Miasto Kasuss
-
Taczka:
Gdy chłopak rozmawiał ze strażnikami, Ty dostrzegłaś sporo Goblinów w okolicy. Niby nic dziwnego, ale po wszystkim, co już przeszłaś, teraz chyba w każdym zielonym pokurczu widzisz jednego z podwładnych tego przestępczego watażki Czarnego Słońca.
Kazute:
Nikt inny również nie miał zamiaru, choć powód był w ich wypadku o wiele bardziej prozaiczny, chodziło oczywiście o złoto.
- Jak tak, to będę się streszczać: Wynajął mnie taki jeden przestępczy szefo. Chuj Was pewnie obchodzi, kto, i niech tak zostanie, bo ja mówić nie mam zamiaru. Ostatnio inny wlazł mu na odcisk, także plan jest prosty: Wlatujemy do jego siedziby i wybijamy każdego chujopląta, który stanie nam na drodze. Proste, nie? -
- Proste jak chuj podczas wzwodu - odpowiedział z rubasznym uśmieszkiem na mordzie, ale nie na tyle głośno, by zwrócić całą uwagę na siebie. Bardziej, żeby Ork i ewentualnie najbliżsi najemnicy mogli to usłyszeć.
-
Tak Ork, jak i kilku innych wojowników w pobliżu zarechotało, ten prosty kawał trafił do nich w pełni. Inni też nie mieli pytań, więc Hobgoblin kontynuował:
- Nooo… Każdy dostanie sto pięćdziesiąt złotników na łebka. Ale po misji powinno być więcej, bo pewnie sporo z Was zginie, ale ja tam tego takim profesjonalistom nie życzę. Ten chujec, co ciekawe, jest Elfem, niewielu takich w przestępczym półświatku. On i jego banda doradców czy ochroniarzy mają takie dziwne tatuaże, wszyscy są też Elfami, za ubicie jednego takiego jest dodatkowe pięćdziesiąt złota, o ile zatrzymacie łeb, a za samego watażkę nawet pięćset, także macie motywację, nie? Pytania? -
Elfy? Ciekawe. Więc w jego przypadku będzie to klasyczna przeparzanka pomiędzy dwoma dokuczającymi sobie nawzajem ras drzewojebców i brodatych pijusów. Sprawdził, czy w jego torbie zmieści się kilka główek.
-
Spróbowała się jakoś schować przed wzrokiem Goblinów.
-
Kazute:
Jak najbardziej, jeśli się Wam poszczęści, to może we dwóch zgarniecie całą pulę, jeśli chodzi o łby, zwłaszcza, że to było Kasuss, miasto bezprawia, tutaj szef będzie mieć gdzieś Wasze porachunki, więc możecie komuś przypadkiem wbić topór w plecy, żeby finalnie zgarnąć więcej złota. A poza tym, to pytań nie było, więc Hobgoblin powiedział Wam, gdzie macie się kierować, i że musicie robić to w odstępach po minimum pięć minut, bo maszerowanie całą grupą byłoby zbyt podejrzane, a skoro nawet taki zielony debil na to wpadł, to Elfy wywietrzyłyby problem znacznie wcześniej.
Taczka:
Nie udało się, było ich zbyt wielu, każdy rozglądał się w inną stronę, i jeden w końcu Cię wypatrzył, pomógł mu pewnie Twój skąpy i wyzywający strój, który jednak nie był czymś zwyczajnym na ulicach miasta, nawet takiego. -
Rozejrzała się za jakąś drogą ucieczki, po czym zawołała Verofa tak głośno, żeby jak najszybciej uciekł z nią.
-
Zgłosił siebie i Orka jako tych, co mogą iść pierwsi. Pokazywali się już na tym mieście seksu i biznesu wystarczająco razy, że dwóch kumpli-najemników nie powinno dziwić.
-
Kazute:
I tak też się stało, więc pojawiliście się jako pierwsi na miejscu zbrodni, a kolejni najemnicy powoli schodzili się tam po Was, tak jak człowiek, na którym chyba najbardziej Ci zależało. Gdy wszyscy znaleźliście się na miejscu, Hobgoblin bezpiecznie się oddalił, gdyby akcja nie wypaliła, nie chciał mieć z Wami nic wspólnego, chyba że Elfy na torturach wyciągną z kogoś zeznania, a niezależnie od tego i tak mógłby oberwać jakąś zbłąkaną strzałą czy zaklęciem. Czyli wszystko w Waszym rękach.
