Miasto Kasuss
-
aliquis
Alice nieśmiało podniosła się i przyjrzała pośpiesznie zebranym, oraz otoczeniu starając się nie wydawać zbyt wielu dźwięków, aby nie zwracać ich uwagi.
Z przyzwyczajenia oszacowała liczebność i wartość bojową napastnika. Nie chciała uciekać się do walki, ale nie podobał jej się pomysł oddania swoich rzeczy i bycia sprzedaną na targu niewolników. -
Kuba1001
Kazute:
Wzruszyli ramionami i dopiero po dłuższej chwili każdy zamówił piwo, Ork dodatkowo miał zamiar uraczyć się mięsem.
‐ Za wszystko będzie sześćdziesiąt złota. ‐ policzył dość szybko karczmarz, zwracając się w równym stopniu tylko do Ciebie, co do każdego z osobna.
Aliquis:
Bandyci byli zbyt zajęci rozmową między sobą, więc ten manewr uszedł Ci na sucho. Tak jak wcześniej się domyślałaś, byliście w obozie, niedaleko stało kilka rozstawionych namiotów, w których mogą być Twoje rzeczy, skoro nie widać ich nigdzie, oraz palące się ognisko. Wokół niego siedzieli bandyci, było ich ośmiu, w przeważającej części byli to ludzie, znaleźli się wśród nich tylko dwaj przedstawiciele innych ras ‐ Ork i Goblin. Dodatkowo słyszałaś jakieś kroki wokół obozu, na które bandyci nie zwracali uwagi, mimo że je słyszeli, więc to najpewniej kolejni ich kompani, minimum dwóch, pełniący wartę.
Ludzie raczej nie przedstawiali szczególnej wartości bojowej, mieli na sobie kiepskiej jakości skórzane zbroje, każdy dysponował ząbkowanym nożem, uzbrojeniem głównym się różnili: Trzech miało tarcze, a do kompletu drewnianą pałkę obitą metalem i metalowymi kolcami, przyzwoity mieczyk jednoręczny i włócznię. Pozostali trzej nie mieli tarcz, za to dwaj dysponowali sztyletami, łukami i kołczanami pełnymi strzał, a inny dysponował sporych rozmiarów toporem dwuręcznym o podwójnym ostrzu, którym pewnie przeciąłby Cię na pół bez większego wysiłku. Goblin posiadał tuzin noży, z czego dwa większe, ząbkowane, zapewne do walki, reszta do rzucania, oraz dwa jednoręczne miecze o zakrzywionych klingach, Ork zadowalał się w zupełności dwuręcznym młotem bojowym. Obaj zieloni byli lepiej chronieni, niż bandyci, Goblin miał na sobie kolczugę, a Ork elementy zbroi płytowej chroniące najbardziej newralgiczne punkty na ciele.
‐ My tu gadu gadu, a czas leci, panowie. ‐ powiedział mężczyzna z toporem, najpewniej szef bandy. ‐ Dorkr, zwiąż tamtą dokładniej, a Wy się zbierajcie, zaraz wyruszamy do miasta. ‐ dodał, a pozostali posłusznie wstali i zaczęli zwijać obozowisko, zaś mężczyzna z pałką i tarczą ruszył w Twoją stronę, odkładając oręż na bok po to, żeby sięgnąć po dług zwój liny i wyciągnąć nóż. -
Kazute
Zapłaciła za wszystko.
‐ Dziękujemy za miłą obsługę. Wszak nie każdy potrafi okazywać szacunek damie, przekonałam się o tym, gdy podczas jednej z moich podróży bandyci mnie dorwali. Rozumiem to, że chcieli mojego złota i jedwabnych szat, ale naprawdę, odrobina kultury wszystko zmienia! Mogłabym im sypnąć parę monet, gdyby poprosili ‐ opowiedziała. Skinęła głową na Khargula, by ten poszukał dla nich wolnego stolika. Pominęła w tej historii fakt, że za ten brak szacunku do niej wszyscy bandyci pomarli w męczarniach. -
-
Kazute
Dołączyła do nich, acz zamiast usiąść w wolnym krześle, usiadła na kolanach Karghula. Uwielbiała wywoływać w swoim ludzkim przyjacielu zazdrość. On ją naprawdę zainteresował. Był takim świetnym łucznikiem, w dodatku niesamowicie przystojnym. Zawsze zgrywał takiego zimnokrwistego, acz kulturalnego sku*wysyna bez serca, którego wzrok gdyby tylko mógł, zabijałby wszystkich. Emit zdołała jednak go usidlić, wzbudzać w nim burzę emocji, mimo iż pozornie wciąż pozostawał nieugięty. Pewnie by nagrodziła Koriana sowicie za jego sposób bycia, ale… za bardzo bawiły ją pokazy zazdrości łucznika. Objęła szyję Orka i cmoknęła go w policzek, ukradkiem obserwując nie tylko mimikę Wagnera, lecz także jego myśli.
-
Kuba1001
Po jego twarzy przeszedł lekki grymas, ale była to tylko chwila. Później opanował się, wypił połowę zawartości kufla jednym haustem i ostentacyjnie odwrócił wzrok, wpatrując się po kolei w każdego z klientów tej karczmy. Tymczasem Ork, zachęcony Twoim pokazem czułości, odstawił swój trunek i objął Cię w talii, powoli posuwając się dłoniami w górę.
-
-
Kuba1001
Ork skomentował to warknięciem, mieszaniną zdziwienia i gniewu, ale gdy zrozumiał, co się stało, natychmiast się uspokoił.
Wino było bardzo dobre, lekko kwaskowate, ale mimo to czułaś jego słodycz i aromat, nie tylko winogron, ale i jakichś ziół, a może i kwiatów, jakie zresztą były w nazwie tego elickiego trunku?
‐ Nie, absolutnie. ‐ odparł tak zimnym i obojętnym tonem, że nawet wsiowy głupek poznałby, że jest zupełnie na odwrót. -
-
Kuba1001
Zwiesił smętnie głowę i milczał jakiś czas. Gdy myślałaś, że na tym się skończy, on gwałtownie wstał, przewracając krzesło, na którym siedział, i uderzył dłonią w stół.
‐ Mam dość takiego traktowania! ‐ powiedział tylko i ciężkimi krokami wyszedł z karczmy, ledwie na chwilę przykuwając uwagę innych gości i obsługi lokalu. -
Kazute
// Kocham ten pseudoromantyczny dramat. //
Tego się nie spodziewała. Nawet nie zauważyła, kiedy zaczęła przesadzać z Magią Umysłu. A może to nie była magia tylko zwykła głupota i lekkomyślność? Nie, była zbyt dobrym graczem, by popełnić taki błąd. Wyszła z karczmy rzucając Khargulowi w pośpiechu słowa, że zaraz wróci. Zaszła Korianowi dalszą drogę.
‐ Dokąd to niby się wybierasz? -
-
-
-
-
-
-
-
-