Miasto Kasuss
-
Nie byłeś pewien, na ile ci uwierzyli, a na ile w ogóle ich to nie obchodziło, ale żaden nie skomentował twojej ostatniej przygody. Zamiast tego odsunęli się i otworzyli bramę, abyś mógł wejść do środka.
-
Baldwin wszedł do środka i od razu poszukał karczmy, gdzie też powinna znajdować się tablica z ogłoszeniami. Oby było na niej więcej obwieszczeń o poszukiwaniach towarzyszy do przygód niż głupich reklam pobliskich pracowni rzemieślniczych.
-
Na dobrą sprawę nie musiałeś szukać karczmy, bo pierwszą tablicę ogłoszeń odnalazłeś już w pobliżu bramy. Jako że tę tutaj mogło zobaczyć najwięcej osób, to właśnie na niej zawieszono najwięcej zleceń, informacji i tym podobnych.
//W następnym poście, przy okazji przeglądania tego wszystkiego, napisz od razu, konkretnie, czego szukasz, żeby przyspieszyć cały proces.// -
Stanął przed tablicą z ogłoszeniami gdzie poszukał możliwości dołączenia do bandy. Może wspólne zabijanie potworów, wyruszenie na przygodę, a może wyprawa morska, bo przecież Kasuss leży przy rzece prowadzącej do Nowego Gligasz. Z góry ignorował ogłoszenia dla samotnych wilków jako niedoświadczony w boju i tego typu wyzwaniach.
-
Kartel, organizacja przestępcza, która miała swoją siedzibę właśnie w tym mieście, szukała takich jak ty i oferowała tego typu misje zespołowe na równi z indywidualnymi. Jak się też dowiedziałeś, w jednej z karczm nabór prowadził Legion Chaosu, jedna z większych kompanii najemników, zrzeszająca przede wszystkim tych, dla których najpierw liczył się zysk, potem treść zadania, a na koniec to, kto je wydał.
-
Baldwin uznał, że uda się do karczmy, o której mowa w ogłoszeniu, ale pierw zakupi zbroję i hełm albo zrobi sobie własną tylko wynajmie od kogoś pracownię. Materiał ma, a w sumie cztery grube sztaby krasnoludzkiej stali powinny wystarczyć na prostą konstrukcję. Poszukał kuźni w mieście.
-
Jak na tak duże, ludne i gwarne miasto, w którym krzyżowało się też wiele większych i mniejszych szlaków handlowych, przystało, w Kasuss nie brakowało kuźni różnego formatu, od niewielkich budowli po takie, które dorównywały tym z Axer, krasnoludzkiej stolicy. Nie ma co się zresztą dziwić, lwią część napotkanych przez ciebie kuźni prowadzili twoi brodaci ziomkowie, pozostałe były w rękach Goblinów i ludzi, w oko wpadła ci też jedna zarządzana przez Elfa, a druga przez Drowa, z racji animozji między tymi rasami były one położone niemal na dwóch krańcach miasta. Tak czy siak, masz w czym wybierać.
-
Wybrał małą kuźnie krasnoludzką, której właściciel powinien być chętniejszy do zarobienia dodatkowych groszy.
- Dobry, majster. - Zagaił do właściciela.
- Chciałbym wynająć pracownię z wyposażeniem po godzinach. Jedna robota, muszę wykuć sobie pancerz, zapłacę dobrze i mam własny materiał. -
- Na kowala to ty nie wyglądasz. - mruknął, uderzając młotem kilka razy w coś, co mogło w przyszłości zostać mieczem. Po chwili wziął szczypce i odłożył kuty metal do balii z wodą. - Ale mogę się zgodzić. Tylko warunek jest taki, że ja tu zostaję, jak będziesz wymachiwać młotem, żebyś mi czego nie zwinął. I ile zapłacisz?
-
- A niech se majster ogląda, w końcu to twoja kuźnia. - Stwierdził pozytywnym tonem fakty i już próbując pokazać większą pewność siebie dodał. - Dwadzieścia sztuk złota?
-
- Trzydzieści. - odparł po namyśle Krasnolud.
-
- Dobra, majster. Niech będzie moja strata. - Powiedział i podał sakiewkę z odliczonymi przy kransoludzie trzydziestoma sztukami złota.