Nieszczególnie się znała na zbijaniu gorączki, więc zaufała organizmowi Dethana i położyła mu jedynie zimny okład na czoło. Następnie go zostawiła i poszła do dzieci.
Pobawiła się z tymi, które akurat miały na to ochotę, opowiedziała im też bajkę. Na koniec wyszła na moment na zewnątrz, odetchnąć. Profilaktycznie rękę zaciskała w kieszeni na sztylecie.
Ulica była w ciągły ruchu, w różne strony zmierzali typowi lokatorzy tegoż miasta: Żołnierze Kartelu, najemnicy, przemytnicy, handlarze nielegalnych dóbr, płatni mordercy oraz zwykli mieszkańcy i bezdomni.
Rozejrzała się, czy jakieś dziecko się tu nie pałęta i poszła do drzwi. Profilaktycznie ustawiła pod nimi krzesło, żeby się nie otworzyły.
‐ Kto tam? ‐ zapytała nieco niewyraźnie.