Miasto Kasuss
-
-
-
-
-
Kazute
Podszedł do lady, za którą zwykł stać karczmarz. Zirytował się nieco, gdyż jeszcze się nie przyzwyczaił, że jest niższy. Ktoś inny mógłby uznać, że powodem irytacji była wysoka lada.
‐ Piwo. Tylko takie lepszej jakości. Dwa kufle ‐ złożył zamówienie, drapiąc się po swojej długiej, bujnej brodzie. Potem zwrócił się do Orka. ‐ A Ty zielony sukinkocie chcesz coś? Ja dziś stawiam. -
-
Kuba1001
Kazute:
‐ Kosę Śmierci. ‐ odparł tamten niemalże bez namysłu, a potem jednak zastanowił się chwilę. ‐ Albo nie, chlałem wczoraj. Trollowy Grzmot i jakiejś dobrej gorzałki na popicie. ‐ powiedział i ruszył zająć jeden ze stolików. A że wszystkie były zajęte, to podszedł do kilku cherlawych kupców, handlarzy czy innych przemytników, najwidoczniej bez obstawy, i jednym warknięciem sprawił, że tamci w przypływie manier i kultury postanowili oddać mu zajmowane miejsca i opuścić lokal, zostawiając nawet niedojedzone mięso, z czego Ork skwapliwie skorzystał.
Taczka:
Odebrał je od Ciebie i obejrzał, najwięcej uwagi zwracając na pieczęć. Po chwili namysłu uznał, że lepiej ich teraz nie otwierać, i schował je pod fałdy ubrania, tak jak jakieś dokumenty, które sam znalazł.
‐ Masz jeszcze pomysł, gdzie możemy poszukać lub czego? Bo jeśli nie, to będę musiał stąd uciekać, żeby to, co znaleźliśmy, nie wpadło w ręce Goblina i jego sługusów i żebyśmy nie zapłacili za to głowami… -
-
-
Kuba1001
Kazute:
‐ Dwanaście. ‐ odparł barman, gdy podliczył cenę wszystkiego. ‐ Cztery za piwa, pięć za Grzmota i reszta za gorzałkę.
Taczka:
‐ Lepiej ich teraz nie otwierać, niech zrobi to ten Twój nowy pan… Postaram się wypytać o to jakieś Gobliny, są głupie, a do tego gadatliwe, zwłaszcza jak się upiją, a chleją praktycznie codziennie… Ty też miej uszy i oczy otwarte, a teraz podejdź. ‐ powiedział, stając w pobliżu kolumny, do której byłaś wcześniej przywiązana. ‐ Muszę stąd uciekać, żeby mnie nie złapali, i zostawić Cię tak, jak zastałem, żeby nie nabrali podejrzeń. -
-
Kuba1001
Zanim przywiązał Cię do niej linią w talii, zaczął od związania Ci rąk za plecami w nadgarstkach, ramionach i przedramionach. Dopiero wtedy Cię unieruchomił i zakneblował usta. Co ciekawe, choć wszystko wydawało się na pierwszy rzut oka takie samo, to czułaś, że wszystko zawiązał luźniej, mogłabyś więc się nawet rozwiązać, a bez tego więzy nie cisnęły Cię tak mocno, knebel też był do zniesienia.
‐ Uważaj na siebie i do zobaczenia jutro. ‐ rzekł, sprawdzając ostatni raz, czy zabrał wszystkie listy i dokumenty, a potem odszedł, uprzednio zatrzymując się na chwilę i całując Cię lekko w policzek. -
-
Kuba1001
Nie musiałaś czekać długo, w końcu była to sypialnia Twojego nowego pana, więc musiał zajrzeć tu prędzej czy później, choćby i negocjacje z tamtymi dziwnymi postaciami w kapturach się przeciągały. Niemniej, wkroczył po kilku kwadransach, zostawiając przy wejściu strażników. Zlustrował pomieszczenie nieufnym spojrzeniem i podszedł do Ciebie, sprawdzając więzy.
‐ Jełopy jedne, nawet związać porządnie nie potrafią. ‐ mruknął, mając zapewne na myśli swoich żołdaków, którzy Cię tu przyprowadzili, więc nie wiedział o tym, że miałaś gościa. O dziwo, zamiast zacisnąć je mocniej, rozwiązał linę, która byłaś przywiązana do kolumny łoża z baldachimem. ‐ Chcesz spędzić tak całą noc czy będziesz grzeczna i na coś się przydasz? -
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Westchnął i pokręcił głową, ale ostatecznie rozwiązał Ci ręce i wyjął z ust knebel.
‐ Tam jest barek, przynieś mi szklankę i butelkę czegoś mocniejszego. ‐ powiedział, wskazując na jeden z mebli, “dla zachęty” klepiąc Cię przy tym w tyłek. Sam zaś usiadł i wyjął z szafki przy łóżku zdobioną fajkę, którą zaczął napełniać tytoniem lub krasnoludzkim zielem, aby potem zapalić za pomocą krzesiwa.
Kazute:
Zabrał wszystko i zaczął rozlewać trunki do kieliszków bądź kufli, więc po chwili wszystko było gotowe.
‐ A Durin to rączki upie**olił przy samej brodzie? ‐ zapytał, powołując się na krasnoludzkie bóstwo w tym dość znanym pośród brodatej rasy przysłowiu. -