Archipelag Sztormu
-
maxmaxi123
O, to dobrze. Dobra… jeżeli nie byłoby zbyt wielkiej strzelaniny, to jest nie latałoby wiele strzał, posłałby Deusa żeby próbował pochłonąć jego wiatry. Jakby natomiast strzelali w najlepsze, nie posyłałby go.
‐ A próbujcie atakować z różnych kierunków. Ciekawe czy obroni…‐ Teraz zwrócił się do kapitana.
‐ Spróbować ubić sternika bądź kapitana, czy zostawić ich tobie?
//Sternik, czyli ten sterujący. Podaję na wszelki wypadek, bo nie znam słownictwa a sternik może znaczyć co innego, niżbym myślał. -
-
-
-
-
wiewiur500kuba
// Ło kurde, przepraszam ;‐; //
Gdurb
Da im jedną jedyną szansę. Pokazał im by stanęli pod ścianą, i szybko rzucił okiem na swojego towarzysza. Tak szybciutko, by widzieć go zaledwie sekundę. Chodziło mu głównie o zorientowanie się, czy są wokół jego kompana dzikusy.Sh’arghaan
W takim razie wbił swoją broń w piach i oparł się na niej obserwując okolicę. -
Kuba1001
Taczka:
Padł martwy, bowiem nie zdążył w porę zasłonić się tarczą. Twój unik również się powiódł.
Wiewiur:
Jeden ruszył w Twoją stronę, drugi padł trupem z jego ręki i to by było na tyle. Tamci dwaj spróbowali ucieczki w chwili, gdy odwróciłeś wzrok.
Ekspedycja:
Vader:
‐ Wódz chciałby pozbycia się obu w jak najkrótszym czasie, ale obojętne mu, kto zginie najpierw.
Wiewiur:
Nawet Ty, taki zatwardziały wojownik i maszyna do zabijania, łuskoskóry gbur, musiałeś przyznać, że lazurowe morze, biały piasek plaży i soczyście zielona dżungla były całkiem urokliwe.
Max:
//Tym razem znaczy dokładnie to, co myślałeś.//
‐ Mamy ich zabić, wszystkich, a ja jestem na abordaże za stary. Weź go sobie.
Kazute:
Może i tak. Po chwili tłumacz wrócił, a z nim i wódz wioski, którego poznałabyś w tłumie pobratymców tylko i wyłącznie dzięki licznym ozdobom z Akwamarynu. -
wiewiur500kuba
Gdurb
Natychmiast ruszył w stronę tych którzy rzucili się do ucieczki, w biegu zamachnął się toporem by ściąć im łby. Jeśli zaś chodzi o tego, który ruszył w jego stronę to liczył że tak szybko go nie dogoni.Sh’arghaan
Oj urokliwe na pewno, zwłaszcza te paskudztwa które się tam czają i które ma za zadanie utłuc. Poszukał wzrokiem drugiego Drakonida.//Czy jak się ta rasa nazywa.// -
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
No nie, bo wciąż masz sporo czasu na rekcję po zabiciu tej parki, gdyż wciąż idzie w Twoim kierunku.
Ekspedycja:
Max:
Nijak, bo wciąż nie jesteście w zasięgu, jedynie celują i czekają. Ty niestety również spudłowałeś, choć możesz pochwalić się, że pierwsze trafienie w ich burtę należy do Ciebie.
Vader:
‐ Zostawimy tu kilku ludzi, którzy przekażą nam, że wyruszyliście, a później wrócą i powiadomią nas o tym, jak Wam poszło… Będą czekać na zewnątrz czy wpuścicie ich do środka?
Kazute:
‐ Wódz również Cię wita i chce poznać ofertę, z którą do niego przychodzisz. ‐ wyjaśnił mężczyzna obok, rzecz jasna tłumacząc Ci w ten sposób niezrozumiałą paplaninę dzikusa.
Wiewiur:
//No właśnie tak.//
Siedział na piasku niedaleko, metodycznie przejeżdżając osełką po ostrzu swego topora. -
-
maxmaxi123
//Czemu teraz czekają, skoro parę postów wyżej jest, że zaczęła się już wymiana? I ten odpis poniżej, w razie gdybym to ja coś źle zrozumiał i nie byłoby pomyłki, a jak jest, to rzecz jasna popraw czy co tam.
A chociaż gdyby nie prędkość, to by trafił? Nałożył więc kolejną i czekał. Ile mu zostało? Bodaj 22, jeżeli się nie pomylił. również uwzględnił różne tam miary niezbędne do tego, aby pociska poleciał tak, jak sobie życzył. -
-
Kazute
‐ Ja i moi towarzysze proponujemy sojusz oraz współpracę. My pomożemy Wam w usunięciu problemu w postaci wrogich plemion, nękających Was bestii czy co wódz sobie zechce, a Wy podzielicie się z nami wiedzą o tej wyspie i pozwolicie niektórym osobom od nas się tu zadomowić ‐ mówiła powoli, by tłumacz wszystko zrozumiał.
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
Najwidoczniej tylko tym, że nie chciał zginąć tak szybko jak oni albo w ogóle.
Taczka:
Został jeden, idący w kierunku Minotaura, odwrócony do Ciebie plecami.
Ekspedycja:
Kazute:
Zrozumiał i przekazał to wodzowi, a ten jedynie polecił przez tłumacza, abyś kontynuowała. Najwidoczniej nie był głupi i czuł, że gdzieś tu jest haczyk.
Vader:
Skinął głową i po jakimś czasie cały orszak wrócił do dżungli, na miejscu zostało ledwie trzech dzikusów, z czego jeden wyróżniał się ponadprzeciętnym wzrostem i atletyczną budową, przy której obaj jego kompani wyglądali tak chuderlawo, jak Gobliny na tle Orka.
Wiewiur:
‐ Złoto to podstawa, ale pewnie wiesz, że Waszemu kapitanowi zgodzili się umorzyć winy, prawda? No, mi również… ‐ odpowiedział i nim zdążyłeś zastanowić się, czy naciskać, czy nie, sam przeszedł do rzeczy: ‐ Zabiłem siedemnaście Elfów, ale na terenach Cesarstwa, więc to ono by mnie sądziło, a dobrze wiem, jakbym skończył po procesie.
Max:
Wszystko gotowe do wypuszczenia strzały. No i tak, łącznie z tą na cięciwie masz ich dwadzieścia dwie sztuki. -
-
Kazute
Więc prymitywy nie są takimi prymitywami. Ciekawe.
‐ Kontynent, z którego pochodzimy jest targany przez wojny. Ruhn, stolica jednego z największych mocarstw, została kompletnie zniszczona, pomiędzy wrogo nastawionymi do siebie rasami wybuchły wojny, powstają rewolucje oraz nowe organizacje, które chcą to wszystko wykorzystać i przejąć władzę… ‐ w szarych oczach Eiss pojawiły się łzy, a ona sama zaczęła lekko dygotać. Oczywiście to wszystko było aktorstwem, jednak usiłowała sprawić, by wyglądało to naturalnie. ‐ Proszę, okażcie nam choć trochę pomocy…