Taczka:
Chyba Cię nie usłyszał, wciąż rozmawiał ze strażnikami, a Gobliny ruszyły biegiem w Twoją stronę. Mogłabyś spróbować ukryć się w jednej z bocznych uliczek lub zgubić tam te Gobliny, ale to dość ryzykowne, nie znasz miasta aż tak dobrze, aby wiedzieć, czy nie pakujesz się do ślepej uliczki, więc możesz nieumyślnie wejść w pułapkę i wystawić sama siebie na srebrnej tacy dla tych Zielonoskórych. -
Ma czekać na jakiś specjalny znak czy od razu zacząć bój?
-
Mimo wszystko zaryzykowała i pobiegła w jakąś uliczkę, żeby się schować przed Goblinami.
-
Kazute:
Nic na to nie wskazuje, niektórzy najemnicy już ruszyli do bramy strzeżonej przez dwóch ludzkich wartowników, opartych niedbale o swoje włócznie. Najwidoczniej nie podejrzewali tego, co zaraz się stanie.
Taczka:
Uliczka rozgałęziała się w wielu miejscach, a Tobie udało się skryć pośród śmieci i rupieci wyrzuconych do tego zaułka przez okolicznych mieszkańców. Nie była to najlepsza kryjówka, nie pachniała też zbyt dobrze, ale udało Ci się w ten sposób zmylić prawie wszystkie Gobliny. Prawie, bo jeden ruszył właśnie w kierunku Twojej kryjówki, węsząc i wypatrując Cię uważnie. Pewnie miał Cię przyprowadzić swojemu szefo żywcem, ale i tak sięgnął po ząbkowany nóż wiszący u pasa. -
Zarzekał, aż oni zaczną, by później samemu wkroczyć.
-
Najemnicy nie silili się na podstęp czy finezję, więc gdy tylko zaszlachtowali tamtych dwóch pechowców, którzy akurat tego musieli pełnić swoją wartę, otworzyli bramę i ruszyli do środka pałacu wrogiego watażki.
-
Próbowała siedzieć cicho, żeby Goblin nie zwrócił na nią uwagi.
-
Biegiem ruszył w kierunku bramy z toporkiem w dłoniach. Tylko cudem powstrzymał się, by krzyknąć “na pohybel skurwysynom!”
-
Taczka:
I rzeczywiście, choć był tuż obok Twojej kryjówki, zdawał się Ciebie nie zauważać. Za to zauważył Twojego kompana, bowiem młodzian, zaaferowany Twoim zniknięciem, ruszył na poszukiwania ze sztyletem w dłoni. Wychowywał go najemnik, potrafił nim pewnie walczyć, ale i Goblin nie wyglądał na przeciętnego przeciwnika, zwłaszcza gdy wyjął jeszcze miecz z pochwy u pasa. Odwrócił się plecami do Twojej kryjówki i zaatakował chłopaka, wzywając najgłośniej, jak tylko potrafił, inne Gobliny z okolicy na pomoc.
Kazute:
Byłeś Zmiennokształtnym, to do wybaczenia. Gdybyś był Krasnoludem z krwi i kości, to byłoby już niedopuszczalne. Gdy minąłeś trupy wartowników, nie widziałeś już pierwszych z atakujących najemników, miałeś bowiem przed sobą długi korytarz, prowadzący zapewne do sali tronowej, a oni zniknęli już za jego zakrętem. -
Ruszył korytarzem.
-
Już za wspomnianym zakrętem znalazłeś trupy, konkretnie Hobbita i człowieka, nieuzbrojonych. Byli pewnie lokalną służbą. Nieco dalej zaś zobaczyłeś idących przodem najemników, jeden był już martwy, a kolejni walczyli z kilkoma strażnikami Waszego celu, konkretniej z dwójką Elfów i Worgenem.
-
Z racji tego, że różnica w sile pomiędzy Worgenem a Krasnoludem jest ogromna nie zaatakował go. Zamiast tego przypatrzył się, czym walczą Elfy oraz jak mógłby dołączyć do walki.