Miasto Kasuss
-
Kuba1001
Poniekąd oba, ponieważ między przyszłym pracodawcą Koriana a jednym z lokalnych hersztów pomniejszych gangów wybuchł ostry konflikt, którego nie da się załatwić polubownie, stąd potrzeba zwerbowania kilkunastu lub kilkudziesięciu najemników, aby zgładzili jego, jego sługusów, a na koniec również doszczętnie ograbili i puścili z dymem jego kwaterę.
-
-
-
Kazute
Może sama też się załapie na tę samą misję co Korian? Oczywiście Khargula też w to wciągnie, Ork będzie miał okazję się zabawić. Wprawdzie nie tylko on, Sonya sama dawno nie machała toporkiem w niziutkim, acz umięśnionym ciele Krasnoluda, a nie wolno jej za bardzo tracić wprawy we wczuwaniu się w poszczególne postacie różnych ras…
-
Kuba1001
Kazute:
Cóż, niegłupi pomysł, który warto byłoby wcielić w życie. Nie dość, że wszyscy zarobicie, to będziesz jeszcze miała oko na tego niesfornego człowieczka.
Taczka:
Podróż z kryjówki Łaków nieopodal Gilgasz do Kasuss była może i krótka, bo z wykorzystaniem rzek, które wydatnie ją skróciły, ale na pewno niezbyt przyjemna. Nic dziwnego, skoro praktycznie całą podróż spędziłaś w więzach, ze szmatą na oczach i kneblem w ustach. Ledwie raz rozwiązano Cię, abyś mogła przespacerować się po obozowisku łowców niewolników, a knebel ściągano Ci wyłącznie do niesmacznych i niezbyt częstych posiłków. Dopiero teraz, gdy znaleźliście się na miejscu, Gnolle rozcięły Ci więzy na nogach, a potem ściągnęły szmatkę z oczu, więc znów mogłaś ujrzeć to miasto, które tak niedawno opuściłaś, jego zgiełk i gwar. Po kilku minutach, Gnolle zaprowadziły Cię na niewielki podest, gdzie ustawiono Cię obok innych niewolnic, głównie Elfek, również ze związanymi rękoma i z zakneblowanymi ustami. Po chwili wokół stoiska z żywym towarem zaroiło się od klientów, głównie ludzi, ale też Nordów, Orków, Mrocznych Elfów i, co dla Ciebie najważniejsze, Goblinów. Jak na razie większość uwagi absorbowały inne kobiety, o które toczyły się bardziej zażarte licytacje, padały też przy nich dość duże sumy. -
-
Kuba1001
Faktycznie, niewiele, więc stałaś tylko na uboczu. Dopiero kiedy niemalże wszystkie inne niewolnice znalazły nowych właścicieli, podobnie jak ich złoto nowe miejsce spoczynku, w sakwach Gnolli, zaczęła się licytacja o Ciebie.
‐ A za tą weźmiemy… No, z pięćdziesiąt złota. ‐ zarządził prowadzący aukcję handlarz niewolników, a widząc niewielki odzew społeczności, westchnął i powiedział:
‐ Choć jest młoda, to zobaczycie, że jeszcze wyrośnie. Poza tym potrafi gotować, sprzątać, prać i wykonywać tym podobne prace, prawda? ‐ zachęcał, ostatnie słowo zwracając do Ciebie, rzucił też na Ciebie przelotnym spojrzeniem, po którym poznałaś, że powinnaś chyba potwierdzić. -
-
Kuba1001
Mimo zachwalania Twoich zalet wciąż nie znajdywał się chętny na zakup. Był to problem dla Gnolli które chciały zarobić i musiały sprzedać Cię tym Goblinom, aby wykonać misję dla Maga, zaś Ty, gdybyś nie została sprzedana tutaj, mogłabyś zaznać o wiele gorszego losu lub wrócić do kryjówki Łaków, gdzie zapewne zostałabyś ukarana, choć to nie Twoja wina.
Na szczęście (lub nieszczęście) znalazł się w końcu jeden chętny, a że nie było innych, to wygrał aukcję płacąc jedynie pięćdziesiąt złotników.
Zostałaś sprowadzona z podestu, założono Ci też pętlę z liny na szyję, a jej koniec wręczono Twojemu nowemu właścicielowi, którym był jeden z grupki pięciu Goblinów. Bez zbędnych ceregieli pociągnął za linę na Twojej szyi, prowadząc Cię do centrum miasta.
‐ Hehe, ucieczka się nie udała, co? ‐ zagadnął, odwracając się do Ciebie i szczerząc w uśmiechu żółte kły. ‐ Jak nasz szefo czegoś chce, to to dostaje. -
Kazute
Nim opuściła miejsce, postanowiła zrobić jeszcze tylko dwie rzeczy. Najpierw w umyśle Koriana zamazała nieco pamięć o tym, jak wygląda jej forma Krasnoluda w ten sposób, że za nic nie mógł przypomnieć sobie twarzy brodacza. Później do umysłu jego rozmówcy wszczepiła informację o tym, że warto by było nająć krasnoludzkiego piwożłopa Kadrina, który nie najgorzej machał toporem oraz jego orczego towarzysza Khargula. A przynajmniej starała się zaszczepić te informacje.
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Tamten jedynie zarechotał, a pozostali mu zawtórowali. Po jakimś czasie trafiliście pod okazałą rezydencję tego Goblina, znajdującą się nieopodal przecinającej miasto rzeki, przy której zbudowano nawet nadbrzeże i ustawiono kilka małych łódek. Całość otaczała palisada i kilka wieżyczek ze strażnikami, więc niewiele widziałaś. Dopiero po chwili, gdy przekroczyliście bramę, znalazłaś się w ciemnym, wilgotnym, zatęchłym i cuchnącym korytarzu, oświetlonym z rzadka kilkoma pochodniami na ścianach, wiszących tam w nieregularnych odstępach.
Kazute:
Mając w pamięci niedawne incydenty z kotami, psami i innymi miejskimi zwierzętami, leciałaś odpowiednio wysoko i daleko od zabudowy, więc znalazłaś się u siebie bez żadnych trudności. -
-
-
Kuba1001
Taczka:
Nawet gdybyś nie była w stanie, to i tak Gobliny pchałyby Cię naprzód, więc nie miałaś zbytnio wyboru. Powinnaś za to skupić się na tym, żeby nie zwymiotować, bo mogłabyś udławić się zawartością swojego żołądka przez knebel tkwiący ciasno w ustach. Niemniej, po długiej podróży korytarzem trafiłaś do wielkiej sali tronowej, dla odmiany doskonale oświetlonej licznymi żyrandolami ze świecami i pochodniami na ścianach, więc trochę zajęło Ci przyzwyczajenie wzroku do światła. Gdy mogłaś już wszystko widzieć, dostrzegłaś dziesiątki Goblinów, głównie doradców, strażników i służących, a na wielkim tronie siedział ich przywódca, którego zapamiętałaś z Waszego ostatniego spotkania. Poza tym dostrzegłaś też wiele postaci innych ras, głównie Elfek i ludzkich kobiet, skąpo odzianych, najpewniej niewolnic i kurtyzan tego przestępczego watażki, ale też najemników i łowców nagród. Co ciekawe, w tłumie zobaczyłaś tego dziwnego psa o dwóch ogonach i pomarańczowym futrze oraz jego nastoletniego pana.
W sali panował ogólny gwar i niewiele osób zwracało uwagę na kolejną niewolnicę, którą przyprowadzili tu sługusi Goblina.
Żaden z nich nie pofatygował się, żeby rozwiązać Twoje ręce albo zdjąć knebel, jedynie odprowadzili Cię do tronu swojego szefo i zmusili do uklęknięcia.
Na Twój widok Goblin zatarł ręce, uśmiechając się paskudnie.
‐ No i co? Wiedziałem, że w końcu trafisz w moje łapska. Odwlekłaś to w czasie, a Twój pan i jego sługusi zginęli. ‐ powiedział, przypominając Ci tamten dzień napaści Goblinów, acz częściowo się mylił, bo Nord przecież przeżył… Chyba że dopadli go po Twojej ucieczce z miasta. ‐ Teraz też będziesz taka harda? ‐ dodał, a na jego znak jeden z żołdaków wreszcie wyjął Ci knebel z ust.
Kazute:
Nie był aż tak trudny do zlokalizowania, ponieważ jego donośne chrapanie obudziłoby zmarłego równie skutecznie jak czar mistrza Nekromancji.
Killer:
Po krótkiej podróży trafiłeś pod bramy miasta, a po uprzednim wylegitymowaniu mogłeś wdrożyć swój plan w życie. Tylko gdzie pytać o tego najemnika? No i jak? Przecież zrobisz to zbyt dosadnie i wprost, to na pewno tamten się dowie i doda dwa do dwóch, układając wynik na Waszych krwawych zwłokach. -
Kazute
Jako, że po akcji w karczmie jej humor nieco się pogorszył, postanowiła go sobie polepszyć drobnym żartem. Wwyszła i wzięła szklankę wody by następnie bardzo ostrożnie, z grymasem na twarzy wrócić do pokoju ze śpiącą beką i wylać jej zawartość na jego twarz. Fakt, zdarzało jej się szczerze lubić osoby, które owinęła sobie wokół palca, acz nie przeszkadzało to jej w dokuczaniu im.
-
-