Czarnego Słońca znajdujących się nawet w rekordowych odległościach od Nowego Gilgasz. Co do mnie, to będziecie wiedzieć, gdzie mnie znaleźć. Pora na audiencję – zakończył, po czym udał się, zgodnie z planem, do sali tronowej. Jego sali tronowej. W końcu przekona się, jak wygodny był ten cały tron, na którym wylegiwał się jego poprzednik. I czy nie zaśnie, wysłuchując wszelakich audiencji członków Czarnego Słońca. -
Niektórzy opuścili swoje miejsca bez słowa, ruszając w drogę, pozostali wrócili do swoich zajęć. Co do tronu, to choć z odległości wyglądał na toporny i niezbyt wygodny, to gdy zasiadłeś na nim, miałeś wrażenie, że spływają z ciebie całe troski, a mebel jest bardziej miękki i wygodny niż puchowe łoże. Magia? A może władza? Zresztą, to raczej bez różnicy. Nadeszła pora na audiencje, a szczęśliwie nie było wielu chętnych, co z jednej strony napawało optymizmem, że nie zaśniesz w ich trakcie, a z drugiej sprawiało, że rosła twoja podejrzliwość względem tych wszystkich, którym zmiana władza się nie podobała i życzyliby ci śmierci.
//Mógłbym rzucić tu jakiegoś NPC lub dwa, ale myślę, że Taczka czekała już dość długo, więc jej postać będzie tu miała pierwszeństwo.// -
Podróż do Nowego Gilgasz zajęła Morkarowi niecały tydzień. Ostatnimi czasy nie udało mu się znaleźć zleceń z wiosek bądź mniejszych miast w okolicy Nowego Gilgasz, więc za poradą mieszkańców wyruszył do owego miasta. Sama podróż przebiegła w miarę sprawnie, bez większych komplikacji, choć Nordowi zdarzało się spotykać po drodze niewielkie grupki bandytów. Z tymi jednak rozprawił się dość szybko, a to zawdzięcza swej znajomości Magii Lodu oraz niezawodnym towarzyszom, jaką była podążająca za nim chmara much.
Gdy wreszcie dotarł pod bramy miejskie Nowego Gilgasz, Morkar zeskoczył ze swojego wierzchowca i podszedł bliżej bram, przygotowując się na inspekcję ze strony strażników miejskich. Wciąż miał założony na głowie kaptur, a także swoją białą maskę oraz skórzaną rękawicę na swojej lewej ręce, w celu ukrycia swojej tożsamości. -
- Najbliższa łaźnia będzie niedaleko bramy, na lewo od najbliższej karczmy. - rzucił w twoją stronę jeden ze strażników, gdy zobaczył lecące za tobą muchy, na co kilku pozostałych parsknęło śmiechem.
- Imię, nazwisko, miejsce pochodzenia, status społeczny i cel przybycia do miasta. - powiedział drugi, gdy reszta się uspokoiła, znacznie poważniejszym tonem.