Belukarmerah
-
-
-
-
Kuba1001
Chłop wychylił głowę i rozejrzał się uważnie wokół, a później otworzył szerzej drzwi i wykonał zapraszający gest dłonią.
‐ Wchodź pan, panie rycerzu… O takich sprawach nie będzie rozmawiać w drzwiach. ‐ powiedział i powtórzył gest, a później rzucił okiem nad Twoim ramieniem. ‐ A to wielkie… Ten ptakokoń to bezpieczne? Nie zagryzie mi tu żadnego mieszkańca ani zwierzęcia? -
-
Kuba1001
Gryf posłusznie spoczął na ziemie i ułożył na niej łeb, odpoczywając. W środku zastałeś drzwi prowadzące do dwóch innych pomieszczeń oraz izbę będącą zapewne jadalnią, kuchnią i salonem w jednym, na co wskazuje stół, liczne krzesła, palenisko i wszystko, co potrzebne do przygotowania posiłków, jednakże stereotypowej baby tam brak, byliście w środku sami.
Mężczyzna przeczesał ręką włosy i zajął jedno z krzeseł, wskazując Ci drugie, naprzeciwko siebie. Po chwili jednak zreflektował się, wstał i odsunął je, aby dopiero później spocząć na własnym miejscu. -
-
Kuba1001
‐ Kiedyś to było. ‐ zaczął nostalgicznie chłop. ‐ Spokój, ludzie robili w polu i obejściu, płacili daniny i był spokój, od czasu do czasu handlowało się z Elfami, długousi dbali też o to, żeby żadna maszkara nie wylazła z lasu… Czasem też przyjeżdżali kupcy, żeby wziąć od nich drewno za góry złota, a później było ich jeszcze więcej i więcej… Bez zgody Elfów zaczęli karczować las, jak tamci się bronili, przybyli uzbrojeni po zęby żołnierze i najemnicy, a później zaczęła się wojna między nimi… My się staramy być neutralni, ale to są psy z Czarnego Słońca, biorą co chcą i kiedy chcą, już kilka wiosek do samej ziemi wypalili, bo im się stawiali…
-
-
Kuba1001
Chłop wzruszył bezradnie ramionami.
‐ Jedni mówią, że on już tu nie rządzi tylko leży trupem albo siedzi w lochu, a zamiast niego na tronie zasiada jakiś Zmiennokształtny podobny do niego… Inni uważają, że siedzi w kieszeni Czarnego Słońca i dopóki dostaje od niego złoto, to ma to wszystko gdzieś. Ja za to myślę, że zwyczajnie za bardzo się go boi. Nie to co Elfy, Elfy jeszcze z nimi walczą, tak jak tamci chłopi, który zdecydowali uciec w las i się do nich przyłączyć w zamian za opiekę. -
-
Kuba1001
‐ Pradawnym, jak wszyscy. ‐ odparł sołtys, zdziwiony Twoim pytaniem, bo dla niego właściwie nie istniały inne bóstwa. ‐ Nie wiem, nigdy się tam nie zapuszczałem, jeśli Elfy czegoś chcą, to przychodzą do nas, nigdy odwrotnie… Ja to wolę się nie mieszać, zwłaszcza że dzięki temu wciąż mam we wsi spokój. Elfy znajdziesz pan, mości rycerzu, w lesie, od nich się czegoś o walce dowiesz, bo ja to niewiele na ten temat wiem.
-
-
Kuba1001
‐ Szerokiej drogi, panie rycerzu! ‐ krzyknął jeszcze za Tobą chłop, a Ty bez jakichkolwiek trudności dotarłeś na skraj czerwonego lasu. O ile tutaj drzewa nie rosną zbyt gęsto, to jednak dalej mogą już sprawiać trudności w poruszaniu się Twojemu wierzchowcowi, co trzeba mieć na uwadze podczas dalszej wędrówki.
-
-
Kuba1001
//Jak patrzę na takie rozbudowane posty startowe to dostaję palpitacji serca, zwłaszcza że miałeś tu być przejazdem, więc nawet nie powinieneś wspomnieć nazwy tej lokacji, której nie znasz…//
Jechałeś swobodnie traktem między lasem pełnym czerwonych pni bez przeszkód, ciekawiej zrobiło się w chwili, gdy wyjechałeś wreszcie z lasu, gdzie dostrzegłeś prostą, chłopską wioskę po jednej stronie oraz położony blisko lasu obóz otoczony wałem ziemnym i palisadą. -
wiewiur500kuba
//Przepraszam ;‐; //
Widok był dla Verna niecodzienny. Ale w sumie w duchu się ucieszył że coś się dzieje. Cały czas pamięta monotonię bycia Strażnikiem Miejskim. Ah, jakaż ciekawa historia może stać za tym konfliktem! Natychmiast ruszył w stronę wioski. Chciał pomóc ludziom pokrzywdzonym, a chłopy w wiosce wypadają na bardziej biednych niż obóz rozbity w ich okolicy. -
-
wiewiur500kuba
Natychmiast kazał Piastowi się zatrzymać i zszedł z niego. Spojrzenia mu się nie podobały. Albo wszyscy tutaj to bandyci, albo coś ich trapi. Wolałby żeby było to to drugie, wtedy mógłby im pomóc. Jeśli byłaby to opcja pierwsza… Chyba potrzebowałby jakiegoś wsparcia w urżnięciu tylu bandytów.
‐ Co Was trapi? ‐ Rzekł jakby do powietrza. Nie kierował tych słów do nikogo konkretnego z mieszkańców, tylko do ogółu. Liczył że w tłumie znajdzie się ktoś skory do rozmowy. -