Archipelag Sztormu
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Zamiast tego cały okręt zmienił kurs, bo operacja z szlupami zajęłaby zbyt dużo czasu, zresztą i tak byłyby one zbyt wolne, nawet przy Waszych najlepszych chęciach. Tymczasem zauważyłeś inny problem, siedmiometrowy, głodny problem, płynący w stronę tych tubylców, którzy postanowili wskoczyć do wody.
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Płynąc ku wyspie, marynarze rzucili liny śmiałkom w morzu, oni zaś je chwycili i weszli na pokład, dziękując każdemu w swoim języku oraz wznosząc błagalne modły do swych bóstw. Ty zaś ujrzałeś jak z dżungli wypada pięciu innych tubylców, mężczyzn, a do tego uzbrojonych. Jednakże nim stwierdziłeś, że to oni są zagrożeniem, jeden dostał w głową kilkunastokilogramowym głazem, ginąc rzecz jasna na miejscu. Inny nie miał większego szczęścia, został bowiem nafaszerowany strzałami z grotami z kości lub krzemienia… Inny rzucił się do ucieczki, lecz włócznia o kościany grocie przebiła mu plecy i wyszła na wylot w klatce piersiowej, powodując uszkodzenia narządów i śmierć. Dwaj inni przetrwali kolejną salwę głazów i strzał dzięki dużym tarczom z drewna, ale nie mieli szans z tym, co stało się potem… Z dżungli wysypał się tuzin istoto przypominających humanoidalne krokodyle mierzące dwa metry wzrostu i kilkaset kilogramów wagi. Ubrani byli w proste przepaski biodrowe ze skóry oraz naszyjniki i bransolety z rzemieni, na których wisiały kamienie szlachetne, zęby drapieżników, muszelki lub ludzkie palce… Uzbrojeni byli przeważnie w prostą broń, bowiem połowa grupa miała dwuręczne miecze z kamiennymi klingami, dwóch wielkie włócznie i kilka innych, mniejszych, do rzucania, pozostali zaś dysponowali drewnianymi tarczami i mieczami z kości. Sądząc po tym, że nie było tam łuczników, takowi musieli się kryć w dżungli. Niemniej, dwaj tubylczy tarczownicy zostali zasypani lawiną ciosów kamiennych i kościanych mieczy, jeden padł właśnie od nich, drugi zaś zginął, gdy największy z przybyłych wyszarpnął mu tarczę, złapał za barki i… odgryzł głowę. Później ją wypluł i odrzucił bezgłowe ciało, a z jego pyska, z którego kapała świeża krew, wydobył się ryk zwycięstwa, gdy grupa ruszyła do bezbronnych tubylców stłoczonych na brzegu.