Miasto Kasuss
-
Kuba1001
Taczka:
Nie protestował, nie pouczał, nie darł się, więc chyba było dobrze, choć Twoje pojęcie na ten temat rzeczywiście było zerowe.
‐ Najlepiej tutaj. ‐ odparł, poklepując swoje łoże, na którym siedział. ‐ Chyba że chcesz spać na podłodze albo przywiązana do tej samej kolumny co wcześniej.
Kazute:
Aby tak się stało, musiałbyś drzeć mordę na cały lokal, a dyskusyjne, czy tego naprawdę chcesz. Dzieje się tak dlatego, że Ork nie domyślił się, aby zająć miejsce bliżej tamtej dwójki i usiadł niemalże w przeciwnym kącie karczmy.
‐ Eee tam, ja się nie znam, mi to zbroje niepotrzebne, ale mogę Cię potem zaprowadzić do tego, u którego broń kupuję, dobry jest, a może i zbroje kuje? ‐ odparł, jakby pytając sam siebie, gdy doszedł po siebie po opróżnieniu kieliszka z Trollowym Grzmotem. -
-
-
Kazute
Kadrin, opanuj się. Przecież nie chcesz zwracać na siebie uwagi. Pomyślał i zaklnął w myślach na zielonego ch*jca. No debil no.
‐ Dobra. Może nie będziesz się kiwał i nie wywalisz po drodze na swój szpetny ryj ‐ odpowiedział, nie mogąc powstrzymać reszty swojej złości, po chwili biorąc kolejnego głębszego łyka. -
-
Kuba1001
Kazute:
‐ Jaki ku*wa? ‐ warknął, konkretnie wstawiony, w końcu nazwę trunku wymyślono nie w celach reklamowych, ale przez realne właściwości. ‐ Odszczekaj to, brodaty pokurczu! ‐ dodał, uderzając pięściami w stół, przez co wylał część Twojego piwa.
Taczka:
Udało się, choć kilka razy w nocy budziłaś się z jego rękoma na swoim biuście czy pośladkach, a raz wręcz wtulił się w Ciebie, ale nie doszło do niczego więcej. Obudziłaś się rano, mimo wszystko w miarę wypoczęta. Swojego pana nie zastałaś, był za to uzbrojony strażnik, przyglądający Ci się, najpewniej czekający, aż wstaniesz.
‐ Szefo ma dla Ciebie ubrania. ‐ powiedział, rzucając Ci jakieś łaszki na łóżko. ‐ Jak się ubierzesz, to wyjdź z komnaty. ‐ dopowiedział i wyszedł, zostawiając Cię samą. -
-
Kuba1001
Cóż, na pewno były lepsze, niż te, które nosiłaś do tej pory, dość ładne, wykonane z jakiejś drogiej tkaniny, choćby nawet jedwabiu czy aksamitu, a także wygodne. Jednym minusem było to, że były bardzo kuse, ale na to nic nie mogłaś poradzić.
Na zewnątrz czekał na Ciebie ten sam strażnik.
‐ Szefo chciał wiedzieć, czy masz zamiar się zachowywać, czy będzie trzeba coś na to poradzić. -
-
-
Kuba1001
Taczka:
‐ No szefo chce wiedzieć, czy trzeba Cię znowu związać i zakneblować, czy obejdzie się bez tego i będziesz się zachowywać.
Kazute:
Przez chwilę miał szeroko otwarte oczy i rozdziawione usta. Zawsze miał taką głupią minę, gdy wpływałeś na niego Magią. Niemniej, po chwili rzeczywiście się uspokoił.
‐ Taaa… Ja wiem, wiem. To przez tego Grzmota, mocne cholerstwo. ‐ powiedział wreszcie i wrócił do opróżniania kufla gorzałki. -
-
Kazute
Wybuchł śmiechem, widząc ryj Orka. Zrobił to, by nie wyglądało zbyt podejrzanie. Po chwili się uspokoił.
‐ Wybacz, ale kuwa przez chwilę miałeś tak śmieszną mordę, że za chja nie mogłem się powstrzymać. W ramach przeprosin następnym razem jak tu będziemy to stawiasz mi tego Grzmota. Sam chcę się przekonać jak to działa. -
-
-
Kazute
Słusznym? Nie. Przecież to były tylko specyficzne żarty i komentarze z jego strony. Chociaż, jakby się głębiej zastanowić, to jednak słuszny. Emit zdążył już zapomnieć, że w ciele Krasnala trudniej mu panować nad emocjami przez oczywisty charakter tej rasy. Dopił piwerko i rozejrzał się po karczmie niby przelotne, jednak wypatrywał Koriana oraz Zielonego który mu towarzyszył.
-
Kuba1001
Taczka:
Zostałaś zaprowadzona do tej samej wielkiej sali, do której wczoraj trafiałaś najpierw, gdzie było tłoczno jeszcze bardziej, niż ostatnio. Strażnik odszedł bez słowa, a Ty chyba powinnaś znaleźć sobie gdzieś miejsce.
Kazute:
Byli dalej w tym samym miejscu, choć już nieco wstawiony Hobgoblin zaczynał zbierać się do wyjścia, człowiek zaś został na miejscu, leniwie siorbiąc swoje piwo. Jak na razie albo Was nie zauważył, albo stara się nie zauważać. -
-
